[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynie Dashiva sprawiał wrażenie, jakby to wszystko nie wywarło na nim żadnego wrażenia, wpatrywał się w Torvala z założonymi ramionami, wzrokiem handlarza koni, oglądającego towar.Boleśnie przeciągającą się ciszę przerwało wtargnięcie rzutkiego młodzieńca w rozpiętym czarnym kaftanie, z Mieczem i Smokiem wpiętymi w kołnierz.Rówieśnik Hopwila, w większości krajów jeszcze za młody na żeniaczkę, Fedwin Morr zdawał się wiecznie czymś podminowany; chodził na palcach, jakby się skradał, a jego oczy miały wyraz polującego kota, który jednocześnie wie, że i na niego polują.Kiedyś był inny, i to wcale nie tak dawno temu.- Seanchanie wynoszą się z Ebou Dar - powiedział, zasalutowawszy najpierw.- W następnej kolejności zaatakują Illian.- Hopwil wzdrygnął się i ocknął ze swoich ponurych medytacji.Dashiva ponownie zareagował śmiechem, tym razem jednak pozbawionym wesołości.Rand skinął głową i podniósł Berło Smoka.W końcu nosił je dla pamięci, że Seanchanie tańczyli do własnej melodii, a nie do tej pieśni, jaką on sam by im z chęcią zagrał.I choć Rand przyjął wieści w milczeniu, Torval tym razem nie potrafił się powstrzymać.Znowu skrzywił się szyderczo i - uniósł pogardliwie brew.- Sami ci to wszystko powiedzieli, co? - spytał drwiąco.- A może potrafisz czytać w ich myślach? Pozwól, że ci coś powiem; chłopcze.Walczyłem i z Amadicianami, i z Domani, toteż wiem, że żadna armia nie zajmuje miasta po to, by zaraz pakować manatki i ruszać w tysiącmilowy marsz! Żeby tysiącmilowy! A może ci się wydaje, że oni potrafią Podróżować?Morr zareagował na drwiny Torvala ze spokojem.Jeśli tamten w ogóle wytrącił go z równowagi, zdradził to jedynie gest kciuka gładzącego długą rękojeść miecza.- Zaiste, rozmawiałem z kilkoma.Głównie z Tarabonianami, bo tych coraz więcej przybywa co dzień drogą morską.- Podszedł do stołu, po drodze trącając Torvala i obdarzając go zimnym spojrzeniem.- Wszyscy zaraz usuwają się z drogi, gdy tylko usłyszą kogoś z bełkotliwą mową.- Starszy mężczyzna gniewnie otwarł usta, ale młodszy nie przestawał mówić, kierując swoje słowa wyłącznie do Randa.- Rozlokowują żołnierzy po całym obszarze gór Venir, w oddziałach liczących od pięciuset do tysiąca osób.Pierwsi dotarli już do samej Głowy Arrana.A poza tym kupują albo rekwirują wszystkie wozy i fury w promieniu dwudziestu lig od Ebou Dar, a także zwierzęta, które mogą je ciągnąć.- Fury - zakrzyknął Torval.- Wozy! Jeszcze powiesz, że może chcą założyć targowisko? I jaki dureń kazałby swej armii maszerować przez góry, gdyby miał do dyspozycji znakomite gościńce? - Zauważył, że Rand mu się przygląda, i w tym momencie umilkł, nagle tracąc rezon.- Powiedziałem ci przecież, żebyś nie rzucał się w oczy, Morr.- W głosie Randa był gniew.Zeskoczył ze stołu, młody Asha’man w ostatniej chwili zrobił krok w tył.- Nie kazałem ci wypytywać Seanchan o ich plany.Miałeś się tylko rozejrzeć, dyskretnie.- Byłem ostrożny, nie przypiąłem odznak.Rand nie dostrzegł jednak żadnej zmiany w wyrazie oczu tamtego, Morr był nadal i myśliwym, i celem łowów.I zdawał się płonąć wewnętrznie.Gdyby Rand nie wiedział, jak jest naprawdę, pomyślałby, że Morr obejmuje teraz Moc, że zmaga się z saidinem.- Ludzie - ciągnął Morr - z którymi gadałem, nie mówili, co jest ich celem, jeśli w ogóle to wiedzieli, a ja nie pytałem, ale lubili ponarzekać przy kuflu na to, że wiecznie dokądś maszerują, i to bez odpoczynku.W Ebou Dar pili niczym gąbki, bo, jak powiadali, niebawem znów mieli ruszać w drogę.I tak jak powiedziałem, gromadzili wozy.- Wszystko to Morr wygłosił jednym ciągiem i na koniec zacisnął zęby, jakby chciał zatrzymać kolejne słowa, które wciąż niepowstrzymanie cisnęły mu się na usta.Rand uśmiechnął się niespodzianie i klepnął go w ramię.- Dobrze się spisałeś.Już sama informacja o tych wozach jest bardzo ważna - powiedział, adresując to również do Torvala.- Armia, która nie ma zapewnionych stałych dostaw żywności, musi żywić się tym, co znajdzie.Czasami nie znajduje nic i wtedy głoduje.- Torval nawet nie mrugnął, słysząc o Seanchanach w Ebou Dar.Jeśli ta wiadomość dotarła do Czarnej Wieży, to dlaczego Taim o niczym nie wspomniał? Rand miał nadzieję, że na twarzy ma normalny, ludzki uśmiech, nie jakiś zwierzęcy grymas.- O wiele trudniej zorganizować tabor do przewożenia zapasów, ale jak już nim dysponujesz, to wiesz, że masz i paszę dla zwierząt, i fasolę dla ludzi.Seanchanie, jak widać, są zapobiegliwi.Wyszukał wśród map tę właściwą, po czym rozłożył ją na stole, przytwierdzając z jednej strony mieczem, a z drugiej Berłem Smoka.Patrzył na odcinek wybrzeża łączący Illian i Ebou Dar, prawie na całej długości obwiedziony wzgórzami i górami, upstrzony sporą liczbą wiosek rybackich i małych miasteczek.Seanchanie naprawdę zadbali o wszystko.Ebou Dar należało do nich zaledwie od tygodnia, a tymczasem informatorzy kupców donosili o naprawach szkód wyrządzonych w mieście podczas inwazji, o czystych lazaretach urządzanych dla chorych, o żywności i pracy dla biednych i tych, których kłopoty w głębi lądu wygnały z domów.Ulice i okoliczne wsie dniem i nocą patrolowano, nikt więc nie musiał obawiać się złodziei albo bandytów, i o ile każdy kupiec był w Ebou Dar osobą mile widzianą, o tyle mocno przyhamowano przemyt.Rzekomo „uczciwi” illiańscy kupcy opowiadali o przemycie z zaskakująco ponurymi minami.Co Seanchanie planowali teraz?Pozostali też podeszli do stołu, kiedy Rand zabrał się za studiowanie mapy.Wzdłuż wybrzeża biegły wprawdzie jakieś drogi, ale nędzne i rozrzucone w sporych odległościach, na mapie zaznaczone prawie tak samo jak zwykłe szlaki dla fur.Szerokie trakty handlowe biegły w głębi lądu, omijając niekorzystnie ukształtowane tereny.- Rajdy z gór przysporzyłyby poważnych kłopotów każdemu, kto próbowałby skorzystać z dróg biegnących w głębi lądu -stwierdził w końcu.- Seanchanie, dzięki temu, że opanowali góry, sprawili, że stały się bezpieczne niczym miejskie ulice.Masz rację, Morr.Ich następny cel to Illian.Torval wsparł się na pięściach i spojrzał spode łba na Morra, który miał rację, mimo że przecież się mylił.Zapewne tym samym popełniając śmiertelny grzech, wedle zapatrywań Torvala [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •