[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie na tyle jeszcze panowałam nad sobą, że nie poszłam od razu do domu.Na następnej lekcji wywołali mnie do gabinetu dyrektora.Jak tylko weszłam, od razu zobaczyłam, że trzyma w ręku skoroszyt.Jak podeszłam, to od razu stało się dla mnie jasne, że to znowu te moje akta z Berlina.Dyrektor przerzucał kartki w skoroszycie i udawał, że czyta.Potem powiedział, że tu nie Berlin, a poza tym i tak jestem w jego szkole tylko gościem.I w tej sytuacji w każdej chwili może mnie wyrzucić.Tak, że powinnam się zachowywać jak gość.Po tym wszystkim miałam już kompletnie dosyć.W ogóle nie chciałam już chodzić do szkoły.W końcu nawet o wiele drobniejsze sprawy potrafiły mnie wyprowadzić psychicznie z równowagi.Nie byłam w stanie dojść z tym do ładu.Nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, że ten idiota dyrektor w ogóle nie powiniem mnie obchodzić.No bo jak broni się przede mną tymi aktami, to właściwie jest jeszcze słabszy niż ja.W każdym razie po tym incydencie znowu straciłam wiarę w cokolwiek.Dotychczas, pod wpływem tego mojego przyjaciela, zamierzałam po uzyskaniu dobrego świadectwa ukończenia swojej szkoły starać się o przyjęcie do szkoły zintegrowanej.Mimo, że wiedziałam, jakie niesamowite trudności ma taki uczeń szkoły zasadniczej, jak się chce dalej uczyć.A potem nie chciałam już słyszeć o żadnej szkole.Byłam pewna, że nic by z tego nie wyszło.Testy psychologiczne, specjalne zezwolenie kuratorium i kupa innych rzeczy, które trzeba mieć, jak się nie chce skończyć na szkole zasadniczej.No i wiedziałam przecież, że te moje akta z Berlina trafią za mną wszędzie, gdzie tylko pójdę.Miałam tego bardzo rozsądnego przyjaciela, powoli zaczęłam nawiązywać kontakty z moimi rówieśnikami ze wsi, którzy w pewien sposób mi nawet odpowiadali.Byli bardzo różni ode mnie.A w każdym razie jakoś bardziej w porządku niż ci z miasteczka.Autentycznie było między nimi jakieś poczucie wspólnoty.Nawet zorganizowali sobie własny niewielki klub.Tam nie było szpanerów.Wszystko opierało się jeszcze na mniej lub bardziej staromodnym porządku, chociaż czasem chłopaki pili za dużo.I większość mnie zaakceptowała, chociaż byłam całkiem inna od nich.Przez jakiś czas mi się zdawało, że będę mogła stać się taka jak oni albo jak ten mój przyjaciel.Ale długo w tym nie wytrwałam.Z tym przyjacielem wszystko się skończyło, kiedy w końcu zachciało mu się ze mną przespać.Nigdy bym się na to nie zdobyła.Po prostu nie umiałam sobie wyobrazić, że miałabym się przespać z kimś innym poza Detlefem.To znaczy, że ciągle jeszcze go kochałam.Dużo o nim myślałam, chociaż nie chciałam myśleć.Czasami pisałam do niego listy, które chciałam adresować na Roifa, tego stałego klienta Detlefa, u którego ostatnio mieszkał.Ale miałam jeszcze tyle rozsądku, żeby ich jednak nie wysyłać.Potem dowiedziałam się, że Detlef znowu siedzi w pudle.Stellę też wsadzili.Dużo myślałam o Detlefie i Stelli, poza tym w okolicy znalazłam ludzi, którzy odpowiadali mi jeszcze bardziej niż moi rówieśnicy z wioski.Lepiej się z nimi rozumiałam, łatwiej było mi z nimi pogadać o moich problemach.W pełni mnie akceptowali i nie musiałam się bać, co to będzie, jak dowiedzą się o mojej przeszłości.Patrzyfi na świat mniej więcej tak samo jak ja.Nie musiałam się zmieniać ani dostosowywać.Emocjonalnie byliśmy na tej samej długości fali.Mimo wszystko początkowo broniłam się przed zbyt bliskimi kontaktami, bo oni eksperymentowali z narkotykami.Moja mama, ciotka, nawet ja sama, my wszystkie sądziłyśmy, że znalazłam się w takim zakątku Niemiec, gdzie nie ma śladu narkotyków.W każdym razie na pewno „twardych”.Jak pisali w gazetach coś o heroinie, to zawsze mowa była o Berlinie albo Frankfurcie.Ja też myślałam sobie czasem: Jesteś tu jedyną byłą ćpunką na paręset kilometrów kwadratowych.Ale już po pierwszej wyprawie z ciotką na zakupy zmieniłam zdanie.Na początku 1978 pojechałyśmy na zakupy do Norderstedt, takiego nowego miasta-sypialni w pobliżu Hamburga.Jak zawsze, będąc pierwszy raz w nowym otoczeniu, przyglądałam się takim co bardziej frymuśnie ubranym chłopakom.Zastanawiałam się: Ćpa, pali hasz, czy po prostu student? W Norderstedt weszłyśmy do baru szybkiej obsługi, żeby zjeść smażoną kiełbaskę.Przy jednym ze stolików siedziało paru kasztanów.Dwóch z nich nagle wstało i przesiadło się do innego stolika.Nie wiem dlaczego, ale od razu miałam wrażenie, że coś tu kręcą z herą.Jakoś tak wiedziałam, jak się zachowują kasztany, kiedy jest sprawa z herą.Zmusiłam ciotkę, żebyśmy stamtąd wyszły, nic jej nie mówiąc o swoich podejrzeniach.Sto metrów dalej, przed sklepem dżinsowym, wpakowałyśmy się w sam środek „rynku” Norderstedt.Ja oczywiście od razu skapowałam, że tu aż gęsto od ćpunów.Potem z kolei zaczęło mi się wydawać, że oni wszyscy się na mnie gapią i, że od razu wyczuli we mnie ćpunkę.Normalnie dostałam szajby.Wpadłam w kompletną panikę.Złapałam ciotkę za ramię i mówię jej, że muszę się stąd natychmiast wydostać.Ona też coś pokapowała i do mnie: - Dlaczego, przecież ty już nie masz z tym nic wspólnego.- Ja na to: - Przestań.Nie jestem jeszcze gotowa do takiej konfrontacji.To było wtedy, kiedy już nie myślałam o ucieczce.Kiedy na serio uważałam, że nigdy już nie będę miała nic wspólnego z heroiną.Zaszokowało mnie, że oni mnie rozpoznali.W domu natychmiast wyskoczyłam ze swoich łachów i starłam z twarzy makijaż.Nie założyłam już swoich butów na wysokim obcasie.Od tego dnia starałam się wyglądać tak, jak dziewczyny z mojej klasy.Ale potem i tak coraz częściej zaczęłam bywać w klubie razem z tymi ludźmi, którzy palili hasz i brali kwas.Raz zapaliłam sobie z nimi, innym razem nie.Weszłam do bezbłędnej paczki.Większość to byli ludzie uczący się zawodu.Pochodzili z okolicznych wsi.Wszyscy mieli bańki nie od parady.Nie byli tacy kompletnie otępiali, jak większość tych z mojej szkoły.Autentycznie potrafili myśleć.Rozmowy z nimi dużo mi dawały.Przede wszystkim w paczce nie było tej całej brutalności.Wszystkie agresje zostawały gdzieś daleko.U nas była atmosfera przyjaźni.Zapytałam kiedyś zupełnie idiotycznie, dlaczego nie może być tak samo bez przytruwania się prochami.Odpowiedzieli mi wtedy, że to naprawdę głupie pytanie.Jak inaczej wyłączyć się z tego bagna, jakie mamy na co dzień?Wszystkich oprócz jednego chłopaka niesamowicie frustrowała praca.Ten jeden był w związkach zawodowych i wybrali go na męża zaufania do spraw młodzieży w tym jego zakładzie.On widział sens w tym, co robi przez cały dzień.Występował w imieniu innych młodych z zakładu i znajdował w tym samopotwierdzenie.Sądził też, że społeczeństwo można zmienić.Często nawet nie potrzebował jointa, żeby złapać dobry nastrój i tylko wypijał parę łyków czerwonego wina.Reszta w ogóle nie widziała sensu w tym, co robi.Bez przerwy mówili o rzuceniu nauki.Tyle, że nie wiedzieli, co dalej.Wracali z pracy sfrustrowani i agresywni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •