[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekoziołkował na lewo i nagle zderzył się z dwoma martwymi ciałami.Czy\by Apaczów?Nie wiedział.Myślał tylko o jednym, \eby nie pozwolić uciec temu, który ostał się przy \yciu!W pokoju tylko ich dwóch jeszcze \yło, wszędzie dookoła widać było krew, rozerwaneszczątki, trupy.Dokonano istnej masakry.Kolejne kule świsnęły nisko nad podłogą i Loringpoczuł piekący \ar w brzuchu.Ból jednak wywołał w nim dziwne o\ywienie, nad którymranny nawet nie miał czasu się zastanawiać.Ogarnęła go straszliwa wściekłość, ale była towściekłość kontrolowana i wymierzona w konkretną osobę.Raz przegrał, ale teraz wygra.Musi wygrać! Podnosząc się z podłogi, rzucił się w prawo, w stronę łó\ka na kółkach, którepchnął w zaciemnioną część pokoju, skąd przed chwilą padały strzały, a słysząc łoskotzderzenia, wstał szybko i przytrzymując pistolet obiema rękami, wycelował go w ramię, którenagle wyłoniło się z cienia.Strzelił, nie bacząc na krzyki, które wzmagały się za drzwiami.Została mu jedna ostatnia rzecz do zrobienia.Jeśli ją wykona, wówczas nie przegra. 302* * *34Komandor porucznik Thomas Decker wszedł do gabinetu, eskortowany przez dwóch agentówsłu\by wywiadowczej.Jego kanciasta twarz była nieprzenikniona, zaś on sam sprawiałwra\enie osoby zdecydowanej, a zarazem lekko zaniepokojonej.Zwietnie zbudowany, szerokiw ramionach, ubrany w doskonale skrojony garnitur, prezentował się bez zarzutu.Widaćjednak było, \e jest to człowiek, który dba o sylwetkę nie dlatego, \e chce, ale dlatego \e czujewewnętrzny przymus.Zwiadczyła o tym sztywność ciała oraz brak płynności w ruchach.AleHavelocka fascynowała jego twarz.Była to maska, lecz na jej twardej skorupie zaczęły się ju\pojawiać drobne rysy i wystarczyło prawdopodobnie kilka razy mocniej puknąć, \eby pękła iodpadła.Abstrahując od siły, zdecydowania, czy nawet lekkiego zaniepokojenia, Decker poprostu był przera\ony i choć bardzo się starał, nie potrafił ukryć strachu, który drą\ył go odśrodka.- Dziękuję, panowie - powiedział Michael zwracając się do agentów.- Kuchnia jest na prawo,na końcu korytarza.Kucharz coś wam przygotuje, a poza tym częstujcie się czym chcecie,piwem, kawą.Wiem, \e straciliście przeze mnie przerwę obiadową, a nie umiem powiedzieć,jak długo będziecie musieli tu czekać.Oczywiście, śmiało korzystajcie z telefonu.- Dziękujemy - rzekł mę\czyzna stojący po lewej stronie Deckera.Skinął głową na kolegę iobaj ruszyli ku drzwiom.- Ja równie\ byłem w trakcie obiadu i oczekuję.- Niech pan milczy, komandorze - powiedział cicho Havelock, nie pozwalając mu dokończyćzdania.Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Decker gniewnym krokiem podszedł do biurka, był tojednak gniew udawany, wymuszony, na który silił się, \eby ukryć strach.- Wieczorem jestem umówiony z admirałem Jamesem z Piątego Okręgu MarynarkiWojennej.- Admirał został ju\ powiadomiony, \e pilne obowiązki słu\bowe uniemo\liwiają panuprzybycie na to spotkanie.- To skandal! śądam wyjaśnień!- Powinien pan stanąć przed plutonem egzekucyjnym oznajmił Havelock.- Myślę, \e wie pandlaczego.- To pan! - Decker wytrzeszczył oczy, z trudem łapiąc oddech a krew odpłynęła mu z twarzy.-To pan ciągle wydzwaniał i zamęczał mnie pytaniami, mówiąc, \e wielki Matthias nic niepamięta! Co za wierutne kłamstwo!- Niestety, to prawda.Ale pan tego nie rozumie i dlatego cała ta sytuacja nie daje panuspokoju.Odkąd rozmawialiśmy po raz pierwszy, o niczym innym pan nie myśli.Bo zdaje pansobie sprawę, co ma na sumieniu.Decker opanował się, stał sztywno wyprostowany, brwi miałściągnięte, oczy chmurne.Przedstawiał widok wojskowego, który podał swój stopień, leczstanowczo odmawia jakichkolwiek dalszych odpowiedzi, mimo \e świadom jest czekającychgo tortur.- Nie mam panu nic do powiedzenia, panie Cross.Czy to pana prawdziwe nazwisko?- Na pański u\ytek, tak.Ale jest pan w błędzie! Ma pan mi bardzo wiele do powiedzenia ipowie pan wszystko.W przeciwnym razie, z rozkazu prezydenta, trafi pan do najgłębiejpoło\onej celi w Leavenworth, a klucz do niej zostanie wyrzucony.Bo postawienie pana przedsądem byłoby dla kraju zbyt niebezpieczne.- Nie! Nie mo\ecie! Nie zrobiłem nic złego! Miałem rację, obaj ją mieliśmy!- Stanowisko Dowództwa Sztabu Połączonych Sił Zbrojnych oraz przedstawicieli IzbyReprezentantów i Senatu będzie całkowicie zgodne - ciągnął dalej Havelock.- Nieczęsto sięzdarza tak uzasadniony przypadek, kiedy w grę wchodzi bezpieczeństwo kraju.- Co mi się zarzuca? - spytał szeptem komandor.Skorupa pękła, odsłaniając twarz.Strachprzeszedł w desperację.- Aamiąc przysięgę oficera oraz ślubowanie przestrzegania tajemnicy 303państwowej, skopiował pan dziesiątki najbardziej tajnych w historii wojska dokumentów iwyniósł je z Pentagonu.- A komu je dałem? No, proszę powiedzieć!- To nie ma znaczenia.- Właśnie \e ma! Kolosalne!- Działał pan bez upowa\nienia.- Ten człowiek nie potrzebuje \adnych upowa\nień! - Decker próbował się opanować, ale głoswcią\ mu dr\ał.- śądam, by natychmiast połączył się pan z sekretarzem stanu Matthiasem!Havelock odsunął się od biurka i stojącego na nim telefonu, jakby chciał dać Deckerowi dozrozumienia, \e mo\e trochę się za bardzo zagalopował.- Otrzymałem polecenie, komandorze - oznajmił, pozwalając sobie na odrobinę wahania wgłosie - od prezydenta i kilku jego najbli\szych doradców.Otó\ pod \adnym pozorem nikomunie wolno porozumiewać się w tej sprawie z sekretarzem stanu.Ma nie być o niczyminformowany.Nie wiem dlaczego, ale taki jest rozkaz.Wolno, niepewnie, Decker postąpił dwakroki naprzód i w jego wytrzeszczonych strachem oczach, oprócz desperacji pojawiła sięgorliwość.Pierwsze słowa wypowiedział niemal szeptem, potem mówił coraz głośniej, zzapałem fanatyka.- Prezydent? Jego doradcy? Na miłość boską, czy pan nie rozumie? Nic dziwnego, \e zabroniliinformować Matthiasa, bo to on ma rację, a nie oni! W przeciwieństwie do niego, boją się!Pan myśli, \e gdybym nagle znikł, to on by nie wiedział, co się stało? Ręczę, \e spotkałby się zprezydentem i jego doradcami, i doszłoby do decydującego starcia.Pan mówi o DowództwieSztabu, o członkach Izby Reprezentantów i Senatu.Mój Bo\e, gdyby tylko Matthias chciał,mógłby zebrać ich wszystkich razem i pokazać społeczeństwu, jaki naprawdę mamy rząd:słaby, nieudolny i niemoralny! Wkrótce ten rząd przestałby istnieć! Obalilibyśmy go,przepędzili i odebrali mu władzę!- Kto by obalił, komandorze? Decker wyprostował masywne ramiona, wyglądał jak skazaniec,który wie, \e uzyska przebaczenie, bo w końcu sprawiedliwość zwycię\y.- Ludzie, panie Cross! Nasz naród potrafi docenić geniusza.Ludzie nie odwrócą się odMatthiasa dlatego, \e tak ka\e skorumpowany polityk i zgraja pozbawionych charakterudoradców.Naród się sprzeciwi.Od dziesiątków lat świat cierpi na brak wielkich przywódców.Myśmy wreszcie dochowali się takiego i świat o tym wie.Radzę panu, niech pan dzwoni doMatthiasa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •