[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wzburzony lud zechce je szturmować,pułkownicy otworzą sobie bramy, nie dopuszczą pospólstwa do miejsc świętych i zabezpieczą osobyarcykapłanów od zniewagi.I w Labiryncie, i w memfijskich świątyniach znajdą się kapłani, którzy wyjdą naprzeciw wojska zzielonymi gałązkami.Pułkownicy zapytają mężów tych o hasło i będą radzić się ich.- A jeżeli kto ośmieli się stawić opór? - spytał Tutmozis.- Tylko buntownicy nie spełnią rozkazów faraona - odparł Ramzes.- Swiątynie i Labirynt muszą być zajęte przez wojska dwudziestego trzeciego Paofi - ciągnął faraonzwracając się do wielkiego pisarza.- Lud zatem zarówno w Memfis, jak i w Fayum może zbierać się jużośmnastego, z początku małymi garściami, potem coraz liczniej.Gdyby więc około dwudziestegozaczęły się drobne rozruchy, już nie należy im przeszkadzać.Szturmować jednak do świątyń mogądopiero w dniach dwudziestym drugim i dwudziestym trzecim.A gdy wojsko zajmie te punkta,wszystko musi uspokoić się.- Czy nie lepiej byłoby natychmiast uwięzić Herhora i Mefresa? - zapytał Tutmozis.- Po co?.Mnie nie chodzi o nich, tylko o świątynie i Labirynt, do zajęcia których wojsko nie jestjeszcze gotowe.Zresztą Hiram, który przejął listy Herhora do Asyryjczyków, wróci dopiero okołodwudziestego.Więc dopiero w dniu dwudziestym pierwszym Paofi będziemy mieli w rękach dowody,że arcykapłani są zdrajcami, i ogłosimy to ludowi.- Zatem mam jechać do Fayum?.- spytał Kalipos.- O nie.Ty i Tutmozis zostaniecie przy mnie z wyborowymi pułkami.Trzeba mieć przecie rezerwy nawypadek, gdyby arcykapłani odciągnęli od nas część ludu.- Nie lękasz się, panie, zdrady? - spytał Tutmozis.Faraon niedbale machnął ręką.- Zdrada ciągle sączy się jak woda z pękniętej beczki.Jużci arcykapłani trochę odgadują moje zamiary,a i ja znam ich chęci.Ponieważ jednak uprzedziłem ich w gromadzeniu sił, więc już będą słabsi.Wciągu kilkunastu dni nie formuje się pułków.- A czary?.- spytał Tutmozis.- Nie ma czarów, których by nie rozproszył topór!.- zawołał śmiejąc się Ramzes.Tutmozis chciał w tej chwili opowiedzieć faraonowi o praktykach arcykapłanów z Lykonem.Ale i tymrazem powstrzymała go uwaga, że gdy pan bardzo rozgniewa się, utraci spokój, który dziś robi gopotężnym.Wódz przed bitwą nie może myśleć o niczym, tylko o bitwie.A na sprawę Lykona będzie czas, gdykapłani znajdą się w więzieniu.Na znak jego świątobliwości Tutmozis został w komnacie, trzej zaś inni dygnitarze złożywszy panuniskie ukłony wyszli.- Nareszcie - westchnął wielki pisarz, gdy ze skarbnikiem znalezli się w przedsionku - nareszcie skończysię władza ogolonych łbów.- Zaprawdę jest czas - dodał skarbnik.- Przez dziesięć lat ostatnich lada prorok więcej znaczył aniżelinomarcha Tebów albo Memfisu. - Ja myślę, że Herhor po cichu gotuje sobie czółenko, ażeby uciec przed dwudziestym trzecim Paofi -wtrącił Kalipos.- Co mu będzie! - rzekł pisarz.- Jego świątobliwość, dziś grozny, przebaczy im, gdy się upokorzą.- A nawet za wstawieniem się królowej Nikotris zostawi im majątki - dopełnił skarbnik.- W każdymrazie nastanie w państwie jakiś ład, którego już zaczynało braknąć.- Zdaje mi się tylko, że jego świątobliwość zbyt wielkie robi przygotowania - mówił pisarz.- Ja bymwszystko zakończył greckimi pułkami, nie tykając pospólstwa.- Młody.lubi ruch, hałas.- dorzucił skarbnik.- Jak to widać, że nie jesteście żołnierzami! - odezwał się Kalipos.- Kiedy chodzi o walkę, trzebazgromadzić wszystkie siły, bo zawsze znajdą się niespodzianki.- Zapewne, gdybyśmy nie mieli za sobą pospólstwa - odparł pisarz.- A tak, co może zdarzyć sięnieoczekiwanego?.Bogowie nie zejdą bronić Labiryntu.- Tak mówisz, wasza dostojność, bo jesteś spokojny - rzekł Kalipos - bo wiesz, że naczelny wódz czuwai wszystko stara się przewidzieć.Inaczej może cierpłaby ci skóra.- Nie widzę niespodzianek - upierał się pisarz.- Chyba arcykapłani znowu rozpuszczą wieść, że faraonoszalał.- Będą oni próbowali różnych sztuk - wtrącił ziewając wielki skarbnik - ale zaprawdę sił im nie starczy.W każdym razie dziękuję bogom, że postawili mnie w królewskim obozie.No, idzmy spać.Po wyjściu dostojników z komnaty faraona Tutmozis w jednej ze ścian otworzył drzwi ukryte iwprowadził Samentu.Pan przyjął Setowego arcykapłana z wielką radością, podał do ucałowania rękę iuścisnął mu głowę.- Pokój tobie, dobry sługo - rzekł władca.- Co przynosisz?.- Byłem dwa razy w Labiryncie - odparł kapłan.- I już znasz drogę?.- Znałem ją dawniej, ale teraz odkryłem jedną rzecz.Skarbiec może się zapaść, pozabijać ludzi izniszczyć klejnoty, które są największym bogactwem.Faraon zmarszczył brwi.- Dlatego - ciągnął Samentu - wasza świątobliwość raczy przygotować kilkunastu ludzi pewnych.Z nimiwejdę do Labiryntu w nocy poprzedzającej szturm i obsadzę komnaty, które sąsiadują ze skarbcem.Osobliwie górną.- Wprowadzisz ich?.- Tak.Chociaż pójdę do Labiryntu jeszcze raz sam i ostatecznie sprawdzę: czy nie uda mi się zapobiecruinie bez cudzej pomocy? Ludzie, choćby najwierniejsi, są niepewni, a wprowadzanie ich może zwrócićuwagę tych psów dozorujących.- Jeżeli cię już nie śledzą.- wtrącił faraon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •