[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak najbardziej pociągający byli ludzie.Brazylijczycy diametralnie różnią się od pozostałych mieszkańców Ziemi.Przede wszystkim są piękni, i nikt nie wie dlaczego, choć każdy zgadza się z tą opinią.Nie.Mówię poważnie — wyjaśnił pospiesznie, widząc mój uśmiech.—Może to mieszanka krwi portugalskiej i afrykańskiej z domieszką indyjskiej.Szczerze mówię, że nie wiem.Faktem jest, iż są wyjątkowo atrakcyjni i mają ekstremalnie zmysłowe głosy.Można by się zakochać w tych tonach, można by je całować; muzykę również, ich język to bossa nova.— Powinieneś był tam zostać.— Och, nie! — zaprzeczył, pociągając kolejny, szybki łyk whisky.— Wracając jednak do tematu.W ciągu pierwszego tygodnia strasznie przywiązałem się do pewnego, powiedzmy, chłopca.Miał na imię Carlos.Całkowicie zatraciłem się w tym uczuciu.Przez całe dnie i noce jedynie piliśmy i uprawiali miłość w moim apartamencie w Pałace Hotel.Prawdziwie obsceniczne.— Twoi znajomi czekali?— Nie, dawali dobre rady.Chodź z nami albo cię zostawimy.Akceptowali jednak możliwość dołączenia Carlosa do grupy.— Zrobił nieznaczny gest prawą dłonią.— A to wszystko byli doświadczeni dżentelmeni, oczywiście.— Jasne.— Jednak decyzja o zabraniu Carlosa okazała się straszliwym błędem.Jego matka była kapłanką Candomble, chociaż nie miałe?0 tym bladego pojęcia.Nie chciała, by jej chłopiec wyruszał do amazońskiej dżungli.Wolała, aby chodził do szkoły.Zesłała na mnie duchy.Zawiesił głos i spojrzał mi prosto w oczy, próbując przewidzieć I ocenić moją reakcję.— Musiałeś mieć niezły ubaw — zauważyłem.— Okładały mnie pięściami w ciemności.Unosiły łóżko z podłogi i wyrzucały mnie z niego! Odkręcały kurki prysznicy.Nieomal uległem oparzeniu.Wypełniały filiżanki uryną.Po pełnych siedmiu dniach myślałem, że oszaleję.Irytacja i niedowierzanie przeszły w stan czystego przerażenia.Naczynia unosiły się ze stołu na moich oczach.W uszach słyszałem dzwonki.Butelki spadały z półek.Gdziekolwiek się udałem, śledziły mnie podejrzane indywidua.— Wiedziałeś, że sprawiła to matka twojego młodego kochanka?— Początkowo nie.Jednak Carlos się w końcu załamał i wszystko wyznał.Jego matka nie zamierzała zdjąć klątwy do chwili mojego wyjazdu.Cóż, jeszcze tej samej nocy opuściłem Brazylię.Wróciłem do Londynu wyczerpany i na wpół oszalały.Jedna zmiana miejsca pobytu na nic się nie zdała.Te same rzeczy zaczęły się dziać tutaj w Talbot Manor.Drzwi trzaskały, meble się poruszały, a w kwaterach służby cały czas brzęczały dzwonki.Wszyscy wariowali.A moja matka — zawsze była spirytystką i wynajdywała rozmaite media w Londynie — wymyśliła, abym skontaktował się z Talamascą.Opowiedziałem im całą historię, a oni zaczęli wyjaśniać mi znaczenie Candomble i spirytyzmu.— Odprawili egzorcyzmy, by wypędzić demony?— Nie.Jednak po tygodniu intensywnych studiów w bibliotece Domu i po przeprowadzeniu obszernych wywiadów z kilkoma członkami, którzy odwiedzili Rio, byłem w stanie sam kontrolować demony.Zaskoczyłem wszystkich.A zaszokowałem, gdy zdecydowałem się na ponowny wyjazd do Brazylii.Ostrzegali, że ta kapłanka jest wystarczająco potężna, by mnie zabić.„O to właśnie chodzi" — powiedziałem im.— „Sam chcę zdobyć taką moc.Zamierzam zostać jej uczniem.Wyszkoli mnie".Błagali, bym tego nie robił.Obiecałem po powrocie sporządzić pisemny raport.Ty potrafisz zrozumieć, co czułem.Doświadczyłem działania tych niewidzialnych istot.Czułem, jak mnie dotykały.Widziałem przedmioty latające w powietrzu.Sądziłem, że otwierają się przede mną tajemnice niewidzialnego świata.Cóż, nic nie mogło mnie zniechęcić i odwieść od realizacji planów.Absolutnie nic.— Tak, rozumiem — skomentowałem.— Było to równie ekscytujące jak wielkie polowanie.— Dokładnie.— Potrząsnął głową.— Wspaniałe dni.Chyba uważałem, że skoro nie zginąłem na wojnie, nic już nie może mnie zniszczyć.— Nagle odpłynął we wspomnienia, zamykając się przede mną.— Stawiłeś czoło tej kobiecie? Przytaknął.— Doprowadziłem do konfrontacji, zaimponowałem jej, a nawet wdarłem się poza granice jej najdzikszych marzeń.Powiedziałem, że pragę zostać terminatorem.Przysięgałem na kolanach, iż chcę się uczyć i nie odejdę, dopóki nie spenetruję tajemnicy oraz nie dowiem się wszystkiego.— Roześmiał się cicho.— Nie jestem pewien, czy ta kobieta kiedykolwiek natknęła się na antropologa, nawet amatora, za którego mogłem się chyba uważać.Tak czy owak zostałem w Rio.I wierz mi, był to najbardziej wyjątkowy rok mojego życia.Po pewnym czasie opuściłem miasto, ale tylko dlatego, że gdybym tego wówczas nie uczynił, nie wyjechałbym nigdy.David Talbot, Anglik, przestałby istnieć.— Nauczyłeś się przywoływać duchy?Kiwnął głową.Ponownie zatonął we wspomnieniach, widział obrazy, których ja zobaczyć nie mogłem.Był zakłopotany i zasmucony.— Wszystko spisałem — oznajmił w końcu.— Raport leży w archiwalnych aktach Talamaski.Wielu ludzi przeczytało go przez te lata.— Nigdy cię nie kusiło, by opublikować to sprawozdanie?— Nie mogłem.To część regulaminu obowiązującego członków organizacji.Nigdy niczego nie ujawniamy, nie podajemy do publicznej wiadomości.— Obawiasz się, że zmarnowałeś życie, czyż nie?— Nie.Naprawdę.Chociaż to, co powiedziałem wcześniej, jest prawdą.Nie zgłębiłem sekretów wszechświata.Nigdy nie posunąłem się poza punkt, do którego dotarłem w Brazylii.Och, później zdarzały się szokujące rewelacje.Pamiętam, jak niedowierzałem, gdy po raz pierwszy przeczytałem dane o wampirach.Potem zszedłem do krypt i znalazłem dowody.W końcu było jak z Candomble.Spenetrowałem tajemnicę tylko do określonego miejsca.— Wierz mi, Davidzie, ja to wiem.Świat na zawsze pozostanie zagadką.Jeśli istnieje wyjaśnienie, nie poznamy go.Tej prawdy jestem pewien.— Myślę, że masz rację — rzekł ze smutkiem.— A ja sądzę, iż bardziej obawiasz się śmierci, niż chcesz przyznać.Z uporem śmiertelnika przekomarzasz się i nie winie cię za to.Może jesteś dość stary i mądry, by naprawdę wiedzieć, iż nie chcesz się stać jednym z nas.Jednak nie mów o śmierci tak, jakby miała dać odpowiedzi na nurtujące cię pytania.Podejrzewam, że jest okropna.Po prostu koniec wszystkiego, bez szansy na to, by cokolwiek wiedzieć.— Nie mogę się z tobą zgodzić, Lestacie — zaprotestował David.— Po prostu nie mogę.— Ponownie wlepił wzrok w tygrysa, a potem powiedział: — Ktoś musiał stworzyć przerażającą symetrię, mój drogi przyjacielu.Tygrys i jagnię.to nie mogło się zdarzyć samo z siebie.Potrząsnąłem głową.— Więcej inteligencji wymagało napisanie tego starego wiersza, Davidzie, niż stworzenie świata.Mówisz jak członek Kościoła Episkopalnego.Wiem, o co ci chodzi.Od czasu do czasu sam o tym myślę.Wszystko jest tak głupio proste.Musi coś w tym być.Musi! Tak wiele brakujących fragmentów.Im dłużej się nad tym zastanawiasz, tym bardziej słowa ateistów brzmią jak pienia religijnych fanatyków.Myślę, że szukanie nadrzędnej przyczyny jest iluzją.Mamy do czynienia jedynie z ciągłym procesem i niczym więcej.— Brakujące kawałki, Lestacie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •