[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas poczciwa Marialonso ująwszy w rękę zapaloną świecę poczęła oglądać naszegomuzykanta od góry do dołu, a inne za nią i coraz to któraś odzywała się: Ach, co za czupryna! Jaki włos piękny i trefiony!Albo: A zęby jakie ma białe! Biada kości słoniowej, jeśli zechce z nimi iść w parze, bo niemoże być bielsza ani piękniejsza.Inna mówiła: A oczy, Chryste, jakie wielkie i błyszczące! Klnę się na Boga, toć ma oczy zielone;rzekłby kto  dwa szmaragdy!Jedna chwaliła usta, inna nogi, a wszystkie razem obejrzały go szczegółowo niby okazanatomiczny, o każdej cząstce jego osoby głośno wyrażając swe zdanie.Leonora tylkomilczała, patrzyła nań uważnie i coraz to bardziej utwierdzała się w mniemaniu, żepiękniejszy był od jej małżonka.Ochmistrzyni tymczasem, wziąwszy gitarę z rąk Murzynapodała ją Loaysie prosząc,, aby zagrał na niej i zaśpiewał zwrotki, które w Sewilli wówczasnader rozpowszechnione były, a zaczynały się od słów: Matko, moja matko,Strzec mnie chcecie pono.Spełnił Loaysa jej życzenie.Powstały wszystkie i jęły tańczyć zapamiętale.Ochmistrzyni,która znała owe zwrotki, poczęła śpiewać, a więcej w tym śpiewie było zacięcia i swady niżgłosu; słowa zaś były następujące: Matko, moja matko,Strzec mnie chcecie pono:Na nic straż, gdy samaNie chcę być strzeżoną.Powiadają w koło,A prawda to przecie,%7łe głód na tym świecieApetytu szkołą.Burzom stawia czołoMiłość, gdy stłumiona;To niech cię przekona Chcesz mnie mieć więzioną:87  Na nic straż, gdy samaNie chcę być strzeżoną.Gdy się z własnej woliCzłowiek strzec nie będzie,Próżno stawią wszędzieStrażników niedoli;Tak się wnet wyszkoli,%7łe i śmierć oszuka,A choć wielka sztukaZwieść matczyne łono, Na nic straż, gdy samaNie chcę być strzeżoną.Kto szczęście miał w dłoniI kochał choć chwilę,Jak nocne motyleZa światłem pogoni.Od złego mnie chroniSzpiegów zastęp spory;Wszędy widzę zmory Tak matce radzono: Na nic straż, gdy samaNie chcę być strzeżoną.Miłosne okowyTaką słyną mocą,%7łe ich nie zdruzgocąNajżarliwsze zmowy:Chaos czynią z głowy,Z pożądań płomienieI szerząc pragnienie,Wdzierając się w łono: Cóż straże, gdy samaNie chcę być strzeżoną?Miały już zakończyć śpiewy i tańce hoże dziewczęta z poczciwą ochmistrzynią na czele,gdy nagle Guiomar, która pozostała była na straży, wpadła do pokoju zatrwożona tupiącnogami i wymachując rękoma, jak gdyby w przystępie epilepsji się znajdowała i stłumionym,ochrypłym głosem rzekła: Obudził pan, pani, o pani, obudził pan, pan wstał i przychodzi.Kto widział kiedy stado gołębic bez troski spożywających pośród pola ziarno przez obceręce zasiane, jak spłoszone nagłym wystrzałem z rusznicy w popłochu ulata w górę iniepomne na opuszczony pokarm, pełne trwogi i zamętu w powietrzu się unosi  ten tylkopojąć może, jakie wrażenie wywarło na tę ciżbę rozochoconych tancerek zjawienie sięGuiomary: osłupiały w pierwszej chwili z przerażenia, gdy usłyszały, jak nieoczekiwanąprzynosi nowinę.Następnie każda oddzielnie jęła szukać swego usprawiedliwienia, awszystkie razem  ratunku.Poukrywały się więc, to tu, to tam, po kątach i na strychu, amuzykant nasz pozostawszy rychło sam w pokoju zaniechał śpiewu i gitary i zakłopotany niewiedział, co czynić mu wypada.Leonora załamywała piękne ręce; biła się po twarzy (choć88 niezbyt silnie) pani Marialonso.Jednym słowem, wszyscy pełni byli popłochu, przerażenia iobawy.Ochmistrzyni jednak, jako najprzebieglejsza i najbardziej ze wszystkich powściągliwa,postanowiła że Loaysa ukryje się w jej pokoju, ona zaś sama wraz z Leonorą pozostanie nasali; myślała bowiem, że znajdzie jakieś usprawiedliwienie przed panem domu, jeśli je tamrazem zastanie.Ukrył się tedy Loaysa, a ochmistrzyni jęła nasłuchiwać, czy jej pan nienadchodzi, nie słysząc jednak żadnego szmeru nabrała ponownie otuchy i odwagi i z wolna,krok za krokiem, skierowała się ku komnacie, gdzie spoczywał uśpiony Carrizales.Usłyszawszy, że chrapie po dawnemu, uniosła sukni i pobiegła z powrotem do sali; podzieliłasię z Leonorą radosną nowiną, którą ona przyjęła ochoczo, winszując ochmistrzyni jejsprawności.Nie chciała poczciwa ochmistrzyni stracić okazji, jaką los jej nastręczał i nie nasycić sięprzed innymi wdziękami, które według jej mniemania posiadać musiał Loaysa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •