[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kula — jakem już wspomniał — ważyła tysiąc sto funtów.Gdy kanonier zbliżył się z lontem, tłum, który mnie otaczał, cofnął się, ile mógł w tył.Z niemałym trudem przekonałem baszę, który nad­szedł zaniepokojony, że nie grozi najmniejsze nie­bezpieczeństwo.Nawet kanonierowi, który według moich wskazówek miał strzał oddać, serce waliło ze strachu jak młotem.Zająłem miejsce na murowa­nym szańcu za armatą i dałem znak.Rzuciło mną jak przy trzęsieniu ziemi!Kula, przeleciawszy jakieś trzysta sążni, rozpękła się na troje.Odłamki przeleciały nad cieśniną morską, odbiły się od wód i uderzyły o otaczające góry, spieniwszy wody kanału, jak był długi i szeroki.Tak, panowie — jeśli mnie pamięć nie myli — brzmi opowieść pana barona Totta o największej armacie świata.Gdyśmy z baronem Münchhausenem te oko­lice zwiedzali, opowiedziano nam o strzale armatnim barona Totta, stawiając nam za przykład męstwo tego pana.Mój łaskawca nie mógł znieść, by go w czymkol­wiek ubiegł Francuz, pochwycił więc armatę na ra­miona, ułożył ją równo, dał susa w morze i przepłynął z nią aż do przeciwległego brzegu.Niestety — próbo­wał stamtąd cisnąć ją na dawne miejsce z powrotem.Niestety — powiadam — gdyż armata wyśliznęła mu się za wcześnie nieco z ręki, którą był wyciągnął do rzutu.Stało się więc.Armata runęła w wodę pośrodku kanału, gdzie do tej pory spoczywa i spo­czywać będzie zapewne aż do sądnego dnia.Przez ten czyn właśnie naraził się pan baronnajbardziej Wielkiemu Sułtanowi.Cała historia ze skarbem, której zawdzięczał utratę sułtańskiej łaski, z dawna już była poszła w zapomnienie.Miał bowiem skąd brać złoto Wielki Sułtan i wkrótce zapełnił znów swój skarbiec.Pan baron znajdował się podówczas po raz pierwszy w Turcji na osobiste pisemne zaproszenie sułtana i mógłby tam być jeszcze i do dziś, gdyby nie strata tej sławnej armaty.Strata ta bowiem tak rozwścieczyła okrutnego Turka, że natychmiast wydał nieodwołalny rozkaz, by panu baronowi ściąć głowę.Jednak pewna sułtanka, której pan baron był ulubieńcem, nie tylko natychmiast przesłała mu wieść o tych krwiożerczych knowaniach, ale i ukryła go we własnym pałacu, gdy oficer mający przeprowadzić egzekucję wraz ze swymi siepaczami barona poszukiwał.Następnej nocy udało nam się dostać na okręt, który odpłynął do Wenecji, i rozwinąwszy pełne żagle uszliśmy szczęśliwie z Turcji.Baron o tym wszystkim niechętnie opowiada, bo mu się wtedy i jego zamiar nie udał, i o mały włos życia nie stracił.Że mu wszelako cały ten przypadek żadnej ujmy nie przynosi, opowiadam go czasem za jego plecami.Teraz więc poznaliście barona Munch-hausena, panowie, i mam nadzieję, że ani trochę wątpić nie będziecie w jego prawdomównośćPodróż do GibraltaruJak to sobie łatwo wyobrazić można, przy każdej sposobności proszono barona, aby, jak obiecał, ciągnął dalej swe zarówno pouczające, jak ucieszne opowieści.Przez czas dłuższy jednak wszy­stkie prośby były daremne.Baron miał bowiem jeden chwalebny zwyczaj, by nic nie czynić, na co nie miał ochoty, a drugi, jeszcze chwalebniejszy, by nigdy z żadnej przyczyny od tej zasady nie odstępować.Lecz nastał wreszcie z dawna wymarzony wieczór, kiedy to z przyjaznego uśmiechu, z jakim się ba­ron namowom przyjaciół przysłuchiwał, wnosić można było, iż animusz weń wstąpił i że spełni ich nadzieje.Milczeli więc wszyscy, oczu zeń nie spuszczając, a Münchhausen z wyżyn miękko wyściełanej kanapy tak rzecz rozpoczął:— W czasie ostatniego oblężenia Gibraltaru wy­brałem się w drogę wraz z wiozącą prowiant wojskowy flotą pod komendą lorda Rodney, aby w tej twierdzy odwiedzić generała Elliot, starego mojego przyjaciela, który chwalebnie Gibraltar obro­niwszy, nieśmiertelnymi wawrzynami się okrył.Gdy gorące uniesienie towarzyszące zwykle spotka­niu starych przyjaciół przygasło nieco, udaliśmy się z generałem na obchód twierdzy, aby zbadać, jaki jest stan załogi i zamiary nieprzyjaciela.Przywiozłem sobie z Londynu wielce wspaniałą lustrzaną lornetę.Używszy jej, ujrzałem, że nie­przyjaciel właśnie zamierza wystrzelić z trzydziestp-sześciofuntowego działa ku miejscu, gdzieśmy stali.Powiedziałem o tym generałowi, a ten spojrzawszy przez lornetę potwierdził mój domysł.Za jego zezwoleniem kazałem natychmiast z naj­bliższej baterii przytoczyć czterdziestoośmiofuntowe działo i sam je nastawiłem, jako że, nie chwaląc się, jeszczem w sztuce artyleryjskiej równego mi mistrza nie spotkał — i byłem pewien nieomylności mego strzału.Po czym jąłem bystro śledzić ruchy nieprzyjaciela i ujrzałem wreszcie, jak podkłada lont do zapału swego działa.W tejże chwili dałem znak, aby na­tychmiast palnąć i z naszej armaty.W połowie mniej więcej lotu ze straszliwą siłą zderzyły się obie kule.Zdumiewający był tego skutek.Nieprzyjacielska odbiła się tak mocno, że nie tylko gładko odcięła głowę kanonierowi, który ją wystrzelił, ale i urwała szesnaście innych głów, które jej w locie do afrykańskiego brzegu przeszkadzały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •