[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszałaś, Różo - rzekła w końcu Dona Rita z pewnym zniecierpliwieniem.Róża poczekała jeszcze chwilę, zanim odpowiedziała:- Tak, proszę pani.Ale tam czeka na pana w sieni jakiś człowiek.Marynarz.Nie mógł to być nikt inny tylko Dominik.Zaświtało mi w głowie, że przecież odkąd powróciliśmy, nie widziałem się z nim wcale i nie pokazałem się na statku, co było niezwykłe, wprost niesłychane i jakby obliczone na to, aby zaniepokoić Dominika.- Ja już go przedtem widziałam - tłumaczyła Róża.- Powiedział mi, że od samego południa ugania się za panem i że nie chciałby odejść bez zobaczenia się z panem bodaj na chwilę.Poradziłam mu więc, aby poczekał w sieni, aż pan będzie wolny.- Bardzo dobrze - rzekłem.Odzyskując swą zwykłą postawę nadmiernie zajętej pokojówki, która nie ma chwili czasu do stracenia, Róża wybiegła z pokoju.Ociągałem się jeszcze, zatopiony w atmosferze urojonego świata przesyconego łagodnym światłem, orgią kwiatów, nieprawdopodobieństwem barw i jakimś niepojętym szczęściem spływającym z kopuły nieba rozpiętej nad ziejącą przepaścią, z której wyglądała groza.Owładające mną coraz silniej uczucie przerażenia wydało mi się nagle przyrodzoną atmosferą tego fantastycznego świata.Ale rozwiało się to wszystko, gdy usłyszałem szept Dony Rity, tak pełen bezgranicznej trwogi, że włosy zjeżyły mi się na głowie:- Mon Dieu! I co teraz będzie?Podniosła się z kanapy i podeszła do okna.Z chwilą gdy wniesiono lampy, wszystkie szyby stały się czarne jak atrament, bo noc już zapadła, a ogród pełen drzew i wysokich krzewów przesłaniał światło gazowych latarń na głównej alei Prado.Cokolwiek miało oznaczać pytanie Dony Rity, nie mogła spodziewać się odpowiedzi zza okna.Ale jej szept uraził mnie, dotknął we mnie boleśnie czegoś, co było w mej naturze niezmiernie głębokie, niezmiernie subtelne i nieskończenie przenikliwe.Powiedziałem nie ruszając się z otomany:- Niech pani się uspokoi.Znajdzie pani zawsze jakiś dzwonek pod ręką.Dostrzegłem, że niecierpliwie wzruszyła obnażonymi ramionami.Czoło jej opierało się o czarną szybę, a nad jej pięknym, silnie zarysowanym karkiem widniał gęsty splot rdzawych włosów spiętych wysoko nad głową złotą strzałą.- Pan postanowił być nieubłagany - rzekła bez gniewu.Zerwałem się z miejsca, ona zaś odwróciła się i podeszła ku minie odważnie, z tęsknym uśmiechem na śmiałej, młodzieńczej twarzy.- Wydaje mi się - przemówiła głosem, który zdawał się być jedną falą miłości - że zanim się taką rzecz postanowi, należałoby starać się zrozumieć.Przebaczenie jest bardzo pięknym słowem.Piękną inwokacją.- Istnieją także inne piękne słowa w języku ludzkim, jak upojenie, wierność, nawet płochość - a jeżeli chodzi o inwokację, jest ich również dużo, na przykład: « Niestety » albo «Boże, miłosierdzia!»Staliśmy bardzo blisko siebie.Jej wąskie oczy były równie zagadkowe jak zawsze, ale twarz, w której nie było nigdy fałszu ni obłudy, twarz piękna jak natchnienie artysty, wyrażała w tajemniczy sposób tak bezgraniczną cierpliwość, że uczułem się nagle głęboko zawstydzony.- Tego nie można w ogóle ująć w słowa - rzekłem.- Ta rzecz przerasta przebaczenie, zapomnienie, przerasta gniew czy zazdrość… Nie ma między nami dwojgiem nic, co by nas skłoniło do wspólnego działania.- Więc może by trzeba odwołać się do czegoś, co jest wewnątrz nas, do czegoś, przyzna pan, pokrewnego w nas obojgu?- Niech pani nie będzie dziecinna - rzekłem.- Pani daje ludziom z całą mocą świeżości wrażenia i uczucia stare jak świat i wyobraża sobie, że można ten urok przełamać, odrzucić w każdej chwili! Ale to nie jest możliwe.Obecna sytuacja jest nie do zniesienia.Zapomnienie, podobnie jak wszystko inne, może przyjść tylko od pani.Słuchała z lekko rozchylonymi wargami, jak gdyby czyhając na następne słowa.- Jest w panu jakiś szlachetny płomień - rzekła - którego nie jestem w stanie ogarnąć.Nie rozumiem.Proszę mi wierzyć, że nie chodzi mi o siebie.A pan, czy wyruszy tej nocy znowu…- Tak jest, Dono Rito [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •