[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tacy to byli ludzie, którzy mieli stawić opór Ogellallajom i rozbójnikom! Widoki zatem nadni najbliższe wcale nie były pocieszające,Odwróciłem się i oświadczyłem kolejarzom: Teraz my moglibyśmy was tu zamknąć, panowie, ale nie uczynimy tego.Wydobądzciezza beczki swego mr.Ohlersa, ażebyśmy się mogli z nim należycie porozumieć.To jest ko-nieczne, jeżeli nie chcecie, żeby was sprzątnęli Siuksowie!Z pewnym trudem udało im się wreszcie wydobyć płatniczego na światło dzienne.Opo-wiedziałem wówczas o wszystkim, co się wydarzyło.Kiedy skończyłem, Ohlers stał się blady,jak kreda, z przerażenia, znieruchomiał dosłownie na głazie, na którym uprzednio usiadł, poczym przemówił niepewnym głosem: Sir, teraz wam wierzę, gdyż opowiadano nam, że na miejscu nieszczęścia wysiedli jacyśdwaj ludzie i strzelali do skowronka.A więc ten dżentelmen to master Winnetou? Jestemwielce zaszczycony, sir!  ukłonił się nisko Apaczowi. A ten drugi master to mr.Walker,którego nazywają grubym Walkerem? Jestem również wielce zaszczycony, sir! A terazchciałbym także poznać wasze nazwisko!Podałem mu oczywiście swoje nazwisko rodowe, a nie preriowe. Wielce zaszczycony, sir!  rzekł także z ukłonem. Sądzicie zatem, że pułkownik zoba-czy kartkę i czym prędzej powróci? Przypuszczam. Bardzo by mnie to ucieszyło, możecie mi wierzyć!Wierzyłem mu bez zapewnienia i przysięgi. Rozporządzam tylko czterdziestoma ludzmi  mówił dalej  a większa ich część jest te-raz zajęta na torze.Czy nie byłoby najlepiej opuścić zaraz Echo Canyon i cofnąć się do naj-bliższej stacji? Co wam strzeliło do głowy, sir? Czy jesteście zającem? Co pomyśleliby o was wasiprzełożeni? Utracilibyście natychmiast posadę! Wiecie co, sir? Dla mnie życie jest więcej warte niż stanowisko.Rozumiecie? Rozumiem, rozumiem.Ale ile ludzi ma pułkownik? Stu, i to najdzielniejszych. O tym zdążyłem się już przekonać. A ilu było Indian? Przeszło dwustu z railtroublerami. Biada! Oni nas wystrzelają co do nogi! Nie widzę innego środka prócz ucieczki. Pshaw! Która z pobliskich stacji ma największą załogę? Promontory.Jest tam teraz około trzystu robotników. To zatelegrafujcie i każcie sobie przysłać stamtąd stu uzbrojonych ludzi!Płatniczy wytrzeszczył na mnie oczy i otworzył usta, a potem zerwał się, klasnął radośniew dłonie i zawołał;180  Doprawdy! To dziwne, że dotychczas o tym nie pomyślałem! Jesteście, jak widzę, wielkim geniuszem strategicznym.Niech ci ludzie przywiozą z sobątakże żywność i amunicję na wypadek, gdyby wam jej zabrakło.A pamiętajcie, że wszystkomusi się odbyć w największej tajemnicy, żeby czerwonoskórzy zwiadowcy nie zauważyli, żeich zdradzono.Zawiadomcie też o tym ludzi z tamtej stacji.Jak daleko stąd do Promontory? Dziewięćdziesiąt jeden mil. Czy jest tam lokomotywa z wagonami? Jest zawsze. Jeśli więc teraz zatelegrafujecie, możecie mieć posiłki już jutro o świcie.Jutro wieczo-rem zaś nadejdą indiańscy zwiadowcy, a do tego czasu zdołamy zabezpieczyć obóz.Wasirobotnicy niech się teraz zabiorą do pracy nad podniesieniem muru otaczającego obóz.Jutropomogą w tej robocie ludzie z Promontory.Należy mur wyprowadzić tak wysoko, żeby India-nie nie mogli zajrzeć i przekonać się, ile mamy ludzi. Zobaczą to z wierzchołka góry, sir! Nic nie zobaczą! Wyjadę naprzeciw zwiadowców ogellallajskich, a gdy ich spostrzegę,dam wam znać.Wtedy robotnicy poukrywają się w domkach i Indianie będą sądzili, że majądo czynienia tylko z niewieloma ludzmi.Dziś jeszcze powbijamy pod murem pale, a na nichwzniesiemy deski, na których staną nasi ludzie, żeby móc strzelać podczas napadu.Jeśli do-brze przewiduję, to już jutro w południe wróci pułkownik ze swoim oddziałem, a wtedy bę-dzie nas razem z ludzmi z Promontory dwustu czterdziestu przeciwko dwustu nieprzyjacio-łom.Poza tym my będziemy ukryci za murem, a czerwonoskórzy będą bez osłony i  co waż-niejsze  nie spodziewają się spotkać z obroną.Byłoby więc rzeczą nie do wiary, gdybyśmyich od razu pierwszą salwą tak nie odprawili, żeby im się odechciało do nas wracać. A potem puścimy się za nimi w pogoń!  cieszył się płatniczy, jakby moje zarządzeniazrobiły już z niego bohatera. To się dopiero okaże! A teraz śpieszcie się, bo musicie jeszcze postarać się dla nas oprzekąskę i nocleg, zatelegrafować do Promontory i postawić swoich ludzi przy budowie mu-ru. Wszystko natychmiast wypełnię, sir! Ani myślę umykać przed Indianami.A wy zaraz do-staniecie wieczerzę, z której na pewno będziecie zadowoleni.Ja sam byłem kiedyś kucha-rzem.Rozumiecie?Wszystkie moje zarządzenia wykonano dokładnie.Konie nasze dostały dobrą paszę, a nasuraczył master Ohlers, widocznie lepiej obeznany z patelnią aniżeli z flintą.Ludzie pracowalinad murem jak cyklopi, nie odpoczywając nawet w nocy.Kiedy rano wstałem i zobaczyłemrobotę, zdumiałem się nad jej postępami.Ohlers oprócz depeszy posłał zatrzymującym się tu nocnym pociągiem ustne wiadomoścido Promontory, ale jego depesza wywarła widać skutek już przedtem, gdyż wprawdzie nie wnocy, ale już wczesnym rankiem przybyło owych stu ludzi, wioząc z sobą potrzebną broń,amunicję i żywność.Teraz wspólnymi siłami zabrano się do roboty i około południa mur był zupełnie gotów.Zamoją radą napełniono wszystkie beczki wodą i postawiono je pod murem.Tyle ludzi musiałozaspokajać pragnienie, a nie wiadomo było także, czy nie trzeba będzie przebyć małego oblę-żenia lub gasić ognia.O zamierzonym napadzie dano znać sąsiednim stacjom, ale pociągi miały kursować regu-larnie, aby nie zwracać uwagi nieprzyjaciół.Po obiedzie Winnetou, Walker i ja opuściliśmy obóz, aby wypatrywać nieprzyjacielskichzwiadowców.Podjęliśmy się tego, ponieważ najbardziej ufaliśmy samym sobie, a zresztą niktz kolejarzy nie zgłosił się na tę niebezpieczną wycieczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •