[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gotowa byłabym posądzić się o rozdwojenie jazni, gdyby nie to, że rów-nocześnie, dokładnie w tym samym czasie, siedziałam w komisariacie policji w mojejdzielnicy i rozmawiałam o początkującej grupie przestępczej, którą, być może, należa-ło dyplomatycznie opisać.Rozważaliśmy właśnie rozmiar dyplomacji.Możliwe, że poli-cja posądziła mnie o pomieszanie zmysłów, ponieważ dwukrotnie upewniałam się, czyrzeczywiście u nich byłam i kiedy.Zdjęcia, w zestawieniu z władzą wykonawczą stanowiły kolosalną pociechę, ale potelefonie Radia Zet, które wystawiłam do wiatru w audycji na żywo, załamałam się.Wrogowie mieli już i podawali na wszystkie strony mój zastrzeżony numer telefonu.Musiałam odpocząć, przyjść do siebie, zastanowić się, co mam dalej z tym fantem robić.Odwaliłam robotę na zapas i wyjechałam na tydzień do Kołobrzegu.Sezon się skończył,tłoku nie było i mogłam sobie zamieszkać, gdzie chciałam.68 Po czym wróciłam i okazało się, że zostałam zamordowana.Podinspektor Bieżan i komisarz Górski zrobili mi grzeczność i zgodzili się zjechaćtrzy piętra niżej, do mojego mieszkania.Mariola pożegnała nas w milczeniu, współczu-jącym wyrazem twarzy.Trzech facetów zatrzymało się w połowie roboty.Doskonale wiedziałam, co robią,badają moją egzystencję, żeby trafić na jakikolwiek ślad motywu zabójstwa.Chętniebym im tym motywem posłużyła, gdybym miała o nim bodaj cień pojęcia. Zważywszy, że, jak panowie sami widzą, żyję, może zechcą panowie zaniechać de-wastacji mojego mieszkania  rzekłam sucho. Ciekawe, kto to będzie sprzątał.Tencholerny proszek strasznie trudno się zmywa, a ja mam za sobą pięćset kilometrów dro-gi i kilka silnych emocji.Czy już ktoś wybebeszył moje biurko?Z niepewnych spojrzeń wywnioskowałam, że tak. Zatem macie już moją metrykę, mój dyplom, świadectwo ślubu, wyrok rozwodo-wy i parę innych drobiazgów.Proszę sobie obejrzeć.Zdaje się, że jest tam gdzieś takżemoja legitymacja szkolna z fotografią, pomiary antropometryczne upewnią panów, żeja to ja.Co teraz? Mam umrzeć, żeby wam się wszystko zgadzało? Broń Boże  powiedział grzecznie podinspektor. Pomijając inne wzglę-dy, z pewnością bardziej nam się pani przyda żywa.Chyba strasznie dużo spraw mu-simy tu sobie wyjaśnić, zacznijmy od najprostszej.Czy zna pani jakąś inną BarbaręBorkowską? Nie. Czy utraciła pani kiedykolwiek dowód osobisty? Nie.Za to utraciłam legitymację dziennikarską i musiałam wyrabiać nową. Czy wie pani, kto mieszkał w tym lokalu przed panią? Wiem.Nikt.To był nowy dom i wprowadzali się tu pierwsi lokatorzy.Także i ja. A teraz wróciła pani z jakiejś podróży.Skąd? Z Kołobrzegu. Jak długo pani tam była? Równo tydzień. I gdzie pani mieszkała? W hotelu Solny. Cały czas? Cały. Niewątpliwie ktoś panią tam widział.Przerwałam mu z litości. Jeśli sprawdza pan moje alibi, od razu panu powiem, że na żadną noc go nie mam.W nocy spałam, sama, bez towarzystwa.W dzień natomiast widywali mnie kolejno:69 personel restauracji przy śniadaniu, pokojówki, recepcja, parkingowy, obsługa dwóchsmażalni ryb oraz jedna starsza pani, którą ustawicznie spotykałam, włócząc się po pla-ży.Nie wiem, jak się nazywa, ale kłaniałyśmy się sobie.Jeśli ktoś więcej, też nic o tymnie wiem, bo nie zwracałam uwagi.Jak rozumiem, to kłopotliwe wydarzenie nastąpiłow Warszawie, będzie pan zatem musiał po prostu sprawdzić, czy na odpowiednią ilośćczasu nie znikłam z ludzkich oczu.I nie wiem również kiedy.a, nie, wiem! Powiedziałpan, o ile pamiętam, dwie doby, przedwczoraj, zaraz, co ja robiłam przedwczoraj.? Nic,to samo co w inne dni.Bardzo mi przykro, nic więcej nie wymyślę.Podinspektor przyglądał mi się w jakiejś takiej stropionej zadumie.Wszyscy mi sięprzyglądali, ogólnie panowała przerazliwa konsternacja.Z całej siły starałam się zachować granitowy spokój i okiem nie mrugnąć.Już się roz-pędziłam wyjawiać im prawdę, stałabym się natychmiast pierwszą podejrzaną, motywwręcz strzelał.Pozbyłam się dręczącej zmory, zgryzoty, wiszącej mi kamieniem u szyi,kłody na drodze życia, no i co z tego, że byłam w Kołobrzegu, pojechałam tam specjal-nie dla zapewnienia sobie alibi, a tu zostawiłam wynajętego wykonawcę.Nagle przyszła mi na myśl Agata i zaniepokoiłam się. Moment, chwileczkę! Kogo panowie byli już uprzejmi zawiadomić o moim tra-gicznym zejściu? Mojego brata, rodziców, przyjaciółkę.?Pogorszyłam atmosferę.W zadumie podinspektora pojawiły się elementy skruchyi ciężkiego zmartwienia. Także pani byłego małżonka, więc obawiam się, że i dzieci  odparł smętnie. Pani przyjaciółka doznała szoku. Agata.! Jezus Mario.! Tak, pani Agata Młyniak. Gdzie ona jest?! W szpitalu?! W domu, ale pod opieką pielęgniarki.Zaraz zaczniemy to odkręcać. Niech już pan lepiej nie próbuje, sama ich zawiadomię, że żyję.Chce pan konty-nuować przesłuchanie czy też dacie mi na razie święty spokój? Chętnie złożę wszelkiemożliwe zeznania, ale pozwólcie mi przedtem z powrotem zagniezdzić się w domu!Chętnie, akurat.spełnili moją prośbę i poszli w diabły.Rzuciłam się do telefonu.Przede wszystkim Agata.!Słuchawkę u Agaty podniosła pielęgniarka.Odbyłam z nią rozmowę niczym gęśz prosięciem. Czy ja bym mogła mówić z Agatą Młyniak? Raczej nie, proszę pani, ona jest na środkach uspokajających. Chwileczkę! Jestem jej przyjaciółką i nazywam się Barbara Borkowska. Idiotyzm, proszę pani.Nieludzki i obrzydliwy.Odłożyła słuchawkę.Zadzwoniłam ponownie.70  Niech się pani nie wyłącza! Ja żyję! A szkoda.Takich podłych ludzi święta ziemia nosić nie powinna.Jak panimoże [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •