[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uszczelniając w pośpiechu skafander ciotki, nie mógł dostać się dorany na jej ramieniu, by zatamować krwawienie, i nie wiedział, czy stało się toza sprawą przypalenia pod wpływem impulsu.Jeśli krwawiła, trzeba będzie po-nownie otworzyć skafander, założyć na ranę opaskę uciskową, a potem zamknąćgo jeszcze raz  i to szybko! Biorąc pod uwagę lokalizację rany, jedynym sposo-bem na dokonanie tego było wycięcie większej dziury w materiale skafandra, bydotrzeć do rany i zatamować krwawienie, a potem załatanie jej i czekanie, liczącsekundy, aż upłynie nie kończąca się minuta, po której można będzie wpuścić dozałatanego skafandra powietrze.Czas, przez który pacjent może znosić przebywanie w próżni, jest bardzo ogra-niczony.Ciotka była stara i ranna, a ponadto raz już to dzisiaj przeżyła.Czy mogłato wytrzymać po raz drugi?Nie rozważaliśmy otwierania hełmu.Impuls, który ją trafił, zostawił szczelinęw hełmie, lecz nie w głowie.W przeciwnym razie nie zastanawialibyśmy się nadtym, czy otworzyć rękaw skafandra.Gwen przytknęła hełm do hełmu ciotki.Zdołała ją przebudzić i przyciągnąćjej uwagę.Czy krwawiła?Ciotka sądziła, że nie.Ramię miała zdrętwiałe, lecz nie bolało jej zbytnio.Czyto zabrali? Co? Coś w jej bagażu.Gwen zapewniła ją, że bandyci nic nie zabrali,gdyż byli martwi.To najwyrazniej usatysfakcjonowało ciotkę. Taddie umie prowadzić  dodała i, jak się zdawało, pogrążyła się we śnie.Trzecią ofiarą był jeden z mężów lady Diany.Zabity, ale nie przez jedną czydrugą bandę.W rzeczywistości załatwił się sam.Chyba już mówiłem, że byłuzbrojony, ale pistolet miał  na Boga  pod skafandrem.Kiedy zaczęły siękłopoty, spróbował go wyciągnąć, stwierdził, że nie może tego dokonać, i otwo-137 rzył skafander, by go wydostać.Otwarcie i ponowne zamknięcie skafandra w próżni jest możliwe.Myślę, żelegendarny Houdini mógłby się tego nauczyć.Ten przygłup jednak wciąż próbo-wał wyciągnąć swój pistolet w chwili, gdy padał na podłogę i topił się w próżni.Jego współmąż był o pół punktu mądrzejszy.Zamiast sięgać po własny pistolet,spróbował wyciągnąć ten, który należał do jego partnera, gdy ów padł już na pod-łogę.Zdołał się do niego dostać i wyciągnąć go, było już jednak za pózno, bypomóc w walce.Wyprostował się w chwili, kiedy właśnie dzwigałem się na nogę,dzgnąwszy laską ostatniego z bandytów.I ujrzałem, że ten jełop macha mi pistoletem przed twarzą.Nie chciałem mu złamać nadgarstka.Zamierzałem go jedynie rozbroić.Wal-nąłem go laską w przedramię i wytrąciłem mu z dłoni pistolet.Złapałem brońw rękę i zatknąłem sobie za pas skafandra, po czym wróciłem na przód autobu-su i opadłem na siedzenie.Nie zdawałem sobie sprawy, że zrobiłem mu krzywdęwiększą niż siniak.Nie czuję jednak ani śladu wyrzutów sumienia.Jeśli ktoś nie chce mieć zła-manego nadgarstka, niech mi nie macha pistoletem przed twarzą.Nie w chwili,gdy jestem zmęczony i pobudzony.Potem wziąłem się w garść i spróbowałem pomóc Gwen i Billowi.Bardzo niechętnie wspominam o czwartej ofierze.Był nią Igor O Toole, latpięć.Ponieważ dzieciak siedział wraz z matką na tylnym siedzeniu, jest pewne, żenie zabił go nikt z toczka.Nie mogliby go trafić pod takim kątem.Jedynie dwajstrzelcy superobwarzanka siedzieli wystarczająco wysoko, by strzelając przez lukkierowcy  Usłysz Mnie , trafić kogoś, kto siedział z tyłu.Ponadto musiał to byćdrugi strzelec.Pierwszy był zajęty zabijaniem rzezimieszków.Potem obwarzanekobrócił się i ujrzałem, jak broń skierowała się w naszą stronę, po czym ujrzałembłysk.W tej samej chwili wystrzeliłem i zabiłem go.Zdawało mi się, że chybił.Jeśli strzelał do mnie, tak było w istocie.Nie jestempewien, czy celował uważnie, gdyż któż wybrałby najmniej prawdopodobny z ce-lów  małe dziecko siedzące w samym tyle? Jednakże błysk, który widziałem,musiał być tym, który zabił Igora.Gdyby nie śmierć chłopca, mógłbym mieć mieszane uczucia co do załogiwielkiego obwarzanka.Z pewnością nie moglibyśmy odnieść zwycięstwa bez ichpomocy.Jednakże ten ostatni strzał przekonał mnie, że wykańczali oni po pro-stu swych konkurentów, zanim zabrali się do swego głównego zadania-napadu na Usłysz Mnie.%7łałuję jedynie, że nie zabiłem czwartego z jadących na obwarzanku.Te myśli jednak przyszły mi do głowy pózniej.W owej chwili widzieliśmy138 jedynie martwe dziecko.Gdy załatwiliśmy sprawę ciotki, podnieśliśmy się i ro-zejrzeliśmy wokół.Ekaterina siedziała spokojnie, trzymając ciało syna.Musiałemspojrzeć dwa razy, zanim zdałem sobie sprawę, co się stało.Jednakże w skafan-drze nie może być żywego dziecka, jeżeli szyba została wypalona.Pobiegłem,skacząc na jednej nodze, w jej stronę.Gwen dotarła tam przede mną.Zatrzyma-łem się za nią.Lady Diana złapała mnie za rękaw i powiedziała coś.Dotknąłem jej hełmu swoim. Co pani mówi? Powiedziałam, żeby kazał pan kierowcy ruszać! Czy nie rozumie pan poangielsku?%7łałuję, że nie powiedziała tego Gwen.W jej odpowiedziach jest więcej wy-obrazni niż w moich i znacznie więcej liryzmu.Jedyne co zdołałem wymyślić,a trzeba wziąć pod uwagę, jak byłem zmęczony, to: Och, zamknij się i siadaj, ty głupia cipo.Nie czekałem na odpowiedz.Lady Dee przeszła do przodu, gdzie Bili nie pozwolił jej niepokoić ciotki.Nie widziałem tego, gdyż właśnie w tej chwili, gdy pochyliłem się do przodu, bysprawdzić, co wydarzyło się z małżonkiem, który (jak się dopiero miałem dowie-dzieć) zabił się za pomocą własnego skafandra, jego współmąż spróbował odebraćmi swój pistolet.Podczas utarczki złapałem go za (złamany) nadgarstek.Nie słyszałem jegokrzyku ani nie widziałem wyrazu twarzy, lecz za pomocą zdumiewającego poka-zu improwizowanego aktorstwa zdołał mi przekazać rozmiar swojego cierpienia.Jedyne, co mogłem powiedzieć, to: nie wymachujcie mi pistoletami przed twarzą.To budzi we mnie najgorsze cechy.Wróciłem do Gwen, która stała przed nieszczęsną matką.Dotknąłem jej hełmuswoim. Czy możemy coś dla niej zrobić? Nie.Nie, zanim dotrzemy do komory.A i wtedy niewiele. Co z pozostałą dwójką?Przypuszczam, że płakały, kiedy się jednak tego nie słyszy ani nie widzi, cóżmożna na to poradzić? Richard, myślę, że najlepiej będzie zostawić tę rodzinę w spokoju.Mieć nanich oko, ale nic nie robić.Dopóki nie dotrzemy do Kongu. Tak, do Kongu.Kto to jest Taddie? Co? Ciotka Lilybet powiedziała:  Taddie umie prowadzić. Och.Musiała mieć na myśli strzelca z wieżyczki.Jej siostrzeńca.Dlatego właśnie wdrapałem się na tę wieżyczkę.%7łeby się tam dostać, musia-łem wyjść na zewnątrz, co też uczyniłem  ostrożnie.Mieliśmy jednak rację wszyscy napastnicy byli martwi.Podobnie jak nasz strzelec Taddie.Zszedłem na139 dół i wróciłem do pomieszczenia dla pasażerów.Zebrałem naszą trójkę i przeka-załem im wiadomość, że nie mamy drugiego kierowcy. Bili, czy umiesz prowadzić?  zapytałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •