[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest bardzo smaczne.Skosztuj, zobacz!Uśpiony zbliżył dłoń do twarzy i zaczął poruszać ustami.Miał bardzo zadowoloną minę. A teraz przyszła narzeczona i chcesz z nią zatańczyć  hipnotyzer podał mężczyzniestojącą w kącie miotłę. Proszę tańczyć z narzeczoną, przecież grają dla was oberka.Mężczyzna przytulając miotłę, zaczął się kręcić i przytupywać.Ludzie wybuchnęli śmie-chem.Nagle hipnotyzer zrobił kilka ruchów rękami, tancerz zatrzymał się w pół kroku i otworzyłoczy.Ludzie bili brawo. Kto jeszcze chciałby spróbować?Franek śmiało wysunął się z ciżby, lecz hipnotyzer spojrzał na niego przelotnie i rzekł: Nie nadajesz się.Wiele się we wsi mówiło o tym seansie, ale kto nie był obecny, nie chciał wierzyć.W kilka dni pózniej przeżył Franek znacznie większą emocję.Wieczorem wybrał się zWłodkiem do syna kościelnego.Zebrało się kilku chłopców i usiedli na niskim murku.Niecodalej majaczył w mroku kościół.Do kościoła przylegał cmentarz.Rozmawiali o tym i owym, aż wreszcie zgadało się o duchach. Boisz się duchów?  zapytał syn kościelnego. Gdyby były, to może bym się i bał  powiedział Franek. Tylko że ich nie ma. Akurat! Stara Weronka sama widziała.Możesz ją zapytać.O mało nie umarła ze strachu. Co widziała? Jakieś takie: ni to koza, ni chłop.Z pyska podobne do nietoperza, a hukało jak sowa.Go-niło ją.Chłopcy rozejrzeli się niespokojnie i siedli bliżej siebie. Nie wierzę  powiedział Franek. Takiś mądry? A poszedłbyś sam na cmentarz? Poszedłbym. Aha! A kto by sprawdził? Możesz iść razem ze mną. Nie ma głupich. To pójdę z Włodkiem. Odczep się  pisnął Włodek cieniutkim głosem. Spać mi się chce.Muszę wracać dodomu. Jakżeś taki chojrak  powiedział syn kościelnego  to dam ci klucze od kościoła.Pój-dziesz?Franka zatkało. Masz pietra?Franek pomyślał, że kościelny nie da Józkowi kluczy, toteż powiedział ze sztuczną swo-bodą: Coś ty! Mogę pójść. Ale na dowód, że byłeś w środku, przynieś dzwonek z głównego ołtarza. Przyniosę.Józek sypnął się do domu.Po chwili wrócił, triumfalnie dzwoniąc kluczami.We Franku zamarło serce.Teraz nie mógł się już cofnąć, bo stałby się pośmiewiskiemchłopaków.Wyciągnął spotniałą rękę po klucze. Ten największy  powiedział Józek. I nie zapomnij o dzwonku. A nie zwiejecie?  upewniał się Franek. Nnnieee. Słowo?71  Słowo! Włodek, zaczekasz? Zaczekam. Ma który zapałki? Na co ci zapałki? Przed ołtarzem i w nawach palą się lampki.Nie zabłądzisz.Zcisnął w ręku klucze i ruszył w stronę kościoła.Przez drogę wmawiał sobie, że to nicstrasznego.%7łeby tak Marychna mogła go teraz widzieć.Głupia gęś!Zanim doszedł do kościoła, był całkiem mokry.Drżącą dłonią wetknął klucz w dziurkę.Zgrzytnął nie naoliwiony zamek.Skrzypnęły drzwi i ukazała się mroczna kruchta.Franek na palcach wsunął się do środka i z bijącym sercem zbliżył się do głównego ołta-rza.Do pleców przypiął mu się garbaty strach.Byle się tylko nie obejrzeć, bo zobaczy cośupiornego.Sięgnął po dzwonek.Bojąc się jego głosu, ostrożnie pochylił dzwonek i chwycił za serce.Teraz, mając w ręku kawałek zimnej stali, czuł się cokolwiek pewniej.Ale gdy się odwrócił idojrzał na ścianie tańczące cienie, zamarł z przerażenia.To nic.To przecież tylko cienie, które rzuca światło lampki.Powoli, krok za krokiem,zbliżał się ku wyjściu.Został jeszcze najtrudniejszy odcinek drogi, przez mroczny przedsionek.Strach siedzący na plecach wyciągnął rękę i kościaną dłonią chwycił go za gardło.Franekresztką woli zmusił się do zamknięcia drzwi i przekręcenia klucza w zamku.Ostrożnie zrobiłkilka kroków, a potem na oślep począł biec w ciemność, wołając: Chłopakiii!Ale murek był pusty.Zaraz po odejściu Franka wszyscy zwieli do chałupy kościelnego isiedzieli w ciepłej, przytulnej kuchni.Franek popatrzał na chłopców i powiedział tylko jedno słowo: Tchórze!Chwilami Franek odnosił wrażenie, że stryjek Włodka bardziej go lubi niż własnego bra-tanka.Włodek także to zauważył i był zazdrosny.Między Włodkiem i Frankiem coś się po-psuło.Stryjek zdawał się tego nie widzieć.Po dawnemu rozmawiał z Włodkiem o jego ojcu,a Franka uczył matematyki i grywał z nim w szachy.Historia z dzwonkiem przysporzyła Frankowi więcej sławy niż obłaskawienie dzikiegoBurka.Miał teraz dużo kolegów i nigdy się nie nudził.Pływali, chodzili na grzyby i pomagaliprzy żniwach.Wiązali snopy, podawali je widłami na kopiaste furmanki, a potem na sąsieki.Od rodziców dostał kilka listów.Odpisał, starannie sprawdzając słowo po słowie, by nienarobić błędów:Kochana Mamusiu i Tatusiu!Jest mi (u bardzo dobrze i niepotrzebnie się o mnie niepokoicie.Jedzenia w bród i w bródmożna przejść przez jezioro, jeżeli ktoś jest brudny i chce się umyć.Utopić się nie sposób.Ostatniego wilka, jaki żył w tym lesie, zabił już dawno myśliwy z  Czerwonego Kapturka.Jest za to Burek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •