[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Justyna chciała sprawę załatwić delikatnie i dyplomatycznie, najlepiej bezpo-średnio z Jureczkiem, chwilowo nieobecnym.Musiała na niego zaczekać.Podjęłapogawędkę. To chyba jedno drugiemu nie przeszkadza? Stajnia jeszcze stoi, a kawałekmiejsca na padok się znajdzie.? I co, będzie te konie pomidorami karmić? Ja bym wolała, moje dziecko,wspólność zainteresowań. Ależ to przecież jest wspólność, obydwoje na wsi, gorzej byłoby gdyby, naprzykład, uparła się żyć w środku miasta.Jureczek wrócił, kiedy Jadwiga prawie dała się przekonać, że konie i ogórkimogą iść w parze.Justyna powędrowała z nim do szklarni, rzekomo po warzywa.Układając w koszu witaminy, spełniła swój zamiar. Więc ty ciotkę Barbarę omijaj szerokim łukiem  poradziła na zakończe-nie dramatycznej relacji. I gdybyś się dowiedział poufnie o jakim kasynie, brońBoże nie idz tam.Tylko czekają na takich z pieniędzmi. Szczęśliwie się składa, że jeszcze nie mam wielkich pieniędzy  odparłJureczek beztrosko. A co do kasyna, to wolę wyścigi, więc nie ma obawy.Mojadziewczyna lubi konie. Otóż to! Babcia się martwi, że tu sobie stadninę założysz. Babcia się niepotrzebnie martwi, prywatnych stadnin u nas nie ma.Ale zetrzy konie nie zaszkodzą i już się układam z dziadkiem Ludwikiem, bo ciocia wieprzecież, że on ciągle trzyma dwie klacze u chłopa na Wyczółkach.Zmienia je,kryje folblutami i już osiągnął wysoką półkrew.To co mi szkodzi? I chcesz przez to powiedzieć, że chodzisz na wyścigi? A dlaczego nie? Rzadko, bo nie mam czasu.Ale Krysia jezdzi jako amator,więc czasem tam bywam. I grasz? No pewnie, że jak już tam jestem, to gram.I wygrywam.Skodę kupiłemz wygranych.Niech się ciocia sama zastanowi, kto w tej rodzinie nie zna się nakoniach?Rzeczywiście, Justyna uświadomiła sobie, że Jureczek ma rację.Jakieś genyprzodków musiały przechodzić z pokolenia na pokolenie, bo na koniach właści-wie znali się wszyscy, nawet Marynka.Mgliście przypomniało się jej, że wszyst-kie dzieci jezdziły i jeżdżą przy każdej okazji, zaplecze mając w Ludwiku, po-czuła żal, że sama, uporczywie zajęta prababcią, zaniedbała tę rozrywkę, doznałajakiegoś niejasnego wrażenia co do Idalki, po czym ostatecznie przeszła na stronę99 Jureczka i nie znanej jeszcze Krysi.Od kasyn się odczepiła, pocieszyła Jadwigę,że wszystko będzie dobrze, i wróciła do domu, zaopatrzona w wiktuały.Uporządkowała nowe mieszkanie, odnalazła czerwoną księgę z zielonymwnętrzem i znów chciwie przystąpiła do czytania i przepisywania kojącej treści.Boże mój, teraz dopiero zapisać mogę te potworności, co się wydarzyły!Jak z Błędowa posłaniec przyleciał, tak od tamtej chwili myśli zebrać nie mogłami aż mi było słabo, ale na wapory czasu nie miałam.Uwierzyć wprost niemożliwe!W tym oszołomieniu okropnym jeden Mateusz był mi pociechą, bo wszystkozrobił jak trzeba i jednym dniem tameśmy się znalezli.Dominika niczym kamień,niby to nieporuszona się wydawała, alem widziała, że coś podejrzewa, wypatrujei węszy.Możem zle uczyniła, tak wszystko zostawiając.kiedym owego potłuczonego ujrzała, aż mi się coś zrobiło, bom go poznaładoskonale.A już babka napomykała, że kowal niepewny, na starość gadatliwy sięstał, ten zaś, skoro zbirów sprowadził, za wiele musiał wiedzieć.Dobrze chociaż,że w nieprzytomności gadać nie mógł, podobno Marta go tak wy tłukła, dwa złoteimperiały jej wetknęłam ukradkiem i pewno się nimi zbytnio chwalić nie będzie.Takem stała nad nim i Bóg ustrzegł, zdechł, nim co powiedział, świeć Panie nadjego grzeszną duszą.aż osłabłam w sobie i musiałam skryć się przed wszystkimi, a najlepiej mibyło w bibliotece.a i Szymon potwierdził, toć był to przecież syn owego, co z kowalem razemprzy wejściu robił, a chociaż dziecko wówczas, potem od ojca dużo usłyszał.Aaskaboska, że nie wszystko, bo rzeczy najważniejsze Szymon prawie sam wykonywałi co mógł, to ukrył.Odczytawszy z wielką uwagą bladozielone gryzmoły, gorsze niż wszystkiepoprzednie, bo prababcia w nerwach bazgrała już konkursowe, Justyna poczułasię zmuszona sięgnąć po diariusz panny Dominiki i obie treści porównać ze sobą.Panna Dominika opisywała wydarzenia, prababcia dawała wyraz raczej dozna-niom i przeżyciom, stronę informacyjną lekceważąc.Diariusza panny Dominiki dość długo nie mogła znalezć, bo przeprowadzka,mimo starań, wprowadziła całkiem niezłe zamieszanie.Okazało się wreszcie, żezaopiekowała się nim Hortensja, jednakowo traktująca stare szpargały po przod-kach i dokumenty poświadczające genealogię koni Ludwika.Wszystko razemwyrzuciła na strych.Ludwik był Justynie niezmiernie wdzięczny za odnalezie-nie przy okazji jego zaginionych papierów, o które nie śmiał pytać żony, a terazwłaśnie cudownym sposobem odzyskał.Dwa opisy tego samego sensacyjnego dramatu dały Justynie pełny obraz sy-100 tuacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •