[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mężczyzna zaśmiał się.- „Swojego czasu".Dobrze powiedziane.Tak, istotnie to pański czas, nie mój.Wystarczy wziąć pod uwagę fakt, że dla mnie ta wizyta odbyła się wczoraj.- Ponownie uśmiechnął się swoim mechanicznym uśmiechem.Wzrok Niehlsa padł na wąski, żółty pasek przyszyty do rękawa wysokiego mężczyzny.Stał przed nim robot, który według prawa miał obowiązek nosić identyfikator, aby nie wprowadzać ludzi w błąd.Na myśl o tym rozdrażnienie Niehlsa wzmogło się: żywił wobec robotów głębokie, niepohamowane uprzedzenia, których ani nie mógł, ani na dobrą sprawę nie chciał się pozbyć.- Niech pan wejdzie - powiedział, przytrzymując drzwi do swego bogato urządzonego gabinetu.Robot reprezentował jakiegoś człowieka, nie przyszedł tu z własnej woli: takie było prawo.Niehls zastanawiał się, kto go przysłał.Członek syndykatu? Możliwe.Tak czy inaczej, lepiej najpierw go wysłuchać, a potem odprawić.Weszli do gabinetu i stanęli twarzami do siebie.- Oto moja wizytówka - oznajmił robot.Z niechęcią odczytał zawartą na niej informację.Carl GantrixPrawnik ZSZ.- To mój pracodawca - wyjaśnił robot.- Zatem wie pan już, jak się nazywam.Proszę mówić do mnie Carl, tak będzie najlepiej.- Za zamkniętymi drzwiami gabinetu głos robota niespodziewanie przybrał władczy ton.- Wołałbym mówić do ciebie Carl junior - odrzekł czujnie Niehls.O ile nie weźmiesz mi tego za złe.- Nadał swemu głosowi jeszcze bardziej władcze brzmienie.- Prawdę mówiąc, rzadko udzielam audiencji robotom.Takie drobne dziwactwo, od którego jednak nie czynię odstępstw.- Aż do tej chwili - mruknął Carl junior.Schował wizytówkę z powrotem do portfela.Następnie usiadł i przystąpił do otwierania teczki.Skoro kieruje pan sekcją B biblioteki, na pewno jest pan znawcą Fazy Hobarta.Tak przynajmniej zakłada pan Gantrix.Zgadza się, sir? - Robot utkwił w nim bystre spojrzenie.- Cóż, nieustannie mam z nią do czynienia.- Niehls zdecydował sięna nieobowiązujący, nonszalancki ton.W kontakcie z robotem zawsze lepiej okazać wyższość.Bezustannie należy - w ten czy inny sposób - pokazywać im ich miejsce w szeregu.- Tak jest.Pan Gantrix przyjął również, że w ciągu wielu lat stał się pan autorytetem w kwestii plusów, stopnia użyteczności i minusów pola odwróconego czasu Hobarta.Prawda? Nieprawda? Proszę wybrać jedną z możliwości.Niehls zastanowił się.- Wybieram pierwszą.Musicie jednak wziąć pod uwagę, że moja wiedza jest raczej praktyczna, nie teoretyczna.Radzę sobie jednak z kaprysami Fazy bez konieczności ich tłumaczenia.Widzisz, jestem Amerykaninem z krwi i kości, stąd mój pragmatyczny zmysł.- Naturalnie.- Carl junior kiwnął swoją humanoidalną głową.Świetnie, panie Lehrer.Teraz przejdźmy do sedna sprawy.Jego Wysokość, Anarch Peak, stał się dzieckiem i wkrótce pod postacią płodu ponownie trafi do kobiecego łona.Zgadza się? To jedynie kwestia czasu, pańskiego czasu, ma się rozumieć.- Jestem świadomy tego - odrzekł Niehls - że Faza Hobarta obowiązuje w znacznej części OWM.Wiem też, że najdalej za kilka miesięcy Jego Wysokość znajdzie się w najbliższym kobiecym łonie.Szczerze mówiąc, cieszy mnie to.Jego Wysokość to wariat.Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, to potwierdzony klinicznie fakt.Świat, zarówno czasu Hobarta, jak i czasu standardowego, odniesie dzięki temu znaczną korzyść.Czy więcej można dodać?- Znacznie więcej - zapewnił go grobowym tonem Carl junior.Pochyliwszy się do przodu, położył na biurku Niehlsa plik dokumentów.Z całym szacunkiem nalegam, aby pan się z nimi zapoznał.Za pomocą obwodu wideo w układzie robota, Carl Gantrix z lubością patrzył, jak bibliotekarz przystępuje do lektury umyślnie pogmatwanych pseudodokumentów podsuniętych mu przez robota.Drzemiący w Niehlsie biurokrata połknął haczyk, odwróciwszy uwagę od robota, stał się nieświadomy jego poczynań.Tymczasem robot fachowo przesunął krzesło nieco na lewą stronę, w kierunku masywnej kartoteki podręcznej.Wydłużywszy prawą rękę, sięgnął palcowatymi chwytnikami do najbliższej kieszeni.Uszło to uwagi Lehrera, tak więc robot mógł bez przeszkód kontynuować manewry.Umieścił w kartotece zminiaturyzowane gniazdo nie większych od główki od szpilki robocich embrionów, do których dołączył maleńki lokalizator oraz urządzenie detonujące potężnej mocy z trzydniowym czasem odpalenia.Widząc to, Gantrix uśmiechnął się pod nosem.W posiadaniu robota pozostał już tylko jeden przedmiot.Czujnie spoglądając na Lehrera kątemoka, robot ponownie wykonał ruch w kierunku kartoteki, chcąc podrzucić tam ostatni element.- Purp - oznajmił Lehrer, nie podnosząc wzroku.Hasło odebrane przez audiokomorę kartoteki uruchomiło czynności awaryjne.Kartoteka zamknęła się jak szukający kryjówki skorupiak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •