[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nazywam się Clara Gardner - przedstawiam się nerwowo.- Robimy z Angelą projekt do szkoły.Kiwa głową.Na jej szyi dostrzegam ogromny złoty krzyż z postacią Chrystusa.- Możesz zaczekać tutaj.Powinna się niedługo pojawić.Idę za matką Angeli korytarzem w głąb teatru.Wokoło panują nieprzeniknione ciemności.Słyszę, jakkobieta odsuwa się i raptem na scenie pojawia się krąg światła.- Siadaj, gdzie chcesz.Kiedy wzrok mi się przyzwyczaja, widzę, że w sali stoją okrągłe stoliki przykryte białymi obrusami.Podchodzę do najbliższego i siadam przy nim.- Jak pani myśli, kiedy Angela się zjawi? - pytam, ale kobiety już nie ma.Czekam może pięć minut - wystarczająco długo, żeby spanikować - gdy w końcu Angela wpada przezboczne drzwi.- Oj, przepraszam.Próba się przeciągnęła.- Na czym grasz?- Na skrzypcach.Nietrudno ją sobie wyobrazić z instrumentem wetkniętym pod brodę, rzępolącą jakąś rzewnąrumuńską melodię.- Mieszkasz tutaj?- Tak.Na górze jest mieszkanie.- Tylko ty i mama? Spogląda na swoje dłonie.- Tak - odpowiada.- Tylko mama i ja. - Ja też nie mieszkam z tatą - mówię.- Tylko z mamą i bratem.Podnosi wzrok i przez kilka sekund przygląda mi się badawczo.- Dlaczego się tu przeprowadziliście? - pyta.Siada na krześle naprzeciwko i patrzy na mnie poważniemiodowymi oczami.- Podejrzewam, że w rzeczywistości wcale nie podpaliłaś swojej szkoły.- Słucham?Spogląda na mnie współczująco.- Krążą takie słuchy.Nie wiedziałaś, że twoja rodzina musiała zwiewać z Kalifornii z powodu twoichniecnych postępków?Roześmiałabym się, gdyby nie ogarniająca mnie zgroza- Nie martw się - pociesza Angela.- To przycichnie.Plotki Kay zawsze przycichają.To imponujące,jak szybko udało ci się zrobić sobie z niej wroga.- Aha, dzięki.- Uśmiecham się znacząco.- A pomijając moje niecne postępki, przeprowadziłyśmy sięz powodu mojej mamy.Miała dość Kalifornii.Uwielbia góry i uznała, że chce, żebyśmy dorastaligdzieś, gdzie niekoniecznie musimy codziennie oglądać powietrze, którym oddychamy.Uśmiecha się, słysząc mój żart, ale tylko z grzeczności.To taki litościwy uśmieszek.Znowu zapadamilczenie.- Dobra, dość tego gadania - rzucam nerwowo.-Porozmawiajmy lepiej o projekcie.Myślałam oczasach królowej Elżbiety.Mogłybyśmy opowiedzieć, co to wtedy znaczyło być kobietą, nawetkobietą u władzy.Taki lekko feministyczny projekt. - Prawdę mówiąc, mam inny pomysł.- Dobra, strzelaj.- Mogłybyśmy przygotować prezentację o aniołach z Mons.Omal się nie dławię.Gdybym piła wodę, mogłabym opluć stół.- Co to takiego anioły z Mons? - pytam.- To historia z czasów I wojny światowej.Doszło wtedy do bitwy między Niemcami i Anglikami i ciostatni, choć dużo mniej liczni, wygrali.Krążyły słuchy, że Brytyjczykom pomogły widma,tajemniczy mężczyzni, którzy strzelali do Niemców z łuków.Według jednej z wersji mężczyzni stalimiędzy walczącymi armiami w powodzi nieziemskiego światła.- Ciekawe.- Tylko tyle udaje mi się wydusić.- To oczywiście mistyfikacja.Całą historię wymyślił jakiś pisarz, a potem wymknęła się spod kontroli.Coś w rodzaju opowieści o UFO, zwariowana historia, którą przekazuje się z ust do ust.- W porządku - mówię, wciągając powietrze.- Wygląda na to, że odrobiłaś pracę domową.Wyobrażam sobie wyraz twarzy mamy, kiedy powiem jej, że przygotowuję projekt o aniołach.- Pomyślałam, że to może być ciekawe dla reszty klasy - ciągnie Angela.- Określony moment wczasie, tak jak sugerował pan Erikson.I mogłybyśmy odnieść to do współczesności.Mój mózg pracuje na pełnych obrotach, próbując wymyślić jakiś taktowny sposób na ucięcie jejkoncepcji.- Tak, no cóż.Wprawdzie pomysł z Elżbietą naprawdę mi się podobał, ale.- plączę się.Angela się uśmiecha. - Co takiego?- Powinnaś zobaczyć swoją twarz - pokpiwa.- Wyglądasz na niezle spanikowaną.- Co? Wcale nie.Pochyla się nad stołem.- Chciałam się zająć aniołami - mówi.- Ale to musi mieć związek z Wielką Brytanią.A to najlepszahistoria o aniołach i Wielkiej Brytanii, jaką znalazłam.Pomyśl, jak obłędnie by było, gdyby to byłaprawda.Serce ciąży mi tak, jakby zaraz miało wpaść do żołądka.- Zdaje się, że mówiłaś, że to mistyfikacja.- No tak.Przecież chodzi o to, żeby wszyscy tak myśleli.Tego by chcieli, prawda?- Kto taki?- Anielici - odpowiada Angela.Wstaję.- Ej, Claro, usiądz.Wyluzuj.- A potem dodaje.- Ja wiem.- Co takiego wi.- Usiądz - odzywa się Angela.W języku aniołów.Szczęka mi opada.Dosłownie.- Skąd.?- A co, myślałaś, że jesteś jedyna? - pyta kąśliwie, oglądając sobie paznokcie.Opadam na krzesło.Myślę, że można to uznać za prawdziwe, najprawdziwsze objawienie.Nigdy wżyciu nie spodziewałabym się natknąć na innego anielitę w Liceum Jackson Hole.Jestem ogłuszona.Angela natomiast jest tak pobudzona, że właściwie mogłaby strzelać iskrami.Przygląda mi się przezchwilę, po czym podskakuje.- Chodz! Wpada na scenę z uśmiechem kota, który właśnie zjadł kanarka.Macha niecierpliwie ręką, żebym doniej dołączyła.Wstaję i powoli wdrapuję się na schody wiodące na podest, rozglądając się po pustejsali.- Co takiego?Zdejmuje płaszcz i rzuca w ciemność.A potem cofa się kilka kroków i staje na wyciągnięcie ręki.Odwraca się do mnie twarzą.- No dobra - mówi.Zaczynam się naprawdę niepokoić.- Co ty wyprawiasz?- Ukaż mi się - prosi Angela w języku aniołów.Ciemność rozcina nagły błysk światła, jak z flesza.Mrugam i zataczam się pod nieoczekiwanym ciężarem skrzydeł wyrastających mi z łopatek.Angelauśmiecha się do mnie promiennie, swoje skrzydła ma szeroko rozpostarte.- A więc to prawda! - woła podniecona.W jej oczach błyszczą łzy.Leciutko marszczy brwi i jej skrzy-dła znikają z furkotem.- Teraz ty powiedz.- Ukaż mi się! - krzyczę.Znowu pojawia się błysk i oto Angela stoi ze skrzydłami na widoku.Klaszcze w dłonie z zachwytu.Jawciąż jestem zaszokowana.- Skąd wiedziałaś? - pytam.- Naprowadziły mnie ptaki.To, co mówiłaś wtedy na lekcji.I to tyle, jeśli chodzi o incognito.Mama mnie zabije.- Mnie też ptaki doprowadzają do szaleństwa.Ale nie wiedziałam, czy to nie zwykły zbiegokoliczności.A potem usłyszałam, że wymiatasz na francuskim - daje.- Ja sama wybrałamhiszpański.Jestem dobra, bo płynnie mówię po włosku.To dzięki rodzinie mojej mamy i wakacjom we Włoszech.Hiszpański iwłoski są podobne, to języki romańskie i w ogóle.Tak w każdym razie to wygląda, jeśli chodzi o mnie.Nie mogę przestać gapić się na jej skrzydła.Szokuje mnie, że widzę je u kogoś, kogo nie znam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •