[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli jakieś macie.Jeśli nie. Wie pan, co to jest luminal?  zmieniła temat Lund. Nie zrobiłem nic złego. Po co pan się ich trzyma?  Meyer nie chciał odpuścić. Zawszepan tam jest.Kiedy Theis pojechał pobić nauczyciela, pan się przyłączył.Dlaczego?  Bo jestem mu to winien! Jasne?Trafili w jakiś czuły punkt i Lund nie miała pojęcia, w jaki. Co mu pan jest winien, Vagn? Sami zgadnijcie.Jesteście durni.Wiecie o tym? Zciągacie mnietu.rzucacie mi nazwiskami.Myślicie, że ja nie wiem, jak to jest?  Wstał. Kretyni.Chcę już iść. Proszę zostać  poleciła Lund.Pod drzwiami czyhał Svendsen. Znalezli coś w Vestamager  zameldował. Co? Nie są pewni.Pracują nad tym.To niełatwe. Chodzmy  powiedziała Lund.Svendsen kiwnął na postać w czerwonym kombinezonie. A co z nim? Zabierzcie mu paszport, jeśli ma.Uprzedzcie, że nie możeopuszczać Kopenhagi. Zastanowiła się. I wróć do archiwum.Coś tamprzeoczyliśmy.Svendsen nienawidził robić czegoś drugi raz. Czego mam szukać tym razem? Czegoś, co łączy Vagna i Theisa Birk Larsena.Czegoś.Skarbak siedział przygarbiony przy stole, znowu skubiąc plastikowykubek.Zgrywał głupka. Jakiegoś łącznika  zakończyła.Do weekendu zostały całe trzy dni kampanii wyborczej.I cisza wponiedziałek.Potem wybory.Ciągle się odbywały spotkania, tym razem wCzarnym Diamencie, Bibliotece Królewskiej nad wodą.Sala pełnazwolenników, garstka mediów.Słabe zimowe światło sączyło się przezpotężne okna.Hartmann uśmiechnął się i skinął głową, gdy zebrani ruszyli dodrzwi.Sam do nich podszedł, uhonorować wyznawców.Znowu wymieniałuściski dłoni, poklepywał po ramieniu, dziękował wylewnie. Za czarnymi szybami padał deszcz.Hartmann wpatrywał się wponure szare strugi.Czekał na Skovgaard i samochód.Gdy w końcu został sam, poczuł się dziwnie wolny.Spodziewał się,że długa walka o pokonanie Bremera będzie wyczerpująca.Ale nie że ażtak.Czuł się wycieńczony.Ze wszystkich stron otoczony niewidocznymiwrogami.A brakowało mu broni do walki z nimi.Podeszła Rie. Stokke. zaczął Hartmann. Nie możemy go znalezć.Będziesz musiał rozważyć wycofanie się zzarzutu. Równie dobrze mogę się wycofać z wyborów.Co robi policja?Znowu miała podpięte włosy, a nie rozrzucone na ramionach, tak jakwolał. Nie mam pojęcia.Przyniosę coś do jedzenia.Bóg jeden wie, kiedyznowu będziemy mieli szansę siąść spokojnie.Patrzył, jak idzie, przystaje na schodach, miotana wiatrem i mżawką.Nie przejmując się tym za bardzo.Sama.Z cienia wyszedł mężczyzna.Miał na sobie czarny płaszcz i ciemneokulary, pomimo ponurej pogody.Podszedł bliżej, po czym zatrzymał sięprzy jednym z plakatów wyborczych na szybie.Troels Hartmannuśmiechający się do świata, pewny, skromny, młody.Energiczny i świeży.Dziesięć kroków i Hartmann stanął przy nim. Masz dobrą kampanię  powiedział Gert Stokke.Hartmann obejrzał się i upewnił, że nikt nie stoi w pobliżu. Stary król umiera.Nowy król czeka przy jego łożu.Długiego życia,Troels. Stokke zasalutował. Szukają cię, Gert. Czemu ja się w to, u diabła, wplątałem?  spytał Stokke z kącikamiust opuszczonymi w dół, łysiejącą głową błyszczącą od deszczu. Mogłemsię ograniczyć do protokołu.Pozwolić Holckowi i Bremerowi, żeby się z tego wywinęli. Ale tak nie zrobiłeś. Wykonuję swoją pracę i staram się to robić odpowiedzialnie. Wiem.Roześmiał się. Naprawdę? Czy dlatego mnie wywlokłeś na ring? Bez ostrzeżenia?Hartmann oparł się o czarną szybę wpatrzony we własne odbicie. Czasami wydarzenia zaczynają żyć własnym życiem.Nie mamy nanie żadnego wpływu.Ja sam wiem o tym najlepiej.Znowu ten suchy śmiech. Miałeś niezłe przemowy.Ale urzędnicy nie zajmują się retoryką.Szkoda trudu.Przykro mi. Okłamałeś mnie.Powiedziałeś, że nie ma protokołu. A co miałem zrobić? Trzeba było iść na policję. Wiesz, że to niemożliwe.Hartmann odczekał chwilę. Co z twoją karierą?  spytał w końcu. Jaką karierą? Będę miał szczęście, jeśli uda mi się ocalićemeryturę.Przykro mi.To był błąd.Nie wiem, czemu przy.Odszedł.Hartmann go dogonił. Będziesz miał pracę, jeśli wygram.Samochód czekał.Stokke stanął, zdjął ciemne okulary, spojrzał na Hartmanna nieufnie. Urzędnik najszybciej ze wszystkich się uczy, żeby nigdy niewierzyć w obietnice polityków. Możesz mi uwierzyć.Po wyborach będziemy potrzebowali dobrych,uczciwych, lojalnych ludzi.Nie wątpię, że ty do takich należysz.Wprzeciwnym wypadku nie spisałbyś tego protokołu. Ach, słowa.Tak łatwo przychodzą. Jeśli wygramy, Gert, zapewnię ci dobre stanowisko.Lepsze niż to, które masz w tej chwili.I lepiej płatne. Wyciągnął rękę. Jeśliwygramy.Stokke znowu się zaśmiał, teraz już swobodniej. Co cię tak bawi?  spytał Hartmann. Dostałem wiadomość od ludzi Bremera.Mówią dokładnie to samo.Hartmann podszedł do samochodu, otworzył tylne drzwi i spojrzał naurzędnika.Stokke podrapał się po brodzie.Myślał. Musisz zadać sobie pytanie, Gert, komu ufasz najbardziej? Nie.Hartmann usilnie starał się wymyślić coś jeszcze, jakąś przynętę.Nagle Strokke podszedł do samochodu. Muszę zadać sobie pytanie  rzekł  komu najmniej nie ufam.Wsiadł na tył.Zza rogu wyłoniła się Rie Skovgaard z kanapkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •