[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mieszajcie mi tu dwóch różnych spraw! - zniecierpliwił się porucznik.- Przecieżten rudy mu płacił! I nie miało to nic wspólnego z cmenta­rzem.Ja muszę wreszcie.- A co on właściwie robi, ten plastyk? - za­ciekawił się nagle Pawełek.- Od czego on jest pla­styk?- Od biżuterii artystycznej.Szlifuje kamienie ozdobne i oprawia.- Ach!.- wyrwało się znów pani Krystynie.Pan Roman z niepokojem popatrzył na żonę.- Co to ma znaczyć? Czy i ty masz tu jakieś podejrzane konszachty.?- Ach, nie! Ach Boże drogi, nareszcie rozu­miem.!- Co pani takiego rozumie? - zainteresował się porucznik, kiedy pani Krystyna urwała.- Ja bym też chciał rozumieć.Nawet jestem do tego po­niekąd zmuszony.Pani Krystyna była wyraźnie zmieszana i zakłopotana.- Pojęcia nie mam, co zrobić.Wie pan, ja to usłyszałam niejako w zaufaniu.Jakoś mi nieprzy­jemnie powtarzać.- Przykro mi, proszę pani, ale o zaufaniu to już teraz ja decyduję.Muszę się, niestety, dowie­dzieć wszystkiego.Nie mogę zostawić niejasności.- Ale niech pan przynajmniej nie ujawni, że to ja powiedziałam.No.Ja po prostu rozumiem te krzyki pana Jonatana.Pani Wanda mi się pożaliła, powiedziała, że jej mąż miał bursztyn, podobno niezwykle piękny, trójkolorowy.- Jedenaście deko - wtrącił pan Roman.- Skąd wiesz? Mówił ci o tym?- Dość mgliście.Ten bursztyn mu przepadł.- Wcale nie przepadł, to znaczy owszem, teraz widzę, że chyba rzeczywiście przepadł.Miał być z niego zrobiony wisior dla pani Wandy i pan Jonatan dał go do oszlifowania.Jakiemuś plastykowi.Dał go bez żadnego pokwitowania, bez niczego, i zdaje się, że nawet nie znajego nazwiska.Pani Wanda twierdzi, że to oszust, że jej mąż dał się brać, i jest pełna rozgoryczenia.Podobno, ja powtarzam jej opinię, ten plastyk zwyczajnie to ukradł a pan Jonatan cały czas usiłuje bagatelizować sprawę, z nadzieją, że jeszcze ten bursztyn odzyska.Czuje się.no, skompromitowany.Boi się panicznie żo­ny i teścia.- A nie mówiłam? - wtrąciła Janeczka.- To jednak była duża lekkomyślność, taki bursztyn to wartościowa rzecz.- No, nareszcie! - westchnął porucznik z ul­gą.- Co za szczęście, że pani o tym powiedziała! Ileż ja się nagłowiłem, o co im chodzi, nic nie wie­działem o tym bursztyniei myślałem, że Jonatan sprzedaje.- Jak to?! - przerwał z oburzeniem Pawełek.- To oni mówili o sprzedawaniu bursztynu? I że bursztyn znalazł, a nie to z grobu.?- No pewnie, że bursztyn - odparła Jane­czka, zanim porucznik zdążył się odezwać - Ja już teraz wszystko rozumiem.Ten z uszami, chciałam powiedzieć ten plastyk handluje bursztynem.Sprze­dawał go Rudemu i za to brał od niego pieniądze.I chciał sprzedać mu także bursztyny pana Jonata­na, a pan Jonatan nawet mu ich nie chciał pokazać, bo pewnie bał się, że też ukradnie.A pan Łubiański przecież mówił, że pan Jonatan prędzej by sprzedał Maciusia, a na bursztynie będzie sypiał.Więc to wszystko kotłuje się dookoła bursztynu, a cmentarz to całkieminna sprawa.- Zgadza się - przyświadczył rozważający jej słowa Pawełek.- A pan chodziza plastykiem, bo co? Bo on kradnie i chciał go pan złapać na gorącym uczynku?Porucznik westchnął.Dzieci znów odgadły za dużo.Pomyślał, że już będzie lepiej ich wiadomości skorygować niż pozostawić w stanie chaosu.Śle­dztwu w tej fazie nie mogłoto zaszkodzić.- Nie tylko.Widzicie.nasz bursztyn to łako­ma rzecz.W końcu nie ma go nigdzie więcej na świe­cie, a i u nas coraz mniej.Kiedyś byty z niego piękne rzeczy, słyszeliście może kiedyśo bursztynowej ko­mnacie.? Przepadła, nieodwracalna strata.Nie chcemy, żeby przepadło więcej.Przyjeżdżają tu róż­ni ludzie z różnych krajów, wykupują najpiękniejsze bursztynyi wywożą.- Chyba jest zakaz.? - przerwał pan Chabrowicz.- Owszem.Wywożą nielegalnie.Staramy się to ukrócić, co nie jest łatwe, bo nie sposób skontro­lować tak szczegółowo wszystkich turystów prze­kraczających granicę.Trzeba raczej sprawdzać, kto kupuje.Tu wyszła na jaw nieprzyjemna sprawa, okazało się, że ten właśnie plastyk, o którym mowa, wykupywał bursztyn od rybaków, rzekomo do szli­fowania, a naprawdę sprzedawał go cudzoziem­com.A wyszukiwał najładniejsze okazy, wyjątkowo piękne, unikalne.Już nie pierwszy rok ten proceder uprawia, a ostatnio rozbestwił się wprost bezczel­nie.Jego klienci również, ci dwaj, ten wasz rudy i ły­sy, też nie pierwszy rok kupują, przeważnie od nie­go, a czasem bezpośrednio od rybaków, a jemu dają do szlifowania.Przyznam się, że bardzo długo nie mogłem na nich trafić, dopiero teraz jestem taki mą­dry.- To znaczy wiedział pan, że on sprzedaje, ale nie wiedział pan komu i dlatego chodził pan za nim? - upewnił się Pawełek.- No właśnie.- Ale przecież Rudy Sprężynowiec kupował i od rybaków - przerwała Janeczka z wyraźną na­ganą.- Z takim jednym spotykał się ciągle, on ma na imię Bronek, pan powinien o tym wiedzieć.My wiemy, a pan nie?Porucznik westchnął rozdzierająco.- A kupował, kupował - rzekł z goryczą.- A wiecie, co kupował?- Jak to.? Nie bursztyn?- Nie.Właśnie wcale nie bursztyn i chyba tyl­ko to jedno trochę mnie usprawiedliwia.Wiem o tym Bronku, wiem i o innych, zwróciłem uwagę na niego, bo ciągle mi się kręcił między rybakami i bardzo szybko wykryłem, o co mu chodzi.Nie zgadniecie nigdy w życiu.O ryby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •