[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakoż zastał obydwóch, a oprócz tego pełno ludzi - i szlachty, i skartabellów, i kmieciów, i kilku"sowizdrzałów" pokazujących rozmaite niemieckie sztuki.W pierwszej chwili nie mógł jednakże nikogorozeznać, gdyż okna karczmy z błonami z wołowych pęcherzy mało przepuszczały światła - i dopierogdy miejscowy pachołek dorzucił na komin szczypek sosnowych, ujrzał w kącie za łagwiami piwawłochaty pysk Cztana i srogą, zapalczywą twarz Wilka z Brzozowej.Wtedy począł iść z wolna ku nim, roztrącając po drodze ludzii doszedłszy, uderzył pięścią w stół, aż zagrzmiało w całej gospodzie.A oni podnieśli się natychmiast i jęli śpiesznie przekręcać na sobie skórzane pasy, nim jednakżechwycili za rękojeści, Zbyszko rzucił na stół rękawicę i mówiąc przez nos, jak mieli zwyczaj mówićrycerze przy wyzwaniu, ozwał się w następujące, niespodziane dla nikogo słowa:- Pakliby który z was dwóch albo z innych ludzi rycerskich w izbie będących przeciwił się temu, iże najcudniejsza i najcno-tliwsza dziewka na świecie jest panna Danuta Jurandówna ze Spychowa, tegopozywam na walkę konną albo pieszą do pierwszego klęknięcia alibo do ostatniego tchu.Zdumieli się Wilk i Cztan, równie jak byłby zdumiał się opat, gdyby coś podobnego usłyszał - i przezchwilę słowa nie mogli przemówić.Co to za panna? Im przecie o Jagienkę, nie o nią chodziło?.A jeślitemu żbikowi nie o Jagienkę idzie, to czego od nich chce? Czemu ich rozsierdził przed kościołem? Po cotu przyszedł i po co szuka z nimi zaczepki? - Od tych pytań zrobiła im się w głowie taka kasza, żepootwierali szeroko usta, Cztan zaś wytrzeszczył tak oczy, jakby nie człowieka, ale jakby jakieś dziwoniemieckie miał przed sobą.Lecz bystrzejszy Wilk, który znał nieco rycerskie zwyczaje i wiedział, że nieraz innym niewiastomrycerze służby ślubują, a z innymi się żenią, pomyślał, że i w tym wypadku tak być może i że gdyzdarza się taka sposobność ujęcia się za Jagienką, to należy w lot z niej skorzystać. Więc wysunął się zza stołu i zbliżywszy się ze złowrogą twarzą do Zbyszka, zapytał:- Jak to, psubracie, to nie Jagienka Zychówna najcudniejsza? Za nim wysunął się Cztan - a ludziepoczęli się wokół nich kupić, bo już wszystkim było wiadomo, że się to na byle czym nie skończy.ROZDZIAA XVIIIJagienka, wróciwszy do domu, wysłała natychmiast parobka do Krześni, aby dowiedział się, czy wgospodzie nie zaszła jakowaś bitka albo czy kto kogo nie wyzwał.Ten jednakże, dostawszy na drogęskojca, począł pić z księżymi sługami i nie myślał o powrocie.Drugi, wysłany do Bogdańca, który miałzapowiedzieć Maćkowi przyjazd opata, wrócił, spełniwszy polecenie, i zarazem oznajmił, że widziałZbyszka zabawiającego się ze starym dziedzicem w kości.Uspokoiło to w części Jagienkę, wiedząc bowiem o doświadczeniu i sprawności Zbyszkowej, nie tylebała się dla niego wyzwania, ile jakowejś doraznej ciężkiej przygody w karczmie.Miała też ochotęrazem z opatem jechać do Bogdańca, ale ów sprzeciwił się temu, pragnął bowiem rozmówić się zMaćkiem w sprawie zastawu i w innej, jeszcze ważniejszej, przy której nie chciał mieć za świadkaJagienki.Zresztą wybierał się na noc.Dowiedziawszy się o szczęśliwym powrocie Zbyszka, wpadł w wybornyhumor i kazał swoim klerykom-wagantom śpiewać i hukać tak, że aż się bór trząsł, a w samymBogdańcu aż kmiecie wyglądali z chałup, patrząc, czy się nie pali albo czy nieprzyjaciel nie nastąpił.Alejadący naprzód pątnik z krzywą lagą uspokajał ich, iż to jedzie osoba duchowna wysokiej godności -więc kłaniali mu się, a niektórzy nawet kładli na piersi znak krzyża; on zaś, widząc, jak go szanują,jechał w dumie radosnej, rad ze świata i pełen dla ludzi życzliwości.Maćko i Zbyszko, zasłyszawszy krzyki i śpiewy, wyszli aż do wrót na jego spotkanie.Niektórzy zkleryków bywali już z opatem w Bogdańcu, ale byli i tacy, którzy przyłączywszy się niedawno dokompanii, nie widzieli go dotychczas nigdy.Tym upadły serca na widok nędznego domu, który nie mógłiść w porównanie z obszernym dworzyszczem w Zgorzelicach.Skrzepił ich jednakowoż widok dymudobywającego się przez słomiane poszycie dachu, a zwłaszcza nabrali całkiem otuchy, gdy wszedłszydo izby, poczuli zapach szafranu i rozmaitych mięsiw, a zarazem spostrzegli dwa stoły pełne cynowychmis, jeszcze wprawdzie pustych, ale tak ogromnych, iż każde oczy musiały poweseleć na ich widok.Namniejszym stole świeciła przygotowana dla opata misa cała srebrna i takaż cudnie rzezbiona łagiewka,obie zdobyterazem z innymi skarbami na Fryzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •