[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wręczył Elrykowi żądane przedmioty.Przez noc odpoczęli, po czym ruszyli w dalszą drogę.Tym razem prowadził Melnibonéanin.W południe wyszli z lasu i ujrzeli R’lin K’ren A’a.ROZDZIAŁ 5Nic nie rosło pośród ruin miasta.Ulice były popękane, a ściany domów zawaliły się już dawno, lecz żaden chwast nie zielenił się w szczelinach.Całość sprawiała wrażenie, że osada dopiero co została zburzona przez trzęsienie ziemi.Jedna tylko budowla, nadal nietknięta, wznosiła się ponad rumowiskiem: olbrzymi posąg z białego, szarego i zielonego nefrytu.Rzeźba przedstawiająca nagiego młodzieńca o twarzy niemal kobiecej piękności, zwracającej niewidomy wzrok w stronę północy.- Oczy! - powiedział książę Avan Astran.- Zniknęły!Pozostali członkowie wyprawy nie odezwali się, tylko patrzyli na posąg i otaczające go ruiny.Miasto zajmowało stosunkowo niewielki obszar, a budynki nie miały wielu ozdób.Wyglądało na to, że ich mieszkańcy byli prostymi lecz zamożnymi ludźmi - zupełnie odmiennymi od Melnibonéan z Jasnego Imperium.Elryk nie mógł uwierzyć, że jego przodkowie wywodzili się z R’lin K’ren A’a.Zamieszkujący to miasto lud był zbyt rozsądny.- Posąg został obrabowany - ciągnął książę Avan.- Nasza przeklęta podróż nie miała sensu!Elryk zaśmiał się.- Czy naprawdę myślałeś, że uda ci się wyłuskać klejnoty z oczodołów Nefrytowego Człowieka, mój panie?Statua dorównywała wysokością wieżom Śniącego Miasta, a sama głowa musiała być wielkości sporego budynku.Książę Avan zacisnął wargi i nie chciał słuchać drwiącego głosu Elryka.- Może jednak wysiłek włożony w wyprawę jeszcze się opłaci.W R’lin K’ren A’a były również inne skarby.Chodźcie.- Poprowadził ich przez miasto.Bardzo niewiele domów zachowało się chociażby w części, lecz i tak fascynowały one swym wyglądem.Wędrowców zadziwiał przede wszystkim materiał, z którego były one zbudowane.Nigdy dotychczas nie widzieli czegoś podobnego.Mury pokrywały wielobarwne tynki.Oczy patrzących cieszyły teraz już wyblakłe ze starości łagodne czerwienie, żółcie i błękity zlewające się ze sobą w niezliczonych kombinacjach.Elryk wyciągnął rękę, by dotknąć jednej ze ścian i zdumiał go chłodny, gładki materiał, który poczuł pod palcami.Nie był to ani kamień, ani drewno czy metal.Być może tworzywo to pochodziło z zupełnie innej płaszczyzny?Starał się wyobrazić sobie miasto takim, jak wyglądało ono, zanim opuścili je mieszkańcy.Szerokie ulice, brak murów obronnych, domy niskie, zbudowane wokół rozległych dziedzińców.Czy to była ojczyzna jego przodków? Jak to się mogło stać, że spokojny lud R’lin K’ren A’a dał początek szalonym budowniczym dziwacznych, sennych wież Imrryr? Elryk spodziewał się, że tu właśnie uda mu się znaleźć rozwiązanie tej zagadki, lecz zamiast tego natknął się na kolejną tajemnicę.Być może to jest właśnie moje przeznaczenie, pomyślał Melnibonéanin i wzruszył ramionami.Wówczas to pierwszy kryształowy dysk zaśpiewał cienko tuż przy jego głowie i rozbił się o ścianę.Kolejny pocisk rozpłatał czaszkę jednego z żeglarzy, a trzeci drasnął ucho Smiorgana, nim wreszcie całe towarzystwo padło plackiem pośród gruzów.- Co za mściwe istoty - powiedział Avan z cierpkim uśmiechem na ustach.- Wiele ryzykują, chcąc odpłacić nam za śmierć swych towarzyszy.Na twarzy pozostałych przy życiu żeglarzy widniało przerażenie.Strach wyzierał też z oczu Avana.Dokoła zastukotało więcej dysków, lecz było jasne, że na jakiś czas Elryk i jego przyjaciele znaleźli się poza zasięgiem wzroku napastników.Smiorgan zakaszlał, gdyż z rumowiska podniósł się biały pył i dostał mu się do gardła.- Najlepiej będzie, jeżeli ponownie przywołasz swoich potwornych sprzymierzeńców, Elryku.Melnibonéanin pokręcił głową.- Nie mogę.Ich przywódca powiedział, że nie przybędzie z pomocą po raz wtóry.- Spojrzał na lewo.Stał tam mały domek, którego wszystkie cztery ściany ocalały, nie naruszone przez czas.Nie miał drzwi, tylko okno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •