[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwierzęta przerywały picie, podnosiły łby i popatrywały na nich z ostrożną ciekawością.Elryk podążył za wzrokiem Królowej, ale dostrzegł tylko monotonne, ołowiane niebo.Schował szablę.- Tutejsze stwory Chaosu wydają się dość prostackie.Mają mniej inteligencji niż te, które spotykałem.- Owszem - powiedziała Oone bez zdziwienia.- To zupełnie możliwe.Ona może być.Łódź uniosła się nagle i przez chwilę Elryk gotów był sądzić, że to amator cynaderek wrócił, by wziąć odwet za szpetny podstęp, ale okazało się, że to tylko wielka fala dźwignęła stateczek.Woda podnosiła się coraz wyżej pomiędzy śliskimi, skalistymi klifami, a wysoko, na brzegach, pojawiły się rozmaite zniekształcone postacie.Były różnego wzrostu, Elrykowi przypominały zaś nieco żebraków z Nadsokor, bowiem tamci również zwykli odziewać się w szmaty, a samookaleczenia były dla nich zwyczajną praktyką.Podobnie brudni, nosili też ślady wszystkich możliwych chorób, ran i zaniedbania.Jęczeli, spoglądając chciwie na łódź i oblizując usta.Bardziej niż kiedykolwiek dotąd Elryk pożałował, że nie ma przy boku Zwiastuna Burzy.Runiczny miecz i kilka czarów wystarczyłyby do odstraszenia tego zbiegowiska.Mógł jednak polegać wyłącznie na ostrzu zabranym Czarownikowi, na przyjaźni Oone i na zwykłej znajomości fechtunku ich obojga.Łodzią zatrzęsło i powierzchnia wody uspokoiła się, teraz jednak płynęli o wiele wyżej, na równi z brzegami, zaś niekształtna horda dyszała i pochrząkiwała wkoło, łapiąc zapach zdobyczy.Elryk nie marnował czasu na pertraktacje, ale od razu skoczył z dziobu łodzi tnąc dwóch pierwszych, którzy chcieli go dopaść.Wciąż dość ostra szabla odcięła łby, a albinos stanął nad ciałami szczerząc zęby jak wilk, do którego bywał zresztą czasem porównywany.- Chcę mieć was wszystkich - powiedział, pragnąc zastraszyć tłum podobnie, jak robili to piraci z Cieśnin Vilmirianu.Postąpił krok i trafił w pierś następną istotę Chaosu.- Nie zaznam radości, póki wszystkich was nie zabiję!Tego horda nie oczekiwała.Stworzenia zachrząkały, zamamrotały, spojrzały po sobie, silniej ścisnęły broń, poprawiły łachmany i mocniej stanęły na nogach.Oone stanęła obok Elryka.- Domagam się sprawiedliwego podziału! - krzyknęła.- Zostaw ich dla mnie, Elryku.- Zrobiła wypad i ubiła małpią istotę dźwigającą piękny, wysadzany klejnotami topór, zabrany zapewne jakiejś poprzedniej ofierze.- Oni was nie zaatakowali! - krzyknęła z tyłu Królowa Sough.- Tylko grozili.Czy naprawdę musicie to robić?- To nasza sprawa, Królowo! - rzucił Elryk przez ramię i zasil jeszcze dwóch człekopodobnych.- Nie! Nie! To żadne bohaterstwo.Cóż może uczynić strażnik, jeśli nie jest już bohaterem?Tego nie rozumiała nawet Oone, i gdy Elryk spojrzał na nią pytająco, tylko potrząsnęła głową.Zbieranina nabierała z wolna pewności siebie i podchodziła coraz bliżej.Ryje łapały wiatr, języki zbierały ściekającą po sflaczałych wargach ślinę.Przekrwione i zaropiałe oczy spoglądały na nich z nienawiścią.Tłum był tuż i ostrze szabli napotkało opór.Dwie następne istoty straciły głowy - patrzące jeszcze przed chwilą łby opadły na boki, łapy zacisnęły się kurczowo.Oone stanęła plecami do niego, z boku zaś osłaniała ich łódź, której napastnicy wyraźnie nie mieli śmiałości dotknąć.Przerażona Królowa łkała jedynie, ale nie miała widocznie żadnej władzy nad istotami Chaosu.- Nie! To nie pomoże jej spać! Nie! Nie! Ona na pewno ich potrzebuje! Wiem!W tejże chwili Elryk usłyszał odgłos zbliżającego się jeźdźca i ujrzał bielejącą ponad tłumem zbroję Perłowego Rycerza.- To są jego poddani! - krzyknął zbrojny w przebłysku zrozumienia.- Oto jego armia, z którą weźmie na nas odwet!- Nie! - zawołała Królowa głosem, który wydawał się bardzo słaby, jakby odległy.- To nic nie da! To twoja armia.Będą ci wierni! O tak, będą wierni!Słysząc to, Elryk zaczął cokolwiek pojmować.Czy to możliwe, że Królowa nie była naprawdę człowiekiem? Może i wszystkie tutejsze stworzenia to tylko jacyś zmiennokształtni, udający jedynie ludzi? To by wyjaśniało osobliwy sposób myślenia, specyficzną logikę i dziwne wypowiedzi.Nie czas był jednak na spekulacje.Istoty podchodziły coraz śmielej, nie zostawiając już niemal miejsca na zamachnięcie się szablą.Lepka i śmierdząca krew tryskała na ostrza i ramiona walczących.Elryk pomyślał, że chyba prędzej zakrztusi się odorem, nim polegnie z rąk stworów Chaosu.Było jasne, że nie zdołają przeciwstawić się całemu tłumowi.Bliscy byli końca wyprawy, i to za sprawą tak odrażających istot.U stóp Elryka padły następne ciała, jednak to nie on był sprawcą ich śmierci.Oone również była zdumiona takim przebiegiem zdarzeń.Podnieśli głowy nie wiedząc, co właściwie się dzieje.Perłowy Wojownik torował sobie drogę w szeregach tłumu, tnąc niczym kosą na lewo i prawo, kłując prowizoryczną włócznią, chichotem żegnając każde gaszone życie.Oczy jaśniały mu radością, nawet jego koń zamierzał się co chwila kopytami i zębami.- Tak należy! - klasnęła Królowa Sough.- Dobrze! To zadanie dla ciebie! Przysporzy ci sławy!Spychany przez Perłowego Wojownika oraz atakujących znów zawzięcie Elryka i Złodziejkę tłum szedł z wolna w rozsypkę.Niedługo wszyscy niedawni napastnicy rzucili się w kierunku urwiska, woląc najwyraźniej zginąć w przepaści niż od kościanej włóczni czy srebrnego ostrza Perłowego Wojownika.Ten zaś śmiał się, zaganiając niedobitków ku zagładzie.Szydził z nich, wyzywał od tchórzy i głupców.- Brzydactwa.Szpetni! Szpetni! Dalej! Przepadnijcie! Już was nie ma! Znikajcie! Nie ma was! Nie ma!Elryk i Oone oparli się o burtę łodzi, by złapać oddech.- Dzięki ci, Perłowy Wojowniku! -powiedział albinos, gdy rycerz podjechał bliżej.- Uratowałeś nas.- Tak - przytaknął ciężko Perłowy Wojownik, niespodziewanie zamyślony.- Tak było.Teraz jesteśmy kwita.Teraz poznamy prawdę.Nie jestem wolny, jak wy jesteście.Dajesz wiarę? - Ostatnie pytanie skierowane było do Oone.- Wierzę ci, Perłowy Wojowniku - przytaknęła.- I też wdzięczna jestem za pomoc.- Jestem tym, który chroni.Tak trzeba.Idziecie dalej? Byłem waszym przyjacielem.Oone obejrzała się na Królową, która przytakiwała słowom wojownika, rozkładając przy tym ręce, jak w geście ofiarowania.- Nie jestem waszym wrogiem - powiedział Perłowy Wojownik, jakby przemawiał do istot umysłowo ograniczonych.- Gdybym był kompletny, wówczas wielka byłaby z nas trójca! Tak! Sami o tym wiecie! Ale nie o mnie tu chodzi.Widzicie, to jej słowa.Tak sądzę.Wypowiedziawszy te tajemnicze słowa, popędził konia i zniknął za szklistymi skałami wapienia.- Może rzecz w tym, że nazbyt tu wielu obrońców, a nie dość ochrony - odezwała się Oone równie niezrozumiale.Zanim Elryk zdążył spytać ją o cokolwiek, Złodziejka zwróciła się do Królowej Sough.- Czy to ty przywołałaś Perłowego Wojownika na pomoc, moja pani?- Ona go wezwała ku wam.- Królowa była jak w transie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •