[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Natychmiast wyślę wiadomość na Arlon.Teraz, kiedy byli zgodni, nie potrafił czekać ani chwili dłużej i zaraz poszedł po papier ipióro.Adesina uśmiechnęła się, widząc jego gotowość.Gdy czarodziej zaczął pisać, uderzyła ją pewna myśl.- Zastanawiam się, co też Ansar na to powie!Moroski spojrzał na nią znad listu.- Czy naprawdę cię to obchodzi? - zapytał.ROZDZIAA OSIEMNASTY Następne dni po wysłaniu wiadomości do Kaia Moroski spędził denerwując się, nieustanniewypytując w porcie o przybyszów i wpatrując się w morze.Spędzał wiele czasu w towarzystwieAdesiny, a kiedy okoliczności zmuszały ich do rozdzielenia się zamykał się w pałacowej bibliotece,szukając jakichkolwiek wzmianek o dobrowolnym odrzuceniu czarodziejskiej mocy.Ta odrobina,jakiej się dowiedział, nie napawała otuchą.W liczącej wieki historii czarodziejstwa istniało takniewiele udokumentowanych przykładów podobnych działań, że ich szczegółowe opisy wydawałysię wyjątkowo fragmentaryczne i niepełne.Szukał jednak pilnie i w końcu udało mu się złożyćrazem konieczne elementy.Omówił swe odkrycia z Adesiną, lecz ona, choć miała tak bystry umysł,szybko stwierdziła, że nie jest w stanie podążać za jego wywodami.Moroski, rozpaczliwie pragnącwyłożyć swoje teorie komuś, kto potrafiłby je zrozumieć, nie mógł doczekać się przybycia Kaia.Wypatrywał i wyczekiwał go, zatem z niecierpliwością.Przejmująco chłodnego zimowego dnia - szesnastego od wysłania wiadomości - jegobezustanne czuwanie zostało nagrodzone.Zaledwie zdołano zabezpieczyć liny cumujące statek zArlonu, gdy już Moroski wbiegł na trap i wziął w objęcia swego zdumionego przyjacielaczarodzieja.- Dzięki gwiazdom, że przybyłeś! Wyczerpało mnie już to oczekiwanie.- Przyjechałem tak szybko, jak mogłem - odparł Kai, z mieszaniną rozbawienia izaskoczenia na twarzy.- A twój posłaniec miał szczęście znalazłszy mnie tak od razu.Choć zdrugiej strony.cóż, nie potrzebowałem szukać wielu usprawiedliwień, żeby w tych dniachwyjechać z Arlonu.Zbyt zajęty własnymi planami, by zwrócić uwagę na znaczenie słów Kaia, Moroski tylkoponaglał go, aby jak najspieszniej wyruszyć do pałacu.- A gdzie rój? - zapytał, zreflektowawszy się.- Podniecają się, kiedy podróżuję - odparł Kai.- A to wywołuje kłopoty, za którymi wcalenie tęsknię, więc trzymam je w tym.- Pochylił się, aby podnieść drewnianą skrzynkę.W jej bokachi wieku wywierconych było kilka małych otworów a z wnętrza dochodziło stłumione bzyczenie.- Zatem chodzmy - zarządził Moroski i ruszył przed siebie żwawym krokiem.- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Kai, gdy pospieszył, aby dogonić swegoprzyjaciela.- Nie tutaj - odparł krótko starszy czarodziej, pogrążając Kaia w jeszcze większej rozterce.Wiele głów odwracało się, żeby odprowadzić wzrokiem czarodziejów, kiedy spieszyli zportu do pałacu.Moroski był znaną postacią w Ramsportu, ale ostatnio niemal go nie widywano.Jego przemarsz przez miasto, podczas którego nie zwracał na nic uwagi, obserwowano z wielkimzainteresowaniem.Pozdrawiający czarodzieja nie otrzymywali żadnej odpowiedzi, a Kai stwierdził,że jest celem kilku podejrzliwych spojrzeń, jak gdyby obywatele uważali go za przyczynę roztargnienia Moroskiego.Było to osobliwe doznanie dla młodego czarodzieja, przyzwyczajonegodo ściągania na siebie uwagi, jednak z zupełnie innych, bardziej miłych powodów.Jego szczupła,lecz wspaniale umięśniona sylwetka, długie brązowe włosy i zielone oczy sprawiały, że wielekobiet rzucało mu pełne sympatii spojrzenia.No i pszczoły.Jako czarodziej Kai stanowił wyjątek ztego powodu, że miał za przyjaciela nie pojedyncze zwierzę, lecz rój, w którym każdy drobniutkiumysł tworzył jednolitą całość dzięki instynktowi i więzom pokrewieństwa.To właśnie z rojemkomunikował się najczęściej Kai, a nie z poszczególnymi pszczołami.Kiedy tak jak terazprzebywały w swym ruchomym ulu, nie zwracały na siebie większej uwagi, lecz jeśli pozwalano imlatać swobodnie, wtedy było całkiem inaczej.Zwykle tworzyły małą czarną chmurę, która ciągnęław górze za głową swego mistrza, a dzwięk, jaki wydawała, wystarczał, by przestraszyć większośćludzi.Teraz zaczęły się robić niespokojne z powodu niezwykłego duj nich uwięzienia i wstrząsówula, gdy Kai szedł szybko przed siebie.Przesłał im uspokajającą wiadomość i obiecał wolność, gdytylko znajdą się w pałacu.Moroski nie odezwał się, od chwili, kiedy opuścili doki. Zmienił się - pomyślał Kai.- Co się z nim dzieje?"Pracownia Moroskiego mieściła się w szczytowej komnacie najwyższej wieży pałacu.Spoglądając z niej można było objąć wzrokiem całe miasto, chociaż nie wznosiła się nawet wprzybliżeniu tak wysoko jak masywna Gwiazdzista Wieża stolicy Arki.Sarn widok wywierał dużewrażenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •