[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dwudziestu krokach od lasu był przerzucony przez drogę wąski mostek ze słupkami pobrzegach, na którym zwykle w czasie wieczornych spacerów na krótko zatrzymywali sięKuzniecowowie i ich goście.Stąd chętni mogli przedrzezniać leśne echo i widać było, jakdroga znikała w czarnej przesiece. A oto i mostek!  powiedział Ogniew. Musi pani wracać.Wiera zatrzymała się i odetchnęła. Posiedzimy tu  powiedziała siadając na jednym ze słupków. Przed odjazdem, kiedysię żegnają, zwykle siadają na chwilkę.Ogniew przycupnął koło niej na swoich książkach i mówił dalej.Wiera ciężko oddychałapo spacerze i patrzyła nie na Iwana Alekseicza, ale gdzieś w bok, więc nie widział jej twarzy. I nagle spotkamy się, tak lat za dziesięć  mówił. Jacy wtedy będziemy? Pani będziepoczciwą matką rodziny, a ja autorem jakiegoś solidnego, nikomu niepotrzebnegostatystycznego zbioru, grubego jak czterdzieści tysięcy zbiorów.Spotkamy się ipowspominamy o starych czasach.Teraz żyjemy rzeczywistością, która pochłania nascałkowicie, ale jeśli się spotkamy, nie będziemy już pamiętali ani daty, ani miesiąca, aninawet roku, w którym widzieliśmy się po raz ostatni na tym mostku.Pani chyba się zmieni.Zmieni się pani, nieprawdaż?Wiera wzdrygnęła i obróciła do niego twarz. Pan coś mówił?  zapytała. Pytałem panią. Przepraszam, nie dosłyszałam pana.Dopiero teraz zauważył w niej zmianę.Była blada, oddychała z trudem, a drżenie jejoddechu przekazywało się rękom, wargom, głowie, z fryzury opadał na czoło już nie jeden25 loczek jak zawsze, a dwa.Najwyrazniej unikała wzroku Ogniewa i próbując zamaskowaćzdenerwowanie, raz poprawiała kołnierzyk, który niby wrzynał się jej w szyję, raz naciągałaswoją czerwoną chustę z jednego ramienia na drugie. Pani chyba zmarzła  powiedział Ogniew. Niezdrowo siedzieć we mgle.Odprowadzępanią nach hauz.*Wiera milczała. Co pani jest?  uśmiechnął się Iwan Alekseicz. Milczy pani, nie odpowiada pani napytania.yle się pani czuje, czy gniewa się pani na mnie? Tak?Wiera mocno przycisnęła dłoń do policzka ze strony Ogniewa i szybko ją odsunęła. Okropna sytuacja. wyszeptała krzywiąc się jak od silnego bólu. Okropna! Co w tym takiego okropnego?  zapytał Ogniew, wzruszając ramionami i nie kryjącswego zdziwienia. Co się stało?Wciąż ciężko oddychając i wzdrygając ramionami, odwróciła się do niego plecami,popatrzyła na niebo i powiedziała: Muszę z panem porozmawiać, Iwanie Alekseiczu. Słucham panią. Może wyda się to panu dziwnym.zdziwi się pan, ale jest mi wszystko jedno.Ogniew znów wzruszył ramionami i przygotował się do słuchania. Chodzi o to. zaczęła Wieroczka, schylając głowę i skubiąc pompon na chustce.Widzi pan, chciałam panu powiedzieć.Wyda się to panu dziwnym i.głupim, ale.ale dłużejjuż nie wytrzymam.Wieroczka zaczęła coś mętnie mamrotać i nagle się rozpłakała.Przykryła twarz chustą,schyliła się jeszcze niżej i łkała.Iwan Alekseicz się zmieszał, chrząknął i ze zdumieniem irozpaczą rozejrzał się dookoła, nie wiedząc, co powiedzieć i robić.Nie był przyzwyczajonydo płaczu, więc i jego zapiekło w oczach. Ależ, Wiero Gawryłowno,  wymamrotał zmieszany. Niepotrzebnie to pani robi.Jestpani.jest pani chora? Może ktoś panią obraził? Proszę powiedzieć, może tego.będę mógłpani pomóc.Kiedy próbując uspokoić ją, odważył się ostrożnie odsunąć jej ręce od twarzy, uśmiechnęłasię do niego przez łzy i powiedziała: Kocham.pana!Były to zwyczajne i proste słowa i wypowiedziane zostały prostym, ludzkim językiem, aleOgniew odwrócił się od Wiery strasznie zakłopotany, podniósł się i poczuł w ślad zazmieszaniem strach.Smutek, ciepło i sentymentalny nastrój, w który wprowadziło go pożegnanie i nalewka,nagle się rozwiały, ustępując miejsce ostremu, nieprzyjemnemu uczuciu skrępowania.Byłwstrząśnięty.Patrzył na Wierę z ukosa, a ta, po wyznaniu miłości, straciła nagle całą swojąnieprzystępność i urok i wydawała mu się teraz niższa, prostsza, zwyczajniejsza. Co mam z tym robić?  pomyślał z przerażeniem. Przecież ja ją.kocham czy nie? Tojest pytanie!A ona, mając już za sobą ten najcięższy moment, oddychała teraz lekko i swobodnie.Teżsię podniosła i patrząc Iwanowi Alekseiczowi prosto w twarz zaczęła mówić szybko,niepohamowanie, gorąco.Jak człowiek nagle przestraszony nie może pózniej przypomnieć sobie dokładniekolejności zdarzenia, tak samo Ogniew nie pamiętał wszystkiego, co mówiła do niego Wiera.Pamiętał tylko treść jej mowy, ją samą i wrażenie, jakie to na nim wywarło.Pamiętał jakbyprzytłumiony, zachrypnięty ze zdenerwowania głos i niezwykłą melodyjność i namiętność*do domu (z niem.nach Hause).26 intonacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •