[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Agostina pochyliła się nad stolikiem.Miała zamglony wzrok. Znalazłeś prawdę, tak?Zerwała się z krzesła, objęła mnie za szyję.Zmiejąc się, lizała wnętrzemego ucha.Jej język był jak \ądło. Nie martw się, draniu, prawda odnajdzie ciebie i.Odepchnąłem ją z całą siłą.Doznałem takiego samego uczuciaodrazy jak w Notre-Dame-de-Bienfaisance, kiedy wydawało mi się, \espoczęło na mnie jakieś tajemnicze spojrzenie.W sali wszystko terazwirowało: zimno, wiatr, smród.I ten  drugi". Chcesz, \ebym ci possała?  syknęła. Jestem lepsza ni\wszystkie kurwy. Czy zna pani nazwisko Manon Simonis?Wyciągnęła rękę spod stołu i powąchała ją. Nie. A Sylvie Simonis? Nie  odpowiedziała, oblizując palce. Zabiła swoją córkę, Manon, poniewa\ uwa\ała, \e była onanawiedzona przez diabła. Nikt nie mo\e nas zabić  zarechotała Agostina. On nasochrania, kapujesz? Co musi pani robić dla niego? Bezczeszczę, plugawię.Jestem jak zaraza.Brzmienie jej głosu obni\yło się o kilka tonów.Twarz miaławykrzywioną dziko.Ka\demu jej słowu towarzyszy syk.Zapytałemprowokująco:w więzieniu? Tutaj, Jestem symbolem, ragazzo.Moja moc przekracza mury.Dręczęwszystkich pedałów w Watykanie.Wszystkich was pieprzę! Bronią pani adwokaci Stolicy Apostolskiej.304 Agostina zaniosła się obrzydliwym śmiechem, z rękami nadal międzyudami.Szepnęła lubie\nie: Nie widziałam jeszcze takiego chujowego gliniarza jak ty.Naprawdę myślisz, \e te fiuty mnie bronią? Oni tylko mnie obserwują.Obwąchują moją dupę jak psy podczas rui.Mówiła prawdę.Władze kościelne chciały ograniczyć szkody, aleprzede wszystkim przyjrzeć się z bliska tej  cudownie uzdrowionej".śebyzrozumieć to, co działo się w ciele i umyśle Agostiny.Zacisnęła ręce na ramionach, dr\ąc, jakby prze\ywała gwałtownyorgazm, rozkosz, która przenikała ją do szpiku kości.Zakrakała nieswoimgłosem: Powiedział mi, \e przyjdziesz. Luc Soubeyras? Policjant ze zdjęcia? Powiedział, \e tu przyjdziesz.Strach skręcił mi wnętrzności.Agostina mówiła oczywiście o demonie,o jego obecności w niej samej.Obecności, którą czułem tutaj, międzynami.Jej wykrzywiona twarz wyglądała teraz jakby wycięta z brudnegopapieru.Trwało to jakiś czas. Chcesz wiedzieć, jak zaopatrzyłam się w insekty?  zapytałazłośliwie. To łatwe.Wystarczy, \e się dotknę.Wilgotnieję, mojapochwa otwiera się.nadlatują muchy.Nie czujesz tego, ragazzo?Przywołuję je moim seksem.One zaraz przylecą.Pochyliła głowę i zaczęła śpiewać psalmy.Wymawiała słowa bardzoszybko, kiwając się do przodu i do tyłu.Nagle jej oczy wywróciły się iukazały się białka.Nachyliłem się do niej, wytę\ając słuch.Agostina mówiła po łacinie.Wyłowiłem powtarzane przez nią słowa: lex est quod facimus, lex estquod facimus, lex est quod facimus.PRAWEM JEST TO, CO ROBIMY.Skąd takie słowa?Co miały oznaczać w jej ustach?Chrząkała teraz jak świnia.Dochodziło do tego jeszcze dzikie syczenie,co potęgowało wra\enie dysonansu.Niespodzianie pokazały się znowu jejpowieki.śółtawe.Plunęła mi w twarz i wrzasnęła na całe gardło: Będziesz \arł własne gówno w piekle!Za moimi plecami zgrzytnął klucz w zamku.Dziesięć minut minęło.305 62Chmura popiołu na przedmieściach Katanii jeszcze bardziej zgęstniała.Nie widać ju\ było ostrzegawczych tablic z napisem: sabbia vulcanica( popioły wulkaniczne").Wycieraczki skrzypiały na szybie.Jechałemwolno i przecierałem ją ręką wysuniętą przez boczne okno.Wulkan tak\e zmienił się.Unosiły się nad nim dwa ogromnepióropusze.Jeden był zabarwiony na szaro od kłębów popiołuwyrzucanych z potworną siłą; drugi przymglony, dr\ący, powstały z parywodnej.Słychać było wycie zagłuszające wybuchy.Helikoptery, wiszącena niebie na wysokości wielu kilometrów, dawały wyobra\enie o skalizadymienia.tego z czerwonawych wstęg znaczących zbocza buchałyA pośródroz\arzone do białości strugi ognia.Góra przybierała nowe kształty.Pojawiały się sto\ki wulkaniczne, zmieniała się rzezba powierzchni.Oglądałem jedno z tych zjawisk, które powtarzają się od niepamiętnychczasów.Powierzchnia planety marszczyła się, rozmiękała, pękała, \ebyukazać swoją prawdziwą naturę, swoje płynne wnętrze.Wokół Katanii przybyło zapór.Funkcjonariusze Guardia di Finanza, zmaskami chirurgicznymi na twarzach, sprawdzali dokumenty i dopieropotem pozwalali jechać dalej.Kierowcy czekający w korku czytali zespokojem gazety.Choćby był to koniec świata, nikt się tym nieprzejmował.Godzina 15.00, via EtnaZamierzałem teraz porozmawiać z arcybiskupem Katanii, monsignorePaolo Corsim.Chciałem znać opinię Kościoła na temat sprawy AgostinyGeddy i skandalu, jaki się z nią wiązał.Miasto tonęło w ciemnościach, a siedziba biskupa wyglądała tak, jakbypostanowiono nie u\ywać elektryczności.Panowała tu taka samaatmosfera stanu pogotowia jak w komendzie policji lub redakcji  L'Oro".Korytarzami przebiegali duchowni, powiewając ornatami, trzymając wrękach krucyfiksy i kadzielnice.Zatrzymałem jednego z nich i zapytałem o gabinet monsignoreCorsiego.Bez słowa spojrzał na mnie oczyma jak spodki.Zostawiłem go ipobiegłem na schody, przepychając się łokciami306 w ogólnym chaosie.W końcu, na ostatnim piętrze, odnalazłem biuroarcybiskupa.Zapukałem i nie czekając na zaproszenie, wszedłem dośrodka.W półmroku stary mę\czyzna pisał, siedząc za biurkiem.Szeroko otwarteokno rzucało słabe światło na jego łysą czaszkę.Podniósł cię\kie powiekii nie ruszając się, zapytał: Kim pan jest? Kto panu pozwolił wejść?Pokazałem legitymację i przedstawiłem się.Bez zbędnych wstępówoznajmiłem, \e przybyłem w sprawie Agostiny Geddy.Nie miałem ju\czasu na uprzejmości.Mę\czyzna w sutannie opuścił wzrok na to, copisał.Jego twarz buldoga nie zdradzała \adnych emocji. Proszę wyjść  powiedział spokojnie. Nie mam panu nic dopowiedzenia.Zamknąłem drzwi i podszedłem do biurka.Wiszące na ścianach obrazybyły tak pociemniałe, \e wydawały się jednobarwne. Przeciwnie, sądzę, \e Jego Eminencja ma du\o do powiedzenia.Nie wyjdę stąd, póki tego nie usłyszę.Arcybiskup podniósł się z wolna, opierając się pięściami o biurko.Zjego masywnej sylwetki biła niezwykła siła.Sześćdziesięcioletni olbrzym,który mógłby jeszcze dziś nieść dębowy krzy\ w procesji.Albo wyrzucićmnie przez okno. Co oznacza ten ton?  uderzył pięścią w blat z gniewem. Nikttutaj tak do mnie nie mówi! Zawsze musi być ten pierwszy raz.Duchowny zmru\ył oczy, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć.Na jegopiersi błyszczał złoty krzy\.Kiwając głową, rzekł ju\ cichszym głosem: Pan zwariował.Czy nie widzi pan, \e świat wokół nas wali się? Poczeka, a\ dowiem się prawdy. Pan zwariował.Arcybiskup usiadł cię\ko, poddając się. Pięć minut.Co chce pan wiedzieć? Jako człowiek Kościoła, jak ksiądz wyjaśni zbrodnię AgostinyGeddy? Ta kobieta to potwór. Agostina Gedda to wybranka Boga.Oficjalnie uznana za cudownieuzdrowioną.Przez tutejszą diecezję.Przez wyznaczony przez JegoEminencję komitet ekspertów i duchownych.Przez307 Kurię Rzymską.Potwierdziliście jej uzdrowienie fizyczne i duchowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •