[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślisz, że to jakiś elektroniczny szpieg?- Tak właśnie myślę.- A gdzie jest Marco? - spytała Kin, rozglądając się wokół.- Najwyższy czas przesłuchać tego tam nieost­rego.- Protestuję!Silver zabrała się do składania maszyny, co szło jej znacznie szybciej.- Powiedział, że się rozejrzy- odparła, nie przery­wając pracy.- Poinformowałam go o kruku.- Szkoda, teraz będzie kombinował, jak go złapać.Sphandor może nam więcej powiedzieć.choćby o teleportacji.Silver założyła ostatni panel i przyjrzała się uważnie demonowi, który wyraźnie skurczył się w sobie.Pode­szła bliżej, więc bezskutecznie próbował schować się za słup.W końcu wzięła elektroniczną lupę znajdującą się w zestawie narzędzi garkotłuka i starannie obejrzała skórę przerażonego demona.- Wnioskowanie godne najwyższej pochwały - oceni­ła.- Jak na to wpadłaś, Kin?- On nie ma prawa latać nawet przy tej muskulaturze, a już na pewno chodzić: powinien mieć nogi jak słoń przy tej wadze.Jeśli doda się do tego wibracje i rozmycie brzegów.Silver wyłączyła elektrolupę.- Rozmycie jest prawdopodobnie efektem ubocznym rozregulowania teleportera - powiedziała z namysłem.- Zgrabne, muszę przyznać.Prawdę mówiąc, Kin, dysk jest nieważny: to tylko zabawka, choć groźna.Ale to zu­pełnie inna sprawa.To jest coś, co ze wszech miar war­to byłoby mieć.- Też tak sądzę.Dlatego należy odszukać Marca!Znalazły go po dłuższej chwili w dominującej nad wioską kamiennej budowli z kwadratową wieżą.Marco stał nieruchomo niczym posąg w pobliżu wejścia, trzy­mając w dwóch dłoniach długie świeczniki.- Co to za miejsce? - spytała Kin, spoglądając na po­grążony w półmroku sufit.- Świątynia, jak sądzę.Zastanawiałem się nad zba­daniem wieży, ma wewnątrz schody - odparł nienatu­ralnie radośnie, przyglądając się jej dziwnie.- Widok z góry powinien być tego wart i moglibyśmy zaplano­wać ciąg dalszy dzisiejszej podróży bez używania i tak słabych zasilaczy.- Jak to słabych? Przecież.- Kin zamilkła, widząc gwałtowną gestykulację wolnych kończyn kunga.- Musimy oszczędzać energię! - oznajmił, aż echo po­szło.- Przyłożył palec do ust, nakazując im milczenie.- Silver, zostań tu - polecił.- Chcę pokazać coś Kin.Nim zdążyła się ruszyć, powstrzymał ją gestem.Sam ruszył, z wprawą operując lichtarzami tak, że uzyskał dźwięk do złudzenia przypominający kroki dwóch osób po kamiennej posadzce.Kin była pewna, że tym razem zwariował do reszty.Silver natomiast uśmiechała się lekko.Marco wrócił, wciąż stukając świecami.- Dobra, chodźmy na wieżę - zaproponował.- Tędy.Wręczył Kin lichtarze i wskazał przeciwległy koniec korytarza, a sam bezgłośnie podszedł do drzwi i rozpła­szczył się na ścianie w ich pobliżu.- No, to chodźmy - powiedziała słabo Kin, machając zawzięcie lichtarzami.- Wiesz, Marco, dowiedziałyśmy się czegoś ciekawe­go - odezwała się nagle Silver, z rozbawieniem obser­wując pantomimę Kin.- Czego? - spytała zaraz potem głosem kunga.- Wiesz, że bez skutku próbowano teleportacji jako sposobu transportu? Zdaje się, że na dysku rozwiązali ten problem.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Kin to zauważyła, niech ci opowie.Kin zdecydowała, że nie ma wyjścia, bo inaczej oboje stwierdzą, że zwariowała.- W teorii teleportacja powinna działać - wyjaśniła.-To logiczne rozwinięcie zasady działania warstwiarki czy garkotłuka.Kompania poświęciła tej kwestii mnós­two czasu i pieniędzy i jak dotąd bez efektu.Udał się je­dynie mniej więcej dwumilisekundowy teleport, i to z wykorzystaniem olbrzymiej ilości energii, a potem obiekt wrócił w to samo miejsce.- Słyszałem o tym - stwierdziła Silver głosem kun­ga.- Zupełnie jakbyś próbowała rzucić piłkę przycze­pioną gumą do ręki.- Wychodzi na to, że są jakieś nie znane nam prawa nakazujące przebywanie obiektom w przewidzianym punkcie czasoprzestrzeni.- A co to ma wspólnego z demonem?- To, że on jest teleportowany około stu razy na se­kundę, dzięki czemu może pozostawać tutaj mimo błys­kawicznych powrotów tam, czyli w miejsce wysyłki.Właśnie w ten sposób może latać: wystarczy, że przesu­wają lekko miejsce teleportacji.Widzi i słyszy wszyst­ko, co się tu dzieje, można go nawet dotknąć, ale tak naprawdę go tu nie ma.Pojęcia nie mam, dlaczego pozo­staje przywiązany.- Kin zamyśliła się.- W każdej chwili mogli go przecież przesunąć poza pętlę.- W takim razie im szybciej wrócimy.Coś wrzasnęło.Kiedy zdyszane dopadły drzwi, Marco czwororącz trzymał czarny opierzony kształt przyglądający mu się nieżyczliwie parą przypominających paciorki oczu.- Właśnie raczył wlecieć - poinformował je tryumfalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •