[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owinął tę część miąższu w kawałek moskitiery i wycisnął starannie gęsty, słodki sok.Dziś kolej na ten sok, dodawany do ryżowej papki, którą jedli na śniadanie, przypadała na Maca.I znów Marlowe zamyślił się nad tym, jak cudownym pożywieniem jest wnętrze orzecha kokosowego.Bogate w białko i zupełnie pozbawione smaku.A przecież wystar­czyło dodać ząbek czosnku, a cały miąższ zamieniał się w czosnek.Ćwiartkę sardynki, żeby nabrał jej smaku i za­pachu, którego starczało na wiele miseczek ryżu.Marlowe poczuł nagle wilczy apetyt na orzech.Był tak oszołomiony głodem, że nie usłyszał nadchodzących stra­żników.Zdał sobie sprawę z ich obecności dopiero wtedy, kiedy zatrzymali się złowieszczo w drzwiach, a wszyscy mieszkańcy baraku wstali już z prycz.- W tym baraku jest radio - oznajmił japoński oficer Yoshima, a jego słowa przeszyły ciszę jak grom.ROZDZIAŁ VIIIPięć minut czekał Yoshima, aż ktoś się odezwie.Kiedy zapalał pierwszego papierosa, trzask zapałki rozległ się jak grzmot.W pierwszej chwili Dave Daven pomyślał sobie: “Boże święty, który to drań nas zdradził albo się wygadał? Marlowe? Cox? Spence? Pułkownicy?” Potem ogarnęło go przerażenie, przerażenie w niedorzeczny sposób zmieszane z ulgą, że oto nadchodzi dzień, który śnił mu się po nocach.Nie mniejszy lęk dławił Marlowe’a.Zastanawiał się, kto wydał.Cox? Pułkownicy? Przecież nawet Larkin i Mac nie wiedzą tego, co ja wiem! Boże! Outram Road!Cox stał jak skamieniały.Przenosił spojrzenie z jednej pary skośnych oczu na drugą.Trzymał się na nogach tylko dzięki temu, że opierał się o belki pryczy.Nominalnym dowódcą baraku był podpułkownik Sellars, który ze spodniami śliskimi ze strachu wszedł do środka w towarzystwie swojego adiutanta, kapitana Foresta.Zasalutował.Twarz i podbródek miał zaczerwienione i spotniałe.- Dzień dobry, kapitanie Yoshima.- To nie jest dobry dzień.Ukrywacie tu radio, co jest wbrew przepisom Cesarskiej Armii Japońskiej.Yoshima był niski, drobny i niezwykle schludny.U pasa miał zawieszony samurajski miecz, wysokie buty lśniły mu jak lustra.- Nic o tym nie wiem.Nic.Zupełnie - mówił pewnym siebie głosem Sellars.- Pan! - Drżącym palcem wskazał Davena.- Wie pan coś na ten temat?- Nie, panie pułkowniku.Sellars obrócił się twarzą do reszty oficerów.- Gdzie jest radio? - spytał.Milczeli.- Gdzie jest radio? - powtórzył Sellars, bliski histerii.- Pytam się, gdzie jest radio!? Rozkazuję wydać je natych­miast! Wiecie przecież, że wszyscy odpowiadamy za wypełnianie rozkazów Cesarskiej Armii.Milczeli.- Cały barak pójdzie pod sąd wojenny! - wrzasnął, aż mu się zatrzęsło podgardle.- Wszyscy dostaniecie to, na co zasłużyliście.Pan! Pańskie nazwisko!- Kapitan lotnictwa Marlowe, panie pułkowniku.- Gdzie jest radio?- Nie wiem, panie pułkowniku.W tym momencie Sellars zauważył Greya.- Grey! Jest pan podobno komendantem żandarmerii.Jeżeli tutaj jest radio, to właśnie pan za to odpowiada, nikt inny.Powinien pan to od razu zgłosić władzom.Oddam pod sąd wojenny i to się znajdzie w pana aktach.- Nic nie wiem o żadnym radiu, panie pułkowniku.- W takim razie powinien pan o nim wiedzieć! - wrzasnął Sellars z twarzą wykrzywioną i spurpurowiałą.Popędził w głąb baraku, gdzie stały prycze pięciu amery­kańskich oficerów.- Brough! Co pan wie na ten temat?- Nic.Poza tym jestem kapitanem Brough, pułkow­niku.- Nie wierzę panu.Tego właśnie po was, Ameryka­nach, można się spodziewać.Wiecie, czym jesteście? Nie­zdyscyplinowaną hałastrą.- Nie mam zamiaru dłużej wysłuchiwać tych parszy­wych bredni!- Jak pan się do mnie odzywa! Mówić “panie pułkow­niku” i stać na baczność!- Jestem najstarszym stopniem oficerem amerykań­skim w tym obozie i nie pozwolę się obrażać.Nic nie wiem o żadnym radiu u moich żołnierzy.Nic nie wiem o żadnym radiu w tym baraku.A gdyby nawet było tutaj radio, to panu na pewno bym o tym nie powiedział, puł­kowniku!Sellars obrócił się, dysząc przeszedł na środek baraku.- Wobec tego przeszukamy barak.Stanąć przy łóż­kach! Baczność! Niech Bóg ma w opiece tego, u kogo znajdę radio.Osobiście dopilnuję, żeby otrzymał najwyż­szą karę, wy buntownicze świnie!.- Zamknij się, Sellars.Wszyscy zamarli.Do baraku wszedł pułkownik Smedly-Taylor.- Gdzieś tu jest radio i właśnie starałem się.- Zamknij się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •