[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw musiał nauczyć się przyznawać do swojej odmienności, potem z nią żyć,a w końcu pojąć ją.Potrzebne więc było zagrożenie tego, co w nim wyjątkowe  najpierw przez psy-chiczny szok wywołany przejściami fazowymi w czasie ataku na Newtona, a potemprzez sposób, w jaki umarł Mor, za co, jak sam doskonale wiedział, był odpowiedzial-ny  by zmusić go do walki o przeżycie.W tej ostatecznej bitwie zrozumiał wreszcie,kim jest  i nikt inny nie byłby w stanie tego zrobić.Jedynie Anea wiedziała, kim onjest, nie musząc tego rozumieć  do odwiecznego dziedzictwa kobiety należy bowiemocenianie bez potrzeby poznania.Sayona, William i kilku innych miało się domyślać,ale nigdy nie zrozumieć.Reszta ludzkości nigdy nie miała się dowiedzieć.A on.on sam, wiedząc i rozumiejąc, był jak człowiek, który nauczył się czy-tać i bierze pierwszą książeczkę z biblioteki, gdzie półki ciągną się w nieskończoność.Dziecko w kraju wielkoludów.Anea, Sayona, Galt i inni wrócili razem z nim do Tom-blecity.Nie musiał ich o to prosić.Podążali za nim instynktownie. 370 Sekretarz obronyMężczyzna był dziwny.Ludzie już zaczynali o tym mówić.I fakt ten krył w sobie zalążek przyszłych kłopo-tów.Należało, zastanawiał się Donal, podjąć kroki, by uczynić nieszkodliwą podobnąopinię.Stał w pozycji, która była dla niego typowa w ostatnich czasach  samotnie nabalkonie swojej rezydencji w Tomblecity, z rękami założonymi do tyłu jak żołnierz poskończonej paradzie, patrząc na Drogę Mleczną i nieznane gwiazdy.Usłyszał, że Aneapodchodzi do niego z tyłu.371  Sayona przyszedł  powiedziała.Nie odwrócił się.Po chwili odezwała się znowu. Chcesz, żebym porozmawiała z nim sama?  zapytała. Przez chwilę  odparł Donal, nadal bez ruchu.Słyszał jej oddalające się kroki.Znowu zapatrzył się w gwiazdy.Po chwili dał się słyszeć męski głos i szmer rozmo-wy.Z tej odległości słowa nie dawały się rozróżnić, ale Donal nie musiał słuchać, bywiedzieć, o czym mówią.Osiem miesięcy minęło od momentu, kiedy otworzył oczy na cały wszechświat,który ukazał się tylko jemu.Osiem miesięcy  pomyślał Donal.W tym krótkim czasieprzywrócono porządek na cywilizowanych światach.Utworzono parlament z wewnętrz-nie wybieraną radą złożoną z trzydziestu dwóch reprezentantów, po dwóch z każdegoświata.Właśnie dzisiaj na Cassidzie parlament ten wybrał go na stałego sekretarza obro-ny.Donal wytężył umysł i spróbował rozgryzć, o czym w tym momencie mógł Sayonarozmawiać z Aneą.372 .a potem obszedł całą salę, niedługo przed głosowaniem  Sayona mówiłteraz półgłosem w tylnym pokoju. Tu powiedział słowo, tam słowo, nic ważnego.Alekiedy skończył, miał wszystkich w ręku.Było tak, jakby przez ostatni miesiąc obracałsię wśród delegatów do parlamentu. Tak  odpowiedziała Anea. Mogę to sobie wyobrazić. Rozumiesz to?  spytał Sayona patrząc na nią uważnie. Nie  powiedziała pogodnie. Ale widziałam to.On jaśnieje.jak atomowyrozbłysk pośród pola pełnego małych ognisk.Ich małe światełka bledną, kiedy znajdąsię zbyt blisko niego.A on osłania swój blask, kiedy jest wśród nich, żeby ich nieoślepić. Więc nie jesteś zmartwiona? Zmartwiona?  Jej szczęśliwy śmiech rozniósł jego niemądre pytanie w strzępy. Wiem  powiedział Sayona poważnie  jaki on ma wpływ na mężczyzn.I do-myślam się jego wpływu na kobiety.Czy jesteś pewna, że niczego nie żałujesz? Jak mogłabym?  Ale nagle spojrzała na niego pytająco. Co masz na myśli?373  Po to właśnie dzisiaj przyszedłem  odparł Sayona. Muszę ci coś powie-dzieć.o ile będę mógł zadać ci pewne pytanie, kiedy skończę. Jakie pytanie?  spytała ostro. Najpierw pozwól mi powiedzieć  odparł. Potem możesz odpowiedzieć lubnie, jak zechcesz.To nic takiego, co mogłoby cię dotknąć.teraz.Tyle że powinienembył powiedzieć ci wcześniej.Obawiam się, że odkładałem to, dopóki.cóż, aż dalszeodkładanie przestało być możliwe.Co wiesz o swojej historii genetycznej, Aneo? Jak to?  Spojrzała na niego. Wiem wszystko. Ale nie to  powiedział Sayona. Wiesz, że przeznaczono cię do pewnychrzeczy. Położył starą szczupłą dłoń na krawędzi jej krzesła takim gestem, jakbybłagał o zrozumienie. Tak.Umysł i ciało  odpowiedziała patrząc na niego.* * * I coś jeszcze  powiedział Sayona. Trudno to wyjaśnić w jednej chwili.Ale wiesz, co kryło się za nauką Montora, prawda? Zagrażała ludzkiej rasie jako ca-374 łości, jako jednej społeczności, samonaprawiającej się w tym sensie, że kiedy pewnejej składniki umierają, zastępowane są przez rodzące się nowe składniki.Taką całościąmożna manipulować poprzez statystyczne naciski, do pewnego stopnia w podobny spo-sób, jak ludzką istotą można manipulować poprzez nacisk fizyczny i emocjonalny.Jeślizwiększymy temperaturę w pokoju, znajdujący się w nim człowiek zdejmie marynarkę.To był klucz Williama do władzy. Ale. spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jestem jednostką. Nie, nie.Zaczekaj. Sayona podniósł rękę. Taka była nauka Montora.NaukaExotików wychodziła z podobnych założeń, ale obrała inny punkt widzenia.Uważali-śmy, że ludzką rasą  jako całością o stałym tempie wzrostu i ewolucji  możnamanipulować poprzez narodziny udoskonalonych jednostek pośród tworzącej ją masy.Sądziliśmy, że kluczem do tego jest selekcja genetyczna  naturalnym lub przypadko-wym, bądz też kontrolowanym. Ale tak jest!  zawołała Anea. Nie  Sayona wolno pokręcił głową. Myliliśmy się.Tego rodzaju manipu-lacja nie jest naprawdę możliwa, jedynie analiza i wyjaśnianie.Jest to podejście odpo-375 wiednie dla historyka, dla filozofa.I byliśmy nimi, Aneo, my, Exotikowie, dlatego teżwydawało nam się to nie tylko niezbite, ale i doskonałe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •