[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez całe życie przypominałby Margo o tym upokorzeniu.Gdy zeszła ze schodów i powoli zmierzała w stronę południowego tarasu, usłyszała śmiechLaury.Zatrzymała się, nagle zdając sobie sprawę, że tego właśnie było jej brak przezostatnich kilka dni.Laura przestała się śmiać, a ona, Margo, za bardzo była uwikłana wewłasne nieszczęścia, by to zauważyć.Choć obecność Josha ją drażniła była mu wdzięczna zato, że przyjechał: dzięki niemu Laura znów się roześmiała.Z pogodną miną przyłączyła się dotowarzystwa.- Co was tak bawi?50 Josh tylko rozsiadł się wygodnie na krześle, ze szklanką wody mineralnej w dłoni, iwpatrywał się w Margo uważnie, ale Laura wzięła ją za rękę i wyjaśniła- Josh zawsze opowiada mi o jakiś strasznych, sekretnych przewinieniach, jakie popełnił wdzieciństwie.Pewnie chce mi uświadomić, co Ali i Kayla wyprawiają, gdy ich nie widzę.- Twoje córki to aniołki - powiedziała Margo, sadowiąc się przy okrągłym szklanym stoliku,w cieniu rozkwitłej, słodko pachnącej wisterii.- Za to Josh zawsze miewał szatańskiepomysły.Rozsmarowała pasztet z wątróbek na grzance i ugryzła kęs.- O jakim przestępstwie była mowa? - spytała.- Pamiętasz ten wieczór, gdy poszłyśmy z Mattem Boltonem i Biffem Milardem na urwiskoSeraphiny? To było latem, miałyśmy zaledwie piętnaście lat.Kate została w domu, bo jest orok młodsza i wtedy nie wolno jej się jeszcze było umawiać z chłopcami.Margo przypomniała sobie pewien wieczór sprzed piętnastu lat.- Często się spotykałyśmy z Mattem i Biffem tamtego lata.Do chwili, kiedy Biff uparł się.żeby ci rozpiąć stanik, a ty podrapałaś mu nos do krwi.- Co? - Josh natychmiast okazał czujność.- Co to znaczy, że chciał ci rozpiąć stanik?- Jestem przekonana, że raz albo dwa razy w życiu sam spróbowałeś takiej sztuczki, Josh -odparła sucho Margo.- Zamknij się.Margo.Nigdy mi nie mówiłaś, że próbował.czego on jeszcze próbował? -spytał z wojowniczym błyskiem w oku.Laura westchnęła i stwierdziła, że łososiowe babeczki smakują jej bardziej niż sięspodziewała.- Nic, co by usprawiedliwiało twój natychmiastowy odlot do Los Angeles i polowanie na tegoczłowieka na ulicach miasta, uwieńczone zastrzeleniem go jak psa.W każdym razie, gdybymchciała, żeby rozpinał mi stanik, nie tłukłabym go po nosie, prawda? Wracając do twojegoopowiadania, właśnie tamtej nocy usłyszałyśmy ducha Seraphiny.- Ach tak, doskonale pamiętam.Margo dołożyła sobie pasztetu.Dziś podano lunch na porcelanie Tiffany'ego, zauważyła,poznając pogodny, błękitno - żółty szlaczek, zaprojektowany przez Moneta.Dla kontrastu, wsrebrnym wazonie pachniały egzotyczne żółte uroczyny z oranżerii.Dobry gust mojej matki,pomyślała.Ta sama porcelana i kwiaty zdobiły stół, gdy Annie pozwoliła Margo urządzićwymarzone popołudniowe przyjęcie z okazji trzynastych urodzin.Czy matka w taki milczący, tajemniczy sposób chce okazać radość z mojego przyjazdu?Drgnęła i wróciła do tematu.51 - Siedzieliśmy na urwisku, przytuleni do siebie.- Co to znaczy, przytuleni? - dopytywał się Josh.Uśmiechnęła się tylko i ukradkiem zabrała mu z talerza pieczonego ziemniaczka nawykałaczce.- Księżyc był w pełni i na wodzie kładł się jego srebrzysty blask.Gwiazdy były wielkie ijasne, a morze rozpościerało się przed nami w nieskończoność.Wtedy usłyszeliśmySeraphinę.Płakała.- Płakała jakby jej serce miało pęknąć - podjęła opowieść Laura.- Gwałtownie, ale bardzocicho, jakby głos niósł się po wodzie.Byłyśmy wstrząśnięte i podekscytowane.- A chłopcy tak się przestraszyli, że zapomnieli o pieszczotach i koniecznie chcieli wracać dosamochodu.Ale nie ruszyliśmy się z miejsca.Cały czas słyszeliśmy te szepty, jęki i płacz.Apotem przemówiła.- Margo zadrżała na samo wspomnienie.- Po hiszpańsku.- Musiałam tłumaczyć, bo na lekcjach hiszpańskiego z taką uwagą malowałaś sobiepaznokcie, że ledwie zauważałaś panią Lopez - wtrąciła Laura.- Seraphina powiedziała:Szukajcie mego skarbu.On pragnie miłości.Wzruszona Margo westchnęła, a Josh bezlitośnie chichotał.- Trzy dni uczyłem Kate tych słów, a ona ciągle się myliła.W ogóle nie ma ucha do języków.Omal nie spadliśmy z urwiska ze śmiechu, jak zaczęłyście piszczeć.Margo zmrużyła oczy.- Ty i Kate?- Przez cały tydzień to planowaliśmy.- Ponieważ Margo nie interesowała się swoją babeczką,Josh przeniósł ciastko na własny talerz.- Kate czuła się bardzo osamotniona, gdy zaczęłyścieumawiać się na randki.Wpadłem na ten pomysł, kiedy przypadkiem spotkałem ją gdy zponurą miną siedziała nad urwiskiem.Wszyscy wiedzieli, że włóczycie się tam z Głupkiem iTumanem, więc pomyślałem sobie, iż w ten sposób rozweselę Kate.- Przełknął babeczkę iuśmiechnął się szeroko.- I rozweseliłem ją.- Gdyby rodzice wiedzieli, że razem z Kate zeszliście nocą po urwisku, żeby dostać się naskalną półkę, chyba by cię zamordowali.- Warto było.Pózniej całymi tygodniami rozprawiałyście o tym wydarzeniu.Margo chciałazawołać psychotronika.Margo skrzywiła się.- To była jedynie propozycja.- Nieprawda, szukałaś adresów w książce telefonicznej - przypomniał jej Josh [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •