[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary i samotny.– Kardynale Baggia – syknął.– Czy już się ksiądz pomodlił?W oczach Włocha nie było strachu.– Tylko za twoją duszę.98Sześciu strażaków, którzy przybyli do kościoła Santa Maria della Vittoria ugasiło pożar za pomocą halonu.Woda jest tańsza, ale powstająca przy jej użyciu para mogłaby zniszczyć freski, a Watykan płacił rzymskim pompieri spore sumy za szybkie i rozważne działania w należących do niego budynkach.Ze względu na charakter swojej pracy pompieri niemal codziennie stykali się z tragediami, ale widok, jaki ujrzeli w tym kościele, miał im na zawsze pozostać w pamięci.Ofiara została częściowo ukrzyżowana, częściowo powieszona i częściowo spalona na stosie – trudno było uwierzyć, że to rzeczywistość, a nie scena z gotyckiego koszmaru.Niestety, dziennikarze zdążyli przybyć przed nimi i nakręcić sporo materiału, zanim usunięto ich z kościoła.Kiedy strażacy w końcu odcięli ofiarę i ułożyli ją na podłodze, nikt nie miał wątpliwości, kto to jest.– Cardinale Guidera – szepnął jeden z nich.– Di Barcellona.Kardynał był nagi.Dolna połowa jego ciała przybrała czerwono-czarną barwę, a z pęknięć na udach sączyła się krew.Kości goleniowe wystawały ze spalonego ciała.Jeden ze strażaków zwymiotował.Inny wybiegł na zewnątrz, żeby złapać oddech.Jednak prawdziwie przerażający był symbol wypalony na piersi ofiary.Dowódca strażaków okrążył ciało i przejęty grozą przyjrzał się piętnu z drugiej strony.Lavoro del diavolo, pomyślał.Sam szatan to zrobił.Przeżegnał się po raz pierwszy od czasów, gdy był dzieckiem.– Un’ altro corpo! – rozległ się krzyk z końca kościoła.Jeden ze strażaków znalazł drugie zwłoki.Dowódca natychmiast rozpoznał drugą ofiarę.Surowy komendant gwardii szwajcarskiej nie cieszył się szczególną sympatią osób dowodzących siłami porządku publicznego.Strażak zatelefonował do Watykanu, ale wszystkie linie były zajęte.Wiedział jednak, że nie ma to żadnego znaczenia.Gwardia i tak się dowie o stracie już za kilka minut – z przekazów telewizyjnych.Kiedy dowódca obchodził kościół, żeby ocenić straty i odtworzyć przypuszczalny przebieg wypadków, zauważył, że jedna z nisz poryta jest kulami.Ktoś zepchnął sarkofag z podpór i przewrócił go do góry nogami, najwyraźniej podczas walki.To sprawa dla policji i Stolicy Apostolskiej.Niech oni sobie z tym radzą, pomyślał i odwrócił się, żeby odejść.Jednak natychmiast się zatrzymał.Od strony trumny dochodził dźwięk, którego żaden strażak nie chciałby usłyszeć.– Bomba – krzyknął.– Tutti fuori!Kiedy oddział saperów odwrócił sarkofag, odnaleźli źródło elektronicznych odgłosów.Przez chwilę przyglądali się temu ze zdumieniem.– Mčdico! – zawołał w końcu jeden z nich.– Mčdico!99– Czy Olivetti się odzywał? – spytał kamerling Rochera, który eskortował go z Kaplicy Sykstyńskiej do gabinetu papieża.Kamerling wyglądał na całkowicie wyczerpanego.– Nie, signore.Obawiam się najgorszego.Kiedy dotarli do gabinetu, głos Ventreski zabrzmiał niezwykle ponuro.– Kapitanie, nic już dziś nie mogę zrobić.Obawiam się, że i tak zrobiłem za dużo.Zostanę tutaj i będę się modlił.Proszę, żeby mi nie przeszkadzano.Reszta spoczywa w rękach Boga.– Dobrze, signore.– Jest późno, kapitanie.Znajdźcie ten pojemnik.– Kontynuujemy poszukiwania.– Rocher zawahał się.– Okazuje się, że zbyt dobrze go ukryto.Kamerling skrzywił się, jakby nie chciał o tym myśleć.– Tak.Dokładnie o dwudziestej trzeciej piętnaście, jeśli zagrożenie nie zniknie, proszę ewakuować kardynałów.Powierzam panu troskę o ich bezpieczeństwo.Proszę tylko o jedno.Pozwólcie im opuścić kaplicę z godnością.Pozwólcie im wyjść na plac Świętego Piotra i stanąć ramię w ramię z resztą świata.Nie życzę sobie, żeby ostatnim obrazem związanym z tym kościołem był widok grupki starszych, przerażonych mężczyzn wymykających się bocznymi drzwiami.– Oczywiście, signore.A ojciec? Po ojca też mam przyjść o dwudziestej trzeciej piętnaście?– Nie będzie takiej potrzeby.– Signore?– Wyjdę, kiedy duch mnie do tego skłoni.Rocher zastanawiał się przez chwilę, czy kamerling zamierza pójść na dno wraz z okrętem.Ventresca otworzył drzwi do gabinetu papieża i wszedł do środka.– Właściwie.– zawahał się i odwrócił – jest jedna rzecz.– Tak?– Zimno tu dzisiaj.Mam dreszcze.– Grzejnik elektryczny nie działa, bo jest wyłączony prąd.Rozpalę ojcu w kominku.Kamerling uśmiechnął się ze znużeniem.– Dziękuję.Dziękuję bardzo.Rocher wyszedł z gabinetu papieża, zostawiając kamerlinga modlącego się przy blasku ognia przed niewielka figurą Błogosławionej Matki Maryi.Był to dziwny widok.Czarny cień klęczący w migocącym świetle.Kiedy kapitan ruszył korytarzem, ujrzał biegnącego w jego stronę gwardzistę.Nawet przy blasku świec rozpoznał porucznika Chartranda.Młody, zielony i gorliwy.– Kapitanie – zawołał Chartrand, wyciągając ku niemu telefon komórkowy.– Wydaje mi się, że apel kamerlinga odniósł skutek.Mamy tu rozmówcę, który twierdzi, że posiada informacje mogące nam pomóc.Zadzwonił na jeden z prywatnych wewnętrznych numerów watykańskich.Nie mam pojęcia, skąd go wziął.Rocher zatrzymał się.– Co takiego?– Chce rozmawiać wyłącznie z dowódcą.– Olivetti się odzywał?– Nie, sir.Wziął od niego telefon.– Mówi kapitan Rocher.Jestem tu dowódcą.– Rocher – rozległ się głos w słuchawce.– Wyjaśnię ci, kim jestem, a potem powiem, co masz zrobić.Kiedy po pewnym czasie rozmówca skończył i rozłączył się, kapitan stał przez chwilę osłupiały.Teraz już wiedział, od kogo odbiera rozkazy.Tymczasem w CERN-ie Sylvie Baudeloque wychodziła z siebie, usiłując nadążyć z odnotowywaniem wszystkich zapytań o licencję, przychodzących na pocztę głosową Kohlera.Kiedy zadzwonił prywatny telefon dyrektora, aż podskoczyła.Nikt nie znał tego numeru.Podniosła słuchawkę.– Tak?– Pani Baudeloque? Mówi dyrektor Kohler.Proszę się skontaktować z moim pilotem.Mój odrzutowiec ma być gotowy za pięć minut.100Kiedy Robert Langdon otworzył oczy, nie miał pojęcia, jak długo był nieprzytomny ani gdzie się znajduje.Nad sobą widział ozdobioną freskami kopułę, pod którą wirowały smugi dymu.Coś zasłaniało mu usta.Maska tlenowa.Ściągnął ją.W pomieszczeniu unosił się okropny zapach – jakby palonego mięsa.Skrzywił się, czując dudnienie w głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •