[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy są gorsi od zbirów Margiełowa? Pewnie, że nie gorsi!- 32.Brygada Specnazu Zakaukaskiego Okręgu Woj­skowego!- Czołem, bohaterowie!- CZOEM.RZYSZU.Lotnisko nie ma końca.Bezkresnym murem stoi Specnaz.- Dobrze służycie!Zwyczajowo już każde poważne ćwiczenia kończą się ogólnym przeglądem wojsk.Jest to wielowiekowa tradycja.Tak samo po bitwie wódz zbierał swoje hufce, liczył straty, pozdrawiał zwycięzców.Wielkie manewry zostały zakoń­czone.Dopiero tu, na bezbrzeżnym polu można sobie wy­obrazić potęgę V Zarządu GRU.A przecież wielu tu nie ma.- 703.Samodzielna Kompania Specnazu 17.Armii!Jedzie marszałek wzdłuż szeregów i na pewno nurtuje go myśl: na kogo by całą tę sforę spuścić z łańcucha? Na Europę? Na Azję? A może na towarzyszy z Politbiura?No i co, marszałku? Czemu zwlekasz? Tu sami swoi, sami źli.No, spuśćże z łańcucha.Całą Rosję we krwi skąpiemy.Daj tylko rozkaz.Oczywiście, nie wszystkich będziemy zabijać.Tym co mają okazałe dacze i zgrabne limuzyny włos z głowy nie spadnie.To nie grzech mieć daczę i piękny samochód.Tych, co głoszą sprawiedliwość społeczną też zostawimy w spokoju.Grzeszą, ale nie jest to grzech śmiertelny.Wykańczać będziemy, marszałku, tylko tych, którzy gadają o społecznej sprawiedliwości, a sami jeżdżą w limuzynach.Tych będziemy wieszać jak wściekłe psy - na latarniach, na słupach telegraficznych.No, spuść nas z uwięzi! Marszałku! Przecież jeśli nie ty, to twój następca spuści Specnaz z łańcucha.Spuści.Możesz być pewny.Będzie wiele krwi.Im dłużej będziecie zwlekać, tym więcej krwi popłynie.Ale popłynie! Hurraaa!!!Przetacza się ryk po polu, goni dalej, odbija się echem w wyschniętych parowach.- To jak chłopaki, popracujemy? - pyta marszałek.- A-a-a-a! - triumfalnie ryczy w odpowiedzi Specnaz.XIIIPacujemy.Pracujemy dzień i noc.Wszystko jak w ko­łowrocie.Skoki dzienne, skoki nocne, skoki z niskie­go pułapu, skoki ze średniego.Skoki z katapultowa-niem, nie dla wszystkich.Skoki ze stratosfery, też tylko dla wybrańców.Zawody.Zawody.I znów skoki.Gorzki kurz w ustach.Zaczerwienione oczy.Złość rozpiera.Czasem kompletna apatia.Spadochrony składamy już bez drżenia.Żeby tylko złożyć jak najprędzej i przespać się z pół godzinki.Może sprawdzić jeszcze raz, dla świę­tego spokoju? A, do diabła.Obejdzie się.Ćwiczeb­ne walki.Napalm.Psy.MWD.KGB.Znowu strzelanie i znowu skoki.A śmierć za nami krok w krok.Nie, jak dotąd nikogo nie zagarnęła pod swe czarne skrzydła.Ale czuwa ko­stucha.W 112.samodzielnym batalionie testują nowy spado­chron D-1-8.Niedobry spadochron.Boi się go Specnaz.Coś w nim nie gra.Na sto prób co najmniej raz zwija się olinowanie.Konstruktor spadochronu i jego ludzie są na miejscu.Objaśniają, że nieprawidłowo układamy, że źle składamy.A niech was szlag.przecież to my ryzy­kujemy! Starszy sierżant ze 112.skoczył, przerzuciło mu taśmy przez czaszę, w ostatniej chwili przeciął je sztyletem.Dobrze wylądował, miękko.Na ziemi żarty sobie z niego stroją: jakże to tak, nie trzeba było siekać taśm, należało poszukać miejsca, gdzie są zszyte je­dwabną nitką i starannie wypruć szew.Starszy sier­żant po takim skoku zupełnie nie zna się na żartach, klnie w żywy kamień dowcipnisiów i konstruktora przy okazji.Śmierć czai się tuż-tuż.O, za tamtymi ogrodzeniami.Żółte Wody.Obóz koncentracyjny.Uran.Więc śmierć.Czyż to nie tu szefowie jednostek zaopatrują się w „ku­kły" i „gladiatorów"? Zakazane rewiry.Wieże strażnicze.Wieże spadochronowe.Wszystko na kupie.Kacet i my.Czemu tak jest? Żeby nas zastraszyć? A może istnieje jakiś inny powód sąsiedztwa Centralnego Ośrodka Szko­leniowego Specnazu z kopalnią uranu? Z obozem koncen­tracyjnym? Ze śmiercią?XIVI znowu skoki.„Kapitan Suworow.Spadochron skła­dałem osobiście".Czynność pierwsza: zamocować szczyt czaszy spadochronu.„Spadochron składałem osobiście".Gotowi? Podskoki.Naprzód.Naprzód.Naprzód marsz.„Generał-major Krawców.Spadochron składałem osobi­ście".Długo wpatruję się tępym spojrzeniem w podpis mojego sąsiada, który właśnie zakończył iikładanie.Coś mi tu nie gra.Ale jestem otępiały.Brak snu.Z trudem wytężam umysł i raptem olśnienie:- Towarzyszu generale!- Cicho, nie hałasuj.Tak, Witia.Tak.- Śmieje się.-Tylko nie rób gwałtu.Już od 32 godzin jestem genera­łem.Ty pierwszy na to wpadłeś.- Moje gratulacje.- Dziękuję.- Życzę wielu gwiazd.- Przecież mówię, nie rób hałasu.Później się napije­my.Teraz nie czas.Do diabła, jestem kompletnie wy­kończony.Swój spadochron chociaż złożyłeś?- Oba, towarzyszu generale.- Zdaj oba do magazynu.- Rozkaz.- I czując coś przez skórę pytam nieregu-laminowo: - Nie skaczę już dzisiaj?- Nigdy już nie będziesz skakać.- Zrozumiałem - mówię, chociaż nic nie rozumiem.- Wzywają cię do Kijowa.Stamtąd do Moskwy.- Tak jest.- Nikomu ani słowa.W dziale osobowym powiesz, że wzywa cię X Zarząd Główny Sztabu Generalnego.- Tak jest!- No, to trzym się, kapitanie.Powodzenia.XVKapitanie, otrzymaliście wstępną decyzję Sztabu Gene­ralnego o zrzuceniu was na tyłach wroga ze specjalnym zadaniem.- Nieznajomy generał zmierzył mnie ciężkim spojrzeniem.- Hę czasu potrzebujecie, by się przygotować?- Trzy minuty, towarzyszu generale.- Dlaczego nie pięć? - Po raz pierwszy uśmiech poja­wił się na jego twarzy.- Muszę skoczyć do toalety, trzy minuty wystarczy.-Spostrzegłszy, że może nie poznać się na żarcie, dodaję: -Całą noc wieźli mnie tutaj autobusem, nie było kiedy.- Mikołaju Gierasimowiczu - zwrócił się do kogoś ge­nerał - zaprowadźcie kapitana do toalety.Po upływie dwóch i pól minuty ponownie staję przed generałem.- Teraz gotów?- Gotów, towarzyszu generale.- A dokąd?- W ogień i w wodę, towarzyszu generale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •