[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcąc nadążyć za nim, dziewczyna musiała niemal biec, przytrzymując poły płaszcza.Wewnątrz kamiennego bloku nie było żadnego światła, drogę oświetlał jedynie blask, bijący od ciała nieznajomego.Wkroczyli do tunelu, wydrążonego w skale.Podłoże było chropowate, nierówne i Simsa musiała bardzo uważać, by się nie potknąć.Zaopatrzone w szpony kończyny nieznajomego najwyraźniej przyzwyczajone były do marszów po takiej właśnie nawierzchni.Co kilka chwil natrafiali na otwory w kamiennej ścianie, jednak mimo prób, jakie podejmowała przy każdej takiej okazji, Simsa nie była w stanie zauważyć, co się za nimi kryło.Panowała w nich całkowita ciemność.Zaczęli schodzić stromym i krętym tunelem w dół i Simsa po raz pierwszy spróbowała przytrzymywać się ściany, ponieważ teraz już każdy kolejny krok groził bolesnym upadkiem.Chciała już poprosić swego przewodnika by zwolnił, gdy ujrzała pod stopami fragment jaśniejszej powierzchni.Zanim zdołała go ominąć, jej stopa natrafiła na coś grubego, coś co miało tyle sił, by natychmiast wyrwać się spod jej nacisku i skoczyć do przodu.W tym momencie nieznajomy, jakby świadomy kłopotów dziewczyny, odwrócił się i rzucił w nią czymś, co przylgnęło do jej płaszcza.W pierwszej chwili poczuła obrzydzenie i chciała to zetrzeć, jednak natychmiast skomunikowała się z nią Zass i zrozumiała, że to co do niej przylgnęło, świeciło na tyle jasno, by mogła teraz widzieć drogę przed sobą i pod stopami.Nieznajomy udzielił jej pomocy, zanim o to poprosiła.Jeszcze kilka kroków i obcy zniknął nagle w wielkiej dziurze, tak samo ciemnej, jak wszystkie, które dotąd mijali.Uczynił to błyskawicznie, z wprawą kogoś, kto czynił to już wielokrotnie, po prostu wskoczył, bez wahania.A Simsa… Czy ona też mogła zdobyć się na to? Na ryzykowny, śmiertelnie niebezpieczny skok w nieznane?Po chwili pochyliła się nad dziurą i odrobinę uspokoiła się, widząc obcego, oczekującego na nią na dole.Wciąż niezdecydowana, sprawdziła, czy poły płaszcza nie zahaczą o coś podczas skoku.Bała się.I chociaż Simsa z Ziemianek wszelkie grożące niebezpieczeństwa odbierała zawsze w najczarniejszych barwach, Starsza podpowiadała, że nie należy odwracać się plecami do wyzwań, stających na drodze.Mimo że widziała obcego na dole, nie miała pojęcia, jak długi skok ją czeka.I obcy i Zass, która już zdążyła do niego przylecieć milczeli, najwyraźniej nie mając zamiaru teraz jej pomagać.W ciemności i absolutnej ciszy panującej wokół, słyszała jedynie głośne bicie swego serca i swój własny oddech.Dziura u jej stóp zdawała się posiadać moc wciągania, jakby nawoływała do wskoczenia nie dopuszczając żadnej innej reakcji, jak tylko poddanie się jej woli.Simsa już miała skoczyć, gdy nagle cisza została przerwana.Coś poruszyło się w ciemnościach i jakieś skrzydlate stworzenie, z całą pewnością większe od Zass, wzbiło się do lotu, głośno machając skrzydłami.Zass zareagowała skrzekiem, który Simsa natychmiast rozpoznała.W krzyku tym nie było zdziwienia, zaskoczenia, brzmiał w nim natomiast strach.A jednak zorsal tkwił w miejscu, przebierając łapkami.Obcy, który był przewodnikiem Simsy, po raz pierwszy machnął górną kończyną w geście zniecierpliwienia.Dziewczyna widząc, że dalsze oczekiwanie może ściągnąć niebezpieczeństwo już nie tylko na nią, skoczyła.Nie stało się nic złego, gdyż wznoszący prąd powietrza, uczynił lądowanie bardzo łagodnym.Nagle dookoła zapanowała zupełna ciemność.Simsa zacisnęła zęby, postanawiając za wszelką cenę nie poddać się panice.Postąpiła krok do przodu.Mimo że miała otwarte oczy, nic nie widziała.Poczuła jakiś ruch przed sobą i nagle trysnęły na nią grube krople dziwnego płynu, jakby z fontanny.Zanim zdołała zastanowić się, co to jest, ogarnął ją ból tak przemożny, że nie potrafiła powstrzymać jęku, który natychmiast przerodził się w szloch.Krople, w zetknięciu z jej ciałem tworzyły iskry ognia, które raz rozbłysnąwszy nie gasły, lecz rozpalały się coraz jaśniej i jaśniej, rozświetlając ciemność.Uczyniła największy wysiłek w życiu, by wydostać się spod fontanny.W chwili, gdy zdawało się jej, że jest bezpieczna, poślizgnęła się i zapewne pozostałaby w miejscu upadku już na zawsze, gdyby nie pomogło jej ramię obcego.Mimo że szpony, które wbiły się w jej ciało, sprawiły jej ból, uznała to za igraszkę wobec cierpienia, jakie sprawiały krople, zamieniające się w iskry.Wyczerpana, odnosząca wrażenie, że cała płonie, położyła się w bezpiecznym miejscu skalnego korytarza.Obok niej przycupnęła Zass, wymachująca skrzydłami i wydająca z siebie ciche piski pełne rozpaczy.Po lewej stronie Simsy usiadł nieznajomy.Nie zamierzał odpoczywać, gdyż niemal natychmiast pochylił się nad dziewczyną i zaczął dotykać ją swymi czułkami.Mimo ogromnego bólu, jaki odczuwała, to nowe wrażenie odebrała z takim wstrętem, że zadrżała gwałtownie.Uciekłaby, gdyby obcy nie wyciągnął kończyn i nie przytrzymał jej w stalowym uścisku.Nagle jej ciało zaczął pokrywać chłodny, łagodny płyn, gromadząc się w miejscach, w których dziewczyna pokryta była ranami, spowodowanymi przez iskry i szpony.Ból znikał niemal w mgnieniu oka, a jednak dziewczyna była uradowana, gdy obcy zakończył ten dziwaczny zabieg.Mimo że monstrum uleczyło dziewczynę nadal wzbudzało w niej wstręt i każdy jego dotyk sprawiał, że Simsie zbierało się na wymioty.Dziewczyna zobaczyła, że obcy pozostawił na jej ranach jakiś żel, który twardniał, stanowiąc zarazem lekarstwo i opatrunek.Znów długa kończyna, pozbawiona futra, wysunęła się w jej kierunku.Simsa zamarła w bezruchu, czekając co będzie dalej.Tym razem obcy nie objął jej, nie wykonał żadnego opiekuńczego ruchu.Po prostu pchnął ją, z ogromną siłą, odsuwając ją jak najdalej od ognistej fontanny.Dziewczyna padła pod ścianę, niezbyt zadowolona, mimo iż łatwo zgadła, że ten niedelikatny gest uczyniony został dla jej dobra.Po chwili wstała i zaczęła rozglądać się dookoła.Znajdowała się w kolejnym ciemnym korytarzu.Zass, po raz kolejny zaskrzeczała i poderwała się do lotu.Obcy, mieszkaniec tych katakumb, uderzył Simsę w bok swoją wielką głową, posyłając ją na ziemię po raz kolejny.Nie musiała wsłuchiwać się w przekaz zorsala, by odebrać od niego sygnał ostrzegawczy.Niebezpieczeństwo, w którym znaleźli się po wykonaniu skoku do studni, najwyraźniej jeszcze nie przebrzmiało.W każdym razie trwało przynajmniej w okolicach straszliwej fontanny.Przewodnik Simsy, mimo niezgrabnego wrażenia jakie sprawiał na pierwszy rzut oka, po raz kolejny dał dowód niezwykłej sprawności.Płynnymi ruchami zaczął biec korytarzem, ciągnąc za sobą dziewczynę, która z trudem za nim nadążała.Być może znał te tereny, a być może po prostu zmysły, ukształtowane wśród tych skalnych korytarzy, podpowiadały mu drogę, bowiem, ani przez chwilę nie zawahał się, dokąd biec, nie potknął się, unikał nawet otarć o ściany, zawsze nieprzyjemnych i bolesne podczas szybkiego biegu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •