[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może obecność tylu potężnych Jedi gromadziła i skupiała Moc, podobnie jak rodząca się gwiazda skupia krążące wokół niej chmury gazu?- Raczej jak soczewka skupia światło - wtrąciła się Mara, tym ra­zem korzystając z komunikatora.- Taki efekt uzyskuje się, ilekroć wielu Jedi skupia się na osiągnięciu wspólnego celu.- To naprawdę coś niezwykłego.- Pragnąc poznać zasięg łączącej ich więzi, Sky walker dodał długie myślowe pytanie.W odpowiedzi otrzy­mał jednak tylko wrażenie zdziwienia.- Czasami się zastanawiam, czy członkowie Rady pradawnych Jedi także umieli skupiać Moc w podob­ny sposób - dodał.- To z pewnością pomogłoby im jaśniej widzieć -odparła Mara.-Miałoby jednak pewne wady.Kiedy umysł jego żony przestawił się z łączącej ich myślowej więzi na łączność fizyczną, wyczuł napływającą od niej falę niezwykłego za­kłopotania.Uzmysłowił sobie, że podziela jej nadzieję - też by wolał, żeby nikt inny nie słyszał ich wymiany myśli.Ale jeżeli nawet ktoś podsłuchiwał, miał dość zdrowego rozsądku, aby zachować to dla siebie.Luke uśmiechnął się przez transpastalową owiewkę - a także w du­chu - i przeniósł spojrzenie na ekran taktycznego monitora.Przekonał się, że nieprzyjacielska flota szturmowa rzeczywiście wlatuje w głąb systemu planety Talfaglio.Yuuzhańskie okręty leciały jednak powoli i nie bezpośrednim kursem.Mistrz Jedi podejrzewał, że nie chodzi o obawę przed zastawionymi pułapkami albo kosmicznymi minami, ale o to, aby zakładnicy mieli dość czasu na zastanowienie się, jaka śmierć ich czeka.Luke widział cztery odpowiedniki gwiezdnych krążowników, jeden od­powiednik pancernika, jeden lotniskowiec i dwadzieścia fregat.Lotni­skowiec transportował co najmniej dwieście koralowych skoczków, a na pokładach pozostałych pięciu dużych okrętów z pewnością znajdowało się także wiele eskadr.O rety, westchnęła w myślach Mara.Luke jednak się tym nie przejmował.Rycerze Jedi przylecieli, żeby przełamać blokadę Yuuzhan Vongów i dać konwojom z uchodźcami dość czasu na ucieczkę z systemu.Nie zamierzali niszczyć okrętów yuuzhańskiej floty.Co prawda, wyprawa miała za zadanie osiągnąć jeszcze je­den cel, ale mistrz Jedi musiał się nad tym głębiej zastanowić.Zwrócił się do R2-D2, aby wybrał odpowiedni kanał łączności.- Tu Wieśniak.- Przypomniał sobie, że jego bitewny pseudonim wybrała Mara.- Kontynuujemy operację „Bezpieczny Przelot”, ale wro­gów jest zbyt wielu, aby podejmować operację „Yammosk”.Powtarzam: operacja „Yammosk” zostaje.- Wstrzymaj się chwilę, Wieśniaku - przerwał mu Corran.Pełniąc obowiązki bitewnego koordynatora rycerzy Jedi, przebywał na pokła­dzie szybkiego frachtowca Dzikich Rycerzy, „Wesołka”.Posługując się nowym podprzestrzennym urządzeniem do podsłuchiwania, śledził wska­zania talfagliańskich sensorów.- Z nadprzestrzeni wyłaniają się właśnie nowi goście.Wygląda na to, że mamy towarzystwo.- Towarzystwo? - powtórzył Skywalker.Nie poczuł jednak żadnej trwogi.Moc nie podpowiadała mu, że to pułapka.- Kogo?- Starego Łobuza - rozległ się dobrze znany głos Wedge’a Antillesa.-I starego Rebelianta.Chociaż i ten głos brzmiał znajomo, Luke nie rozpoznał go, dopóki R2-D2 nie dokonał analizy i nie oznajmił, że drugim rozmówcą jest ge­nerał Garm Bel Iblis.Luke przełączył taktyczny monitor w swojej kabi­nie na widok okolicznych przestworzy i zobaczył na ekranie dwa nieznane gwiezdne niszczyciele.Sygnały ich transponderów dowodziły, że to „Mon Mothma” i „Elegos A’Kla”.Piloci obu ogromnych okrętów zajmowali pozycje za flotą Luke’a.Każdemu niszczycielowi towarzyszyły krążow­nik i dwie fregaty.Z hangarów każdego wysypywały się eskadry X-skrzydłowców klasy XJ3 i myśliwców typu E serii 4.- Witajcie, panowie! - powiedział Luke przez komunikator.- Jeżeli nie macie nic przeciwko temu, chciałbym zapytać.- Po prostu wybraliśmy się na ćwiczenia i przelatywaliśmy w pobliżu -uciął Bel Iblis.Wyraźnie nie chciał ujawniać prawdziwego powodu.- Tak blisko Talfaglia? - zdziwiła się Mara.Spędziła zbyt wiele lat w służbie Palpatine’a, żeby traktować z ufnością nieoczekiwane poda­runki.- Nie chce mi się w to wierzyć.- Trasę lotu zaproponował twój dawny pracodawca - oznajmił Wedge.Rzecz jasna, miał na myśli niesławnego Talona Karrde’a, byłe­go króla przemytników i handlarza informacjami, a od czasu do czasu nawet agenta służb wywiadu.Właściwie nikt nie wiedział dokładnie, czym w danej chwili zajmuje Talon Karrde.- Wyglądało, że uważał to za dobrą okazję do wypróbowania nowych systemów broni.- I chyba nie pomylił się w swoich rachubach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •