[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z czarnych prostokątów cieni rzu-canych przez ławki szeroko otwarte oczy wpatrywały się czujnie w główne drzwi.Mnisi byli przygotowania i uzbrojeni, czekali na intruzów.Za nimi jaśniał w gloriibezcenny, zagrożony święty Kroll.Przez łubinowe okno wwierciła się i niezauważenie upadła na posadzkę szkla-na nasturcja.Chwilę pózniej w otworze pojawiła się głowa ozdobiona włosamidługości zamszu.Głowa rozejrzała się i uśmiechnęła: teren był czysty.Właści-ciel głowy wiedział jednak doskonale, że są tu wszyscy, ustawieni według trady-cyjnego Strategicznego Schematu Sakralnego Numer Trzy.Przeszedł szkolenie,więc wiedział o tym.Poza tym jego doskonałe zródła wywiadowcze informowa-ły, że dwudziestu pięciu mnisich strażników ukrywa się za ławami na przedzienawy, a następne trzy tuziny czają się w krużgankach.Pozostałych sześciu obsta-wia chrzcielnice i pulpit.Cóż za naiwność ze strony tego zgrzybiałego Papy JerzaXXXIII! Czy on naprawdę myśli, że dadzą się nabrać na ten przestarzały wybiegtaktyczny?Przywiązawszy linę, którą przed chwilą zrzucił, brat Otoczak napiął muskułyzahartowane podczas tygodni wdrapywania się w dzwonnicy i fachowym ruchemopuścił się do konfesjonału.Zaraz po nim to samo uczyniło pięciu kolejnych in-truzów.Serca waliły im jak młoty, żołądki podchodziły do gardeł.Znali swoje za-danie.Dostali rozkaz z góry, tego ranka dostarczył go w kopercie z nienaruszonąpieczęcią gołąb pocztowy.Zbliżał się punkt kulminacyjny miesięcy przygotowań.Na umówiony dyskretny znak dwaj intruzi zdjęli sandały, skoczyli, chwytającsię żelaznych świeczników wystających z filarów, przerzucili się nad kratą i za-miatając habitami, wylądowali na krużganku pierwszego piętra.Obaj natychmiastumknęli, jeden na wschód, a drugi na zachód.Trzy.dwa.jeden.Dokładnie o czasie dwie kadzielnice o dużym polu ra-37 żenia uderzyły w środek głównej nawy, eksplodując potężnymi pióropuszami gry-zącego niebieskiego dymu.Ukryty w konfesjonale Szlam Dżi-had zacisnął kapturna głowie i zadrżał.Czy te kadzielnice muszą być aż tak głośne? Tyle miesięcytreningu, a wciąż nie mógł się przyzwyczaić.Przynaglony niecierpliwym kopniakiem szturmowego sandała brata Otocza-ka, Dżi-had pod osłoną ściany dymu wypadł przez rzezbione drzwi konfesjonałui z podciągniętym habitem rzucił się w stronę głównego ołtarza.Zza jednej z ławwynurzył się potężnie zbudowany mnisi strażnik.Otoczak zauważył go, facho-wym ruchem zdjął swoją równomiernie obciążoną stułę i zaczął wymachiwać niąw powietrzu, obliczając trajektorię lotu i siłę rażenia.Przerażony Dżi-had takżezdjął stułę, zacisnął oczy i miotnął nią na oślep w stronę nacierającego przeciw-nika.To koniec, gra skończona.Usłyszał łomot i głośny huk, toteż odważył sięotworzyć oczy.Jakimś cudem strażnik leżał na ziemi ze skrępowanymi kostkami,zagrzebany w odłamkach rozłupanej ławy.Może w końcu zacząłem chwytać cośz tego rzucania stułą, pomyślał Dżi-had.Jego improwizowany bolas tymczasem zwisał mu nad głową ze świecznika.Trzy kolejne stuły i bojowe kadzielnice rzucone z góry sprawiły, że obronaNawtykanu upadła, zdołała jednak podnieść alarm.Głośny dzwięk dzwonów wy-pełnił rozległe pomieszczenia bożego przybytku, toksyny przerażenia zatruły po-wietrze.System sakralnego bezpieczeństwa pokazał swoje możliwości.Automa-tyczne zasuwy zamknęły główne drzwi i odcięły dostęp do dzwonnicy.Ozdobnazasłona zsunęła się z góry i wylądowała u stóp ołtarza, tworząc nienaruszalną,wysoką na osiemnaście stóp barierę.Dżi-had obgryzał paznokcie i krzywił się, gdyż dym szczypał go w oczy.Na-gle u podstawy schodów prowadzących do ołtarza wylądowała przewrócona ła-wa, chwilę pózniej następna legła na niej w poprzek, tworząc w ten sposób przedzasłoną zaimprowizowaną huśtawkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •