[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy popchnął kartkę przez kontuar, Watterszauwa\ył z zadowoleniem, \e jego wcześniejsze obserwacje byłytrafne.Opalone knykcie mę\czyzny nie nosiły śladów zadrapańani blizn, typowych dla elektryków czy majstrów budowlanych.Palce były długie i wąskie, ale nadal bardzo męskie, podobniejak szerokie ramiona nieznajomego.Zdaniem ciekawskiegosprzedawcy takie dłonie pasowały bardziej do pisarza, mo\epianisty.Jednak klient dobrze wiedzieć, czego chce, tak \e ewentualnewątpliwości, jakie mógłby mieć Watters, co do jego znajomościrzeczy, szybko się rozwiały.Zamówienie było dosyć typowe,więc właściciel sklepu miał na składzie wszystkie \ądane artykuły:piętnastometrowy zwój miedzianego drutu o średnicy jednegocentymetra, jednowejściowy przełącznik dwustabilny z dwomaodkrytymi zaciskami, dobrej jakości no\yce do przecinania drutu,kilka śrubokrętów rozmaitych wielkości i taśma izolacyjna.Z wdzięcznością przyjął zapłatę w gotówce za te drobnesprawunki.Nie mógł wiedzieć, \e jego jedyny tego popołudniaklient wstąpił pózniej do dwóch innych sklepów, \eby poczynićdalsze zakupy, nie domyślał się te\ nawet, do czego mająposłu\yć te materiały.Zresztą wszelkie podejrzenia i tak rozwiałouprzejme zachowanie mę\czyzny i jego szczery uśmiech, rzuconyjeszcze na odchodne.W samym sercu stanu, z dala od tętniących \yciem miast,takich jak Richmond i Norfolk, poza sielską okolicą Blue RidgeParkway i malowniczymi widokami roztaczającymi się z krętejwstęgi szosy, znajduje się gęsto zalesiony obszar łagodnych257 wzgórz, w znacznej mierze nietkniętych jeszcze wpływem czasui portfeli przejezdnych turystów.Nocą powietrze przeszywa tutaj tylko cichy zew ptakówi cykanie świerszczy albo szum wiatru podą\ającego z biegiemstrumienia na północny wschód poprzez czubki bezlistnych drzew.Jak na listopad Wirginia doświadczała teraz pewnej anomalii.Stan ten dostąpił właśnie wątpliwego zaszczytu pobicia poprzed-niego rekordu największej liczby dni z zanotowanymi opadamiatmosferycznymi w jakimkolwiek miesiącu tego roku.Padało ju\od osiemnastu dni i dziewiętnastu nocy, a Will Vanderveen,zajęty twardo pracą w wilgotnym schronieniu stodoły znajdującejsię za jego skromnym domem, zaczynał powoli rozumieć, jakmusiał się czuć Noe.Kiedy myślał o arce unoszącej się na wodach potopu, czuł siępodniesiony na duchu, choć wcale nie wizją zbawienia.Wnętrze stodoły nie zmieniło się zbytnio przez ten krótki czas,odkąd ją wynajął, w znacznej mierze pozostało wręcz takie samo.Dało się tu zauwa\yć zaledwie kilka drobnych ró\nic: ogromnasterta pociętej słomy została uprzątnięta z betonowej podłogii zepchnięta na bok, \eby zrobić miejsce dla białej furgonetkiford econoline, która zajmowała znaczną część wolnej przestrzeni.Pod ścianą w głębi pomieszczenia, naprzeciwko rozsuwanychwrót, stanął du\y drewniany stół.Na jego nierównym blaciele\ały niezliczone narzędzia i materiały, cierpliwie czekając naswoją kolej.Oprócz artykułów zakupionych w sklepie elektrycznym Wat-tersa Vanderveen zdołał jeszcze zdobyć przenośny warsztatz lampą i specjalną lupą, która była niezbędna w bardziejprecyzyjnych etapach jego pracy.Wszystko to le\ało na stoleobok dwudziestowatowej lutownicy i około pięćdziesięciu gra-mów drutu lutowniczego firmy Antex.Poza lutownicą na stole znajdował się jeszcze cyfrowy ampero-mierz i dziesięć metrów giętkiego kabla.Jednak cały ten sprzętpołączony razem byłby zupełnie bezu\yteczny bez dwóch telefonówkomórkowych sieci Verizon, które Vanderveen kupił na przedmieś-ciach Richmond razem z trzymiesięcznym abonamentem ogólnokra-jowym.Za parę tygodni nie będą mu ju\ potrzebne, ale jakiekolwiekodstępstwo od standardowego planu mogłoby zwrócić czyjąś uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •