[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To naturalne, że zachowujesz urazę, gdyż oszukano cię w haniebny sposób.Nie twierdzę, że nie należy pozwalać sobie na rozpamiętywanie nieszczęść, nawet jeśli to wypacza umysł i nie dopuszcza zdrowszych myśli.- Czy wolałbyś, żebym nic nie robił? - spytał Bazyli nie patrząc na Łukasza.- Dopóki nie odpłacę Linusowi tą samą monetą, nie zaznam spokoju.- Są sprawy, które mają w życiu większe znaczenie niż stanowisko, bogactwo i dobrobyt - oznajmił Łukasz.- Sprawy, które są pilniejsze nawet od zemsty.Nigdy ci nie mówiłem o tych innych sprawach, gdyż czułem, że nie chcesz o tym słyszeć.Może nie obrazisz się, jeśli powiem to teraz.Kiedy serce jest oddane Jezusowi, wszystko inne nie ma znaczenia.Prawdziwy chrześcijanin czuje się szczęśliwy, kiedy może wszystkiego poniechać i pójść za Nim.W wyrzeczeniu tym znajduje pokój i nagrodę.Gdybyś potrafił wierzyć razem z nami, udręki zsunęłyby się z twych ramion.Byłbyś wolny i szczęśliwy jak nigdy dotąd.Mógłbyś nadal dążyć do naprawienia krzywdy wyrządzonej ci przez Linusa, lecz przestałoby to ciążyć ci na sercu.- Ja nic nie wiem o Jezusie ani o tym, czego On nauczał - wtrącił Bazyli.- Mój synu - odparł Łukasz - już ci przedtem powiedziałem, że rola, jaką mi wyznaczono, jest niewielka.To mi wystarcza.Tego wieczoru chciałbym jednak mieć moc dokonania jednego z cudów, o których słyszałeś.Chciałbym mieć moc uporządkowania twoich spraw jednym machnięciem ręki.Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł ci przynieść pocieszenie i odpędzić na zawsze te czarne myśli, które wywołują bruzdę na twym czole! Czuję się nieszczęśliwy, kiedy cię widzę tak zatroskanego.Ale teraz musimy porozmawiać o wykonaniu Kielicha.Bazyli poruszył się z niepokojem, oczy miał wciąż utkwione w szary kamień posadzki.Jego umysłem zawładnęło niepokojące pytanie: “Czy to możliwe, że ta niewielka grupa ludzi ma rację, a cała reszta świata jest w błędzie?”- Co mam robić? - zapytał po dłuższej przerwie.- Jaki ma być ten pierwszy krok?- To dziecko wskazało ci pierwszy krok, mój synu - oznajmił Łukasz.- Uwolnij swój umysł od wszystkich innych myśli.Uwierz temu, co mówił starzec, który wiele w życiu widział: bogactwo to ciężar, który podsyca dumę, ze szkodą dla bardziej wartościowych rzeczy.Zemsta może się wydawać słodkim i uderzającym do głowy trunkiem, który po wypiciu jednym haustem jest tak szkodliwy, jak kielich cykuty.- Mogę tylko przyrzec - powiedział Bazyli z powagą - że będę się starał.Będę się starał bardzo usilnie.żeby zobaczyć Jego oczy.- Och, Bazyli, Bazyli! - zawołała rozradowana Debora.- O to tylko nam chodzi.Rozdział VII1Tej nocy Bazyli przewracał się z boku na bok na swoim gorącym posłaniu.Te same myśli wciąż przebiegały mu przez głowę.Czy ci żarliwi ludzie posiedli sekret pokoju i szczęścia na ziemi? Czy powodzenie jego pracy nad srebrnym Kielichem będzie zależało od stanu umysłu, w jakim zabierze się do tego dzieła? Czy musi uwierzyć w Jezusa z Nazaretu, zanim zdoła stworzyć w wyobraźni Jego wizerunek i przelać go w trwałą formę?Minęło sporo czasu, zanim zrozumiał, a nastąpiło to, kiedy utkwił wzrok w niebie, na którym gwiazdy zdawały się wisieć tak nisko, że wystarczyło sięgnąć po nie ręką.Ten Kielich to najważniejsza sprawa w jego życiu.Musi być zrobiony dla przyszłych pokoleń, a twarze Jezusa i Jego uczniów muszą spoglądać ze srebrnej oprawy, aby cały świat mógł je zobaczyć i poznać.Nie wolno dopuścić, by teraz zajmowało go cokolwiek innego.Musi zapomnieć o swoich osobistych sprawach.Musi się starać, aby osiągnąć taki stan umysłu, w którym mógłby zobaczyć oczy Jezusa.Doszedł do przekonania, że dzięki temu spłynie na niego szczęście.Ogarnęło go uczucie spokoju.Świeży powiew wtargnął do komnaty i ochłodził jego gorące czoło.Ujrzał dobrotliwą twarz Łukasza uśmiechającego się do niego z aprobatą i coś znacznie głębszego w szeroko rozstawionych oczach Debory.Zapadł w sen.Zbudził się wcześnie.Ranek był tak parny, jakby ciężką wilgotną derkę rozciągnięto na niebie, zaciemniając zarys Świątyni.Taka była martwota w powietrzu, że najmniejszy ruch wymagał dużego wysiłku.O siódmej godzinie Beni Plotkarz był u jego drzwi, pełen wigoru i aż kipiący od nowinek.- Zeloci rozeszli się po całym mieście zeszłej nocy - oznajmił z satysfakcją.- Szukali Pawła.Gdyby go znaleźli, miałby w ciele tyle sztyletów, ile jeż ma kolców.Uznano, że nie powinien wychodzić w dzień na ulicę, więc już przed świtem poszedł do sali, w której mają się zebrać prezbiterzy.Tak, jest tam w tej chwili, chodzi od ściany do ściany z wyzwaniem w oku.“Sprowadź na mnie moich nieprzyjaciół - mówi do siebie - a ja ich zniszczę”.Plotkarz rozpromienił się w uśmiechu patrząc na Bazylego.- Jestem dziś szczęśliwym człowiekiem.Polecono mi zabrać cię na to zebranie, więc i ja tam będę, kiedy powietrze napełni się gradem oskarżeń.Musimy wyruszyć, jak tylko coś zjesz.Bazyli zaczął się obmywać w srebrnej misie.- Nie odczuwam głodu w takim dniu jak dzisiejszy - powiedział polewając wodą ramiona.- Myślę tylko o jednym, żeby zacząć pracę.- To źle - oznajmił Beni stanowczo.- Im dzień gorętszy, tym obfitszy posiłek.Taka jest moja zasada.Dziś rano zjadłem melona, talerz winogron, kotlet z delikatnego koźlęcia, a nawet kawałek sera.Czuję się gotów do bitwy, jak Dawid przed walką z Goliatem, którego włócznia była gruba jak belka z warsztatu tkacza.Dobrze się najedz, młody artysto, a wtedy twoje palce odnajdą nową, magiczną moc.W przedsionku spotkali Ebenezera, służącego Aarona.Kiedy szedł, plecy miał mniej pochylone, a jego twarz, zwykle bez wyrazu, nosiła ślady ożywienia.Bazyli był zaskoczony, kiedy ten najbardziej milczący z ludzi zatrzymał ich i zaczął mówić.- Co ma nam do powiedzenia Beni? - zapytał głosem, który brzmiał ochryple, gdyż Ebenezer rzadko się odzywał.- Czy Paweł im nie ustąpi?- Nie obawiaj się, druhu Ebenezerze - odparł Beni.- Jedynym celem przybycia Pawła do Jerozolimy jest walka.On się nie podda.Pochylona głowa potaknęła z powagą.- Będzie to jego ostatnia walka.Tak jest napisane.Kiedy doszli do ulicy, gdzie słońce, przebiwszy się przez chmury, powitało ich nagłą furią upału, Bazyli spytał towarzysza:- Czy to możliwe, że służący Aarona jest chrześcijaninem?Beni przytaknął głową.- Ebenezer to jeden z najbardziej pobożnych ludzi wśród nas.Jest poganinem z dalekiej północy, więc mocno wierzy we wszystko, czego Paweł naucza.- Spojrzał ostrzegawczo na Bazylego.- Aaron nie wie, że Ebenezer do nas należy.Myśli Bazylego wciąż były przepełnione tym, co powiedzieli mu Łukasz i Debora.Fakt, że ten dziwny sługa, spędzający dni na wykonywaniu poleceń swego pana przekazywanych pstrykaniem palcami, jest też chrześcijaninem, zrobił na nim wielkie wrażenie.- A inni niewolnicy? - zapytał.- Wszyscy.Nawet nadzorca Asjel.Wędrowali dość długo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •