[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Na jakiej są panowie stopie? Na przyjacielskiej.Często razem łowimy.Chyłka wciągnęła powietrze. Wydaje mi się, że nie tylko panowie łowili. Ależ. Karty?  podsunęła. Wspominki? Od czasu do czasu jakiś alkohol? Być może. To od Antoniego dowiedział się pan o papierosach, prawda? Słucham?Mężczyzna cofnął się o pół kroku. O fajkach, które nielegalnie kupuje pan od Sakrata Tatarnikowa? Ale ja. Nie dziwię się, że pański przyjaciel się tą wiedzą podzielił  ciągnęła Joanna.W końcu cztery pięćdziesiąt to niewiele w porównaniu z ceną w sklepie.Jakie pan palił?Camele? Normalnie kosztują pewnie czternaście złotych, prawda? Ale ja niczego złego. Uczestniczył pan w procesie przemytu, panie Stanisławie. W żadnym wypadku  żachnął się, ale cały pobladł.Kordianowi niespecjalniepodobało się terroryzowanie Bogu ducha winnego staruszka, ale cel był szczytny.Przynajmniej taką Oryński miał nadzieję. Nie jesteśmy z wymiaru sprawiedliwości  powiedziała Chyłka, unosząc ręce.Sama kupuję na bazarze, bo uważam, że nie ma logicznego usprawiedliwienia dla takwysokiej akcyzy.Jeśli ktoś chce się truć, proszę bardzo, co państwu do tego? Decydującsię na to, obywatel nie godzi się jednak, by zatruwać portfel.Jedno z drugim niepowinno mieć nic wspólnego. Tak, ja. Potrzebujemy natychmiast dostać się do domu Antoniego. Ależ. To dla jego dobra  zapewniła Joanna. Nie szukamy brudów na nikogo, na pewnopan to rozumie.Antoni jest naszym kluczowym świadkiem, zresztą może widział pan, że złożyłam mu wizytę. Tak, on mówił, że pani.na molo. Potrzebujemy dostępu do mieszkania. Ale w jakim celu? W celu pozyskania kluczyków, panie Stanisławie.Kordian współczuł staruszkowi.Prawniczka przypuściła zmasowany atak, w dodatkucały czas niezauważenie się zbliżając.Aplikantowi wydawało się, że mężczyzna nieomalsię zgodził, ale pokręcił głową.Zmienił zdanie dopiero, gdy Chyłka zacytowała mu wyimaginowany przepis mówiącyo karze grzywny dla osób nabywających nielegalnie towary bez akcyzy.Narzucił nasiebie kurtkę, a potem zaprowadził ich pod budynek, przy którym stał passat.Mężczyzna wyjął zapasowy klucz z otwartej skrzynki na listy, a potem wpuścił ich dośrodka.Kordian pożałował, że sami nie pomyśleli o sprawdzeniu tego miejsca. Kluczyki powinny być w pierwszej szufladzie  powiedział Stanisław, wskazując nakomodę stojącą w przedpokoju.Chyłka podeszła do niej, a potem szeroko się uśmiechnęła.Podziękowali staruszkowii zapewnili go, że Antoni będzie mu wdzięczny.Na odchodnym Stanisław wymusił nanich obietnicę, że nie zająkną się nikomu słowem o tym, że nielegalnie kupowałpapierosy. Skąd wiedziałaś?  zapytał Kordian, gdy stanęli przy aucie. Strzelałam.Gdyby nie kupował, miałam przygotowaną inną wersję. Szybka akcja. Szybka i udana  odparła. A teraz zasiadaj za sterami tego potwora szos.Ja pojadęza tobą iks piątką. Co takiego? Mam sam. Przed chwilą miałeś jaja jak księżyce Jowisza, Zordon.Odnajdz w sobie jeszczetrochę odwagi. Tylko że. Wsiadasz, jedziesz do przejścia granicznego  oznajmiła. Potem wychodziszi opierasz się o maskę.Czekasz.Czekasz i czekasz, aż ktoś do ciebie podejdzie.Czypodbije, jak mawiacie w swoim hip-hopowym slangu.Powiesz, że przysłał cię Sakrat,który sam od jakiegoś czasu jest niedysponowany.  Ale.ktoś do tej pory pewnie zajął jego miejsce. Mhm. Martwi mnie ten potencjalny konflikt interesów, do którego mogłoby dojść. Nie bój nic, Chyłka będzie tuż za tobą. To ma mnie uspokoić? Wsiadaj do auta i jedz. Ale. Martwić będziemy się pózniej  dodała, klepiąc go po plecach. To mrówki, Zordon,a nie grozni gangsterzy.Panimajesz?Wsiadł do samochodu, ale wcale nie był przekonany, czy dobrze robi. 8Kordian zaparkował na błotnistej drodze niedaleko przejścia granicznego Kuznica-Bruzgi.Kilkadziesiąt metrów dalej pierwsza grupa mrówek przekopywała plecaki, a zanimi, wzdłuż ogrodzenia, ciągnął się długi korowód przemytników.Wokół pełno byłotekturowych opakowań i folii, okolica przywodziła na myśl krajobraz po bitwie.Oryński wysiadł z samochodu i zaciągnął się elektronicznym papierosem.Toczącwzrokiem po mrówkach, stwierdził, że zdecydowana większość to mężczyzni kołodwudziestki.Wszyscy pochylali się lub przykucali przy torbach i plecakach, buty mielicałe w błocie.Kilku spojrzało na Kordiana, ale nie zainteresowało się jego obecnością.Po tej stroniegranicy działali zupełnie legalnie  a przynajmniej tak można było wywnioskowaćz tego, że specjalnie nie kryli się ze swoją działalnością.Tymczasem państwoodnotowywało wielomiliardowe spadki wpływów do budżetu.Aplikant czekał, aż któryś z przemytników zwróci uwagę na passata.Wprawdzie niesprawiali wrażenia, jakby poza fajkami obchodziło ich cokolwiek innego, ale wieść jużpewnie rozeszła się szmerem w szeregach.W końcu jeden z mężczyzn wyprostował się,spojrzał na samochód, a potem ruszył w jego kierunku.Oryński schował e-papierosa do kieszeni i przysiadł na masce. Co jest?  zapytał handlarz, skinąwszy na niego. Jestem za Tatara  oznajmił lakonicznie Kordian.Uznał, że oszczędność w słowachbędzie najlepszą taktyką.Rozmówca był ubrany w ortalionowy dres, miał na sobie wiatrówkę i przetartączapkę z daszkiem.Rozbiegany wzrok świadczył o tym, że czymś się wspomagał  niealkoholem, bo Oryński nie czuł znajomej woni. Coś ty za jeden?  zapytał przemytnik, taksując go wzrokiem.Młody prawnik nie miał czasu na przebranie.Zrzucił wprawdzie marynarkę, ale dobrebuty, nowe jeansy i wsadzona w nie koszula sprawiały, że nieco się wyróżniał.Uznał, że może to być zarówno atut, jak i gwózdz do trumny.Musiał zaryzykować. Zordon  powiedział. Co, kurwa? Jak ten z Power Rangers? Mhm  mruknął niechętnie Oryński, rozglądając się. Wiesz, jak jest. Nie wiem. Mam na imię Kordian  odparł aplikant i wzruszył ramionami. Ktoś kiedyś rzuciłhasło, że  Kordon, Zordon, jeden pies , i przylgnęło jak gówno do ogona. Aha.Tym kimś była oczywiście Chyłka, ale Oryński nie miał zamiaru wchodzićw szczegóły. Spoko, czaję  powiedział handlarz. Ja też miałem taki syf.Kordian skinął głową. Kielecki  przedstawił się, podając mu rękę. Jak się przyjebali do nazwiska, przezjakiś czas byłem Scyzoryk.Kiepska sprawa. Dosyć  odparł Oryński. Nielegal przystanią rapu, nie wielka wytwórnia. Co? Nic, po prostu. Co ty mi tu, z jakimś hip-hopolo wyjeżdżasz? Parafrazowałem tylko. zaczął Kordian i machnął ręką. Zresztą nieważne.Kielecki spojrzał na niego nieprzychylnie.Najwyrazniej przypominanie mu o złotychlatach Jeden Osiem L, Owala, Mezo i Ascetoholix nie było najlepszym pomysłem.Kordian prychnął pod nosem, chcąc rozładować sytuację. Kręcę bekę  powiedział, a potem rozejrzał się i spoważniał. I przejdzmy do rzeczy.Tatar twierdzi, że są braki w dostawie. Ta? Mówi, że paczki się nie zgadzają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •