[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogła się zastanawiać, jakim sposobem znalazła się w tej pozycji.Jej biodrawygięły się do góry, a głowa zatoczyła na poduszce.Głowa Darragha spoczywała na jejudzie, całował ją w miejsce, w które - a\ do nocy poślubnej - nie wyobra\ała sobie, \eby wogóle mo\na było ją całować.Udało mu się jakoś uło\yć ją w ten sposób, nie budząc jej iprzekładając sobie jej drugą nogę przez ramię.Ale teraz się obudziła.Bo\e wszechmogący, le\ała bezradna, bezwolna, wydana najego hipnotyzujący dotyk.Przypomniała sobie, jaka była wcześniej na niego zła.Jak niechciała się z nim kochać.- Darragh - szepnęła.Usłyszał ją i podniósł głowę. - Dzień dobry, kochanie.Udało mi się w końcu cię obudzić?- Co ty robisz? - wysapała.- Nie powiedziałam, \e mo\esz.mo\esz, no, wiesz.- Nie wiedziałem, \e muszę pytać.Mam przestać?Jej ciało tęskniło za spełnieniem, które tylko on mógł jej dać.Duma skłaniała ją, \ebypowiedzieć:  tak, przestań.Ciało podpowiadało, \eby tego nie robić.I ono, obolałe zpragnienia, wygrało.- Bo\e, nie - jęknęła.- Nie przestawaj.Proszę, nie przestawaj.Zachichotał i wrócił doswego zajęcia.Wkrótce wstrząsnęły nią gwałtowne dreszcze, odczuła niezwykłą rozkosz.Zanimdoszła do siebie, usiadł, odwrócił ją i uniósł tak, \e stała na czworakach.Klepnął ją delikatnie w pośladki, wzmagając podniecenie.Zanim zdą\yła wyjść zszoku, wsunął się w nią.A potem nie mogła ju\ myśleć o niczym.Zacisnęła dłonie na wilgotnych prześcieradłach.Gładził jej piersi, potem przesunąłdłońmi po jej brzuchu.Pieścił ją, całując jej ramiona i szyję.Potem, zanim wpadła na to, co zamierza zrobić, ugryzł ją w kark.Krzyknęła.Nasyceni, opadli na pościel.Przeturlał się na plecy i przyciągnął ją mocno do piersi.Zuśmiechem na ustach zasnęła, bezpieczna w jego ramionach. 18Jeannette obudziła się w błogim nastroju, wypoczęta i pełna energii po pełnej miłościnocy.Przeciągnęła się i usiadła, uśmiechając się.Mile zaskoczył ją widok przygotowanejdla niej zmiany ubrania w nogach łó\ka.Jej przybory toaletowe równie\ się znalazły -szczotka do włosów, grzebień, pudełeczko na szpilki, perfumy, nawet jej ulubione mydło -wszystko zgrabnie poukładane na biureczku obok przyborów do golenia i kosmetykówDarragha.Koszula nocna i szlafrok wisiały na oparciu krzesła, tak jak się tego domagałapoprzedniej nocy.Podniosła się, znalazła świe\ą, ciepłą wodę w du\ym, porcelanowym dzbanie orazmiękkie, czyste ręczniki.Jej przygnębienie z powodu zwolnienia Betsy złagodniało, ustępującwobec tak ujmującej troski ze strony Darragha.Widocznie przejrzał zawartość jej kufrów iwyjął rzeczy, których, jego zdaniem, mogła potrzebować.Potem przyniósł je do pokoju takcicho, \e jej nie obudził.W tej sytuacji nie mogła mu nie wybaczyć.Mo\e z jego pomocą nauczy się obywaćbez pokojówki.Przynajmniej do czasu, kiedy namówi go, aby z powrotem najął Betsy.Podniesiona na duchu tymi myślami, umyła się i ubrała.Niebieska muślinowasukienka, którą wybrał, nale\ała do takich, które była w stanie sama wło\yć i zapiąć.Jejwłosy stanowiły powa\niejsze wyzwanie.Za trzecim razem zdołała w końcu upiąć cię\kąmasę w znośny kok na czubku głowy.Z łagodnym uśmiechem na ustach udała się naposzukiwanie mał\onka.Dziesięć minut pózniej uśmiech i dobry nastrój gdzieś się ulotniły.Patrzyła naDarragha nad miską kluchowatej owsianki, zapomniawszy o ły\ce, którą trzymała w ręku.- Spodziewasz się, \e co będę robiła?!- Jest nas tylko dwoje, więc gotowanie nie zajmie ci a\ tyle czasu.Jak mo\esz siędomyślać po naszym śniadaniu, nie jestem du\ą pomocą w kuchni.Co do prac domowych, tobędziesz musiała sprzątać tylko w te dni, kiedy nie przychodzi Aine Murray, \eby zająć sięcię\szymi robotami, jak mycie podłóg czy pranie.Jest młoda, ale to dobra dziewczyna.Polubisz ją.Jeannette wbiła ły\kę w owsiankę. - Czy ty oszalałeś? Nie jestem wiejską gospodynią, która piecze chleb, wyrabia świecei szyje kołdry.Jestem damą, nauczoną, jak zarządzać du\ym domem i kierować słu\bą, a niegotować, sprzątać i szyć.- Tak, ale poniewa\ nie mam du\ego domu ani tłumu słu\by, będziesz musiałaspróbować czegoś innego.Nie mówię, \e będzie ci łatwo na początku, ale masz bystry umysł.Wiem, \e szybko się wszystkiego nauczysz.Mimo \e sama pomyślała o czymś podobnym w związku z koniecznością obywaniasię bez słu\by, Jeannette była zaskoczona.- Nie chcę się uczyć.Jestem twoją \oną, nie słu\ącą, którą wynająłeś.- Zło\yła ręce.-Odmawiam.- A więc będziemy z pewnością smutną i głodną parą.- Podnosząc ły\kę zupy,pozwolił, \eby owsianka spadła z powrotem, tworząc nieapetyczną kupkę.- Nie mogępowiedzieć, \ebym miał ochotę jeść to na okrągło.- A wczorajsza kolacja? - zapytała wyzywająco.- Jedzenie było proste, ale pyszne.Kto je przygotował?- Matka Aine, ale kolacja była poczęstunkiem na powitanie.Dzisiaj nie dostaniemy odniej posiłku.- Nie rozumiem, dlaczego nie.Zapłać jej, \eby dla nas gotowała.I zatrudnij więcejsłu\by, która mieszkałaby tutaj i pracowała, a nie tylko przychodziła parę dni w tygodniu.- Przykro mi, kochanie, ale nie stać mnie na zatrudnianie stałej słu\by, jak do tegoprzywykłaś.Nie wspominając ju\ o tym, \e nie byłoby gdzie ich zakwaterować.A jeślichodzi o matkę Aine, to ma, oprócz niej, jeszcze siedmioro dzieci w domu, wszystkiemłodsze od Aine.Pani Murray nie ma czasu przychodzić tutaj i gotować.- Z pewnością przy ośmiorgu dzieciach pieniądze by jej się przydały.- A dlaczego, jak sądzisz, posłała na słu\bę Aine i dwoje najstarszych dzieci? Ponadtopani Murray znowu jest przy nadziei, kolejne dziecko pojawi się na wiosnę.Jeannette postukała w rozpaczy paznokciem o drewniany blat stołu.- Pani Murray powinna powiedzieć panu Murray, \eby zostawił ją w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •