[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te stosunki ze światem partyjnym, chociaż z natury rzeczy rzadkie,stanowią zarazem najpoważniejsze niebezpieczeństwo dla drukarni.Każdy z ludzi partyjnych może przyjść do drukarni, nie będąc  czy-stym  jak określa techniczne słowo ludzi, nie mających za sobą ogo-na w postaci szpiega.Również i towarzysze drukarniani mogą przywyjazdach  zabrudzić się, ocierając się o  brudne stosunki i  nieczys-tych towarzyszów.Naturalnie, niebezpieczeństwo stosunków drukarni ze światem par-tyjnym stawia poważną tamę produkcyjności drukarni.Nie ma sensuprodukować, gdy towar z fabryki nie może być zabrany.I w tym wła-śnie kierunku jest zwrócony cały wysiłek maszynerii organizacji, chcą-cej zwiększyć produkcję swej fabryki bibuły krajowej.Oprócz większych drukarń bywają urządzane mniejsze, podręczne,przeznaczone dla załatwiania spraw, wymagających szybkości.Do ta-kich właśnie należała odkryta w tym roku drukarenka w Brześciu.Podwzględem technicznym stoją one na poziomie przed P.P.S.-owegoNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG94okresu, chociaż przy energii techników rozwijają niekiedy zdumiewa-jącą czynność.Jak mnie zapewniano, jedna z nich w przeciągu dwóch miesięcywydała 29.000 egzemplarzy odezw rozmaitych.Z jakimi trudnościami mają nieraz do walczenia towarzysze, pracu-jący w takich drukarniach, sądzić można z faktu następującego.Gdy partia postanowiła wydawać odezwy żydowskie, sprowadzonotrochę czcionek odpowiednich.Na razie jednak nie miano zecera, zna-jącego żargon, a akurat wypadła potrzeba wydania odezwy żargonowej.Myślano długo, jak załatwić ten interes.Wreszcie jeden z towarzyszówwpadł na taki pomysł.Kupiono alfabet żargonowy i pod każdą literą postawiono odpo-wiednią literę łacińską.Autor odezwy, napisawszy ją w żargonie, prze-pisał ją literami łacińskimi, zgodnymi z powyższym alfabetem.Biednyzecer, który nigdy dotąd nie widział dziwacznych literek żargonowych,nieprzyzwyczajony do odwrotnego składania, kładł do winkla literkęobok literki, nie rozumiejąc zupełnie, co robi.Nagle ku wielkiemuzdumieniu zabrakło mu litery  e.Zdawało mu się, że cała sprawa jestna nic.Na szczęście, miano do czynienia z tak dziwnym językiem, jakżargon.Gdy w kłopocie zwrócono się znowu do autora odezwy, tenprzejrzał raz jeszcze rękopis, wykreślił w niektórych miejscach nie-szczęsna literę  e , zastępując ją jakąś inną i ułożył odezwę tak, by te-go  e wystarczyło na całość.Z polskimi odezwami, naturalnie, tak gładko załatwić się nie moż-na.Trzeba nieraz uciekać się do różnych środeczków zecerskich: prze-rabiać  e ,  ń na  c i  n , fuszerować, dobierając litery z innego pi-sma.Widziałem nawet odezwę,z której połowa była złożona jednym pismem, druga zaś część in-nym.Wielu z czytelników sfuszerowanej odezwy wzrusza zapewneramionami z powodu takiej drobnostki.Lecz ja pomimo woli obok ja-kiejś skaleczonej litery, obok fuszerki dostrzegam zakłopotaną, zbie-dzoną twarz towarzysza, pracującego z mieczem damoklesowym nadgłową w jakiejś izdebce, gdy sięgając po czcionkę do którejkolwiekprzedziałki naprędce skleconej kaszty, wyczuje pod palcami pustkę.Trzeba przerwać robotę, obmyśleć sposób wyjścia, zaradzić brakowi.Atu z robotą śpieszyć należy, bo odezwa spóznić się nie może, terminodebrania jej z drukarni już jest umówiony, na określony już czas przy-gotowani są towarzysze, którzy odezwę rozpowszechnią.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG95Kończąc rozdział o drukarniach, chcę z prawdziwą przyjemnościązaznaczyć, że od czasu Aodzi technika drukarska zrobiła krok naprzód.Gdy przeglądam obecne numery  Robotnika , widzę, że znaczniemniej w nim cech  krajowej produkcji, niż dawniej.Mniej jest zabru-dzonych i bladych, jak twarz suchotnika, stronic, mniej fuszerek w od-bijaniu.Jak mnie zapewniano, pochodzi to głównie z tej przyczyny, żeobecnie użytą jest do roboty maszynka innego systemu, pozwalająca nazastosowanie większej presji.Oprócz tego, od jubileuszowego  pięć-dziesiątego  numeru  Robotnik zwiększył znacznie swój format.Dokażdego numeru dodano nieledwie cztery stronice dawnego formatu,więc zwiększono go o trzecią część.W tym czasie zaszła też inna, głębszego znaczenia, zmiana w spra-wie drukarń tajnych.Dopóki drukarnia nie przeszła przez próbę ognio-wą aresztowania, dopóty była ona centralnym punktem życia partyjne-go, dopóty istniała wieczna wątpliwość, czy w razie nieszczęścia partiabędzie w stanie zapełnić lukę, dopóty wreszcie była ona szczególnymcelem dla żandarmerii i jej agentów.Do katastrofy łódzkiej drukarnia,gęstymi zasłonami tajemnicy otoczona, była dla ludzi, rewolucyjnieusposobionych, czymś cudownym, czymś romantycznym, nimbemokolonym, wyglądała, jak mityczna forteca, znikająca z oczu szturmu-jącego do niej wroga.Lecz oto przyszła lutowa katastrofa  drukarnię aresztowano,wstępnym bojem zdobyto tajemniczą fortecę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •