[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, więc to pana interesuje? - Oczy Discha rozjaśniły się.Massinger zauważył,że jego rozmówca bacznie mu się przygląda i ocenia.Stan spoczynku i żałoba nie po-zbawiły tego człowieka zawodowego instynktu i zdolności.- Czyżby miał pan jakieśwątpliwości co do tej sprawy? - zapytał Disch ostro.- Nie mówiono mi o tym.- Bardzo przepraszam, ale myślałem.- zaczął Massinger.Zwężone oczy Dischaobserwowały go z bystrą podejrzliwością.Niemiec podniósł dłoń.- Co powiedziałpanu Herr Zimmermann? - chciał wiedzieć Paul.- Tylko tyle, że życzył pan sobie zobaczyć się ze mną.Wyjaśnił oczywiście, kimpan jest oraz że stara się pan pomóc swemu przyjacielowi, sir Kennethowi Aubreyowi.Massingerowi zrobiło się gorąco ze wstydu i zakłopotania.Powiedział z wahaniem:- Herr Disch, nie przybywam pod fałszywym pretekstem.- Nawet w jego wła-snych uszach zabrzmiało to nieszczerze.Wyrazna lojalność Niemca wobec Aubreyazaskoczyła go.Trwała, mimo że upłynęło już czterdzieści lat.Z ironicznym zadowole-niem Massinger skonstatował, że taka sama lojalność zmusiła go do odwiedzenia Au-breya nazajutrz po przeczytaniu fatalnej wiadomości w gazecie.- Chciałbym poznać pańskie motywy - powiedział Disch.Przeczesał resztki si-wych włosów.Jego niemal anielska twarz pod wpływem tłumionego gniewu przybraławyraz, który upodabniał go do żaby.- Istotnie, Herr Massinger, jestem ich ciekaw.Ale Massinger uchylił się od wyjaśnień, czując, że zasłanianie się Margaret i jej sy-tuacją będzie wykrętem.Wciąż nie był gotów, by wyznać, że chodzi o usprawiedliwie-nie jego wątpliwości.Jego nielojalności.- Proszę opowiedzieć mi o Berlinie - poprosił.Disch nadal mu się przypatrywał, wreszcie rzekł ostrożnie:- Czy to pomoże? Pomoże sir Kennethowi? - Massinger potwierdził z kamiennątwarzą.- Co się z nim stanie? - zapytał Disch.266 Massinger wzruszył ramionami.- Nie wiem.Jeśli będzie miał szczęście, wielkie szczęście, zdoła zachować dobreimię.Nie wiem, co się wydarzy.- Rozumiem.- Disch stwarzał wrażenie strażnika cennego skarbu, który w każ-dym dzwoniącym do drzwi upatruje złodzieja.Potarł policzek i schylił głowę, co spo-wodowało, że jego podbródek nabrał żabiego wyglądu.Wydawało się, że patrzy nagościa przez półszkła. Rozumiem - powtórzył łagodnie.Massinger stłumił irytację i napięcie.Intuicja mu podpowiedziała, że ukryta za jo-wialnością i nienagannymi manierami czyha czujność i profesjonalne nawyki.Z tymicechami charakteru Discha niełatwo będzie sobie poradzić.Pytanie Massingera wywo-łało jednak pewien niepokój.Musiała więc istnieć jakaś tajemnica.Wyczuwał w Di-schu nieufność.Czyżby chodziło o Aubreya?.Tak, o Aubreya.Disch był na swój sposób nielojalny.Prawdopodobnie spowodo-wała to ostatnia rozmowa z Zimmermannem.Zimmermann oczywiście budził zaufanie,ale Massinger nic nie wiedział o jego poczuciu moralnym.Ten człowiek miał zobowią-zania wobec Aubreya i chciał je uregulować.Spłacał zapewne długi, nie przywiązującwagi do tego, co Aubrey zrobił kiedyś w Berlinie.Ale z Dischem było inaczej.Dischwiedział lub podejrzewał coś, co mogło zaszkodzić Aubreyowi.- Proszę mi powiedzieć - nalegał Massinger.Disch poruszył gwałtownie ramionami i spróbował się uśmiechnąć.- Dobrze - rzekł z ulgą.- Ale jestem pewien, że sir Kenneth nie jest winien ciążą-cych na nim przestępstw, o które się go oskarża, nie jest rosyjskim agentem.- I dodałpospiesznie: - Pracowałem z nim ponownie w siedemdziesiątym czwartym, kiedy byłw Bonn.To, co sugeruje prasa, i tutejsza, i w waszym kraju, to nonsens!- Ale wróćmy do Berlina.Disch skinął głową i przełknął ślinę.Najwidoczniej coś go dręczyło.Massingerpowinien był zorientować się wcześniej i wykorzystać to.Nagle jakoś samoistnie zro-dziła się atmosfera zaufania.- Dobrze, dobrze - rzekł z gotowością.- Kenneth został schwytany w Berlinie wschodnim i zatrzymany na kilka dni, do-póki nie uciekł.- Jestem przekonany, że naprawdę uciekł - protestował Disch.Był zły, ale i niecoodprężony tym przesłuchaniem.- Wszelkie inne sugestie to nonsens.- Dlaczego udał się do wschodniego Berlina? Czy nie było to niebezpieczne? -Jakże trudno było wyobrazić sobie Aubreya jako młodego agenta terenowego.Takąmiał pracę.Głupie pytanie.- Mówiono mi - dodał Massinger - że jedna z jego siatekbyła zagrożona.267 - Tak - przyznał Disch niechętnie.- Też tak uważaliśmy.- Też tak uważaliście? Czy to znaczy, że to była nieprawda?Disch gwałtownie pokręcił głową.- Nie powiedziałem tego.- Kto tak uważał?- Sir Kenneth.Oraz inni.Było nas czterech.- W głosie Discha słychać było po-czucie winy.Massingera ogarnęła trwoga.O jaki spisek tam chodziło?- Dlaczego tak uważaliście?- Chodzi o to, że my.jak by to powiedzieć? Sir Kenneth oświadczył nam, żewłaśnie dlatego musiał tam pójść, że.- Głos Dischowi zamarł.A więc doszło do ja-kiejś historii.Jak długo to trwało? Od czterdziestu lat czy też od rozmowy Zimmer-manna z Dischem?- Ale dlaczego? Dlaczego to zrobił?- Ze względów bezpieczeństwa.To była jedynie wersja oficjalna - przełamał sięDisch.- Nie, ma w tym nic niezwykłego.Tej wersji trzymaliśmy się od początku.- Ale po co? Jaka była prawdziwa przyczyna wyprawy Aubreya do Berlina?Disch kręcił się niespokojnie na swoim fotelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •