[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co do motywacji, to wtedy wydawało mi się, że mam jej równie mało co ty.Miały mnie,czarodziejkę, obchodzić losy Sodden, Brugge, Cintry czy innych królestw? Kłopoty mniej lub bardziejudolnych władców? Interesy kupców i baronów? Byłam czarodziejką, też mogłam powiedzieć, że to niemoja wojna, że mogę na gruzach świata mieszać eliksiry dla Nilfgaardczyków.Ale stanęłam wtedy naWzgórzu, obok Vilgefortza, obok Artauda Terranovy, obok Fercarta, obok Enid Findabair i Filippy Eilhart,obok twojej Yennefer.Obok tych, których już nie ma - Koral, Yoela, Vanielle.i był taki moment, żezapomniałam ze strachu wszystkich zaklęć oprócz jednego, za pomocą którego mogłam teleportować się ztamtego strasznego miejsca do domu, do mojej maleńkiej wieżyczki w Mariborze.Była taka chwila, żerzygałam z przerażenia, a Yennefer i Koral podtrzymywały mnie za kark i włosy.- Przestań.Przestań, proszę.- Nie, Geralt.Nie przestanę.Przecież chcesz wiedzieć, co się stało tam, na Wzgórzu.Posłuchaj więc - byłhuk i płomień, były świetliste groty i rozrywające się kule ognia, był wrzask i łoskot, a ja nagle znalazłam sięna ziemi, na jakiejś kupie zwęglonych, dymiących szmat, i nagle zrozumiałam, że ta kupa szmat to jest Yoel,a to obok, to coś okropnego, ten kadłub bez rąk i nóg, który tak makabrycznie krzyczy, to jest Koral.Imyślałam, że krew, w której leżę, jest krwią Koral.Ale to była moja własna.I wtedy zobaczyłam, co mizrobiono, i zaczęłam wyć, wyć jak bity pies, jak krzywdzone dziecko.Zostaw mnie! Nie obawiaj się, nierozpłaczę się.Nie jestem już dziewczynką z wieżyczki w Mariborze.Psiakrew, ja jestem Triss Merigold,32 Czternasta Poległa spod Sodden.Pod obeliskiem na Wzgórzu jest czternaście grobów, ale tylko trzynaścieciał.Zdumiewa cię, że mogło dojść do takiej pomyłki? Nie domyślasz się? Większość zwłok była w trudnych dorozpoznania kawałkach, nikt tego nie segregował.%7ływych też trudno było się doliczyć.Z tych, którzydobrze mnie znali, przy życiu została tylko Yennefer, a Yennefer była niewidoma.Inni znali mnie przelotnie,zawsze rozpoznawali po moich pięknych włosach.A ja ich, cholera jasna, już nie miałam!Geralt objął ją mocniej.Już nie próbowała go odpychać.- Nie pożałowano nam najsilniejszych czarów - podjęła głucho - zaklęć, eliksirów, amuletów i artefaktów.Niczego nie mogło zabraknąć dla okaleczonych bohaterów ze Wzgórza.Wyleczono nas, połatano,przywrócono dawny wygląd, oddano włosy i wzrok.Prawie nie widać.śladów.Ale ja już nigdy nie założęwydekoltowanej sukni, Geralt.Nigdy.- Wiedzmini milczeli.Milczała również Ciri, która bezszelestnie wśliznęła się do halli i zatrzymała w progu,kurcząc ramiona i splatając ręce na piersi.- Dlatego - powiedziała po chwili czarodziejka - nie mów mi o motywacji.Zanim stanęliśmy na tymWzgórzu, ci z Kapituły powiedzieli nam po prostu: "Tak trzeba".Czyja to była wojna? Czego myśmy tambronili? Ziemi? Granic? Ludzi i ich chałup? Interesów królów? Wpływów i dochodów czarodziejów? Aaduprzed Chaosem? Nie wiem.Ale broniliśmy, bo tak było trzeba.I jeśli zajdzie konieczność, stanę na Wzgórzujeszcze raz.Bo gdybym tego nie zrobiła, to znaczyłoby, że tamto było niepotrzebne i nadaremne.- Ja stanę obok ciebie! - krzyknęła cienko Ciri.- Zobaczysz, że stanę! Zapłacą mi ci Nilfgaardczycy za mojąbabkę, za wszystko.Ja nie zapomniałam!- Bądz cicho - warknął Lambert.- Nie wtrącaj się do rozmów dorosłych.- Akurat! - tupnęła dziewczynka, a w jej oczach rozgorzał zielony ogień.- Myślicie, że po co ja się uczęwalczyć mieczem? Chcę go zabić, jego, tego czarnego rycerza z Cintry, tego ze skrzydłami na hełmie, za to,co mi zrobił, za to, że się bałam! I zabiję go! Dlatego się uczę!- A zatem przestaniesz się uczyć - powiedział Geralt głosem zimniejszym niż mury Kaer Morhen.- Dopókinie pojmiesz, czym jest miecz i czemu ma on służyć w dłoni Wiedzmina, nie wezmiesz go do ręki.Nieuczysz się, by zabijać i być zabitą.Nie uczysz się zabijać ze strachu i nienawiści, ale by móc ratować życie.Własne i innych.Dziewczynka zagryzła wargi, drżąc z podniecenia i złości.- Zrozumiałaś?Ciri raptownie poderwała głowę.- Nie.- Nie zrozumiesz więc tego nigdy.Wyjdz.- Geralt, ja.- Wyjdz.Ciri zakręciła się na pięcie, przez chwilę stała niezdecydowanie, jak gdyby czekając.Czekając na coś, co niemogło nastąpić.Potem szybko pobiegła po schodach.Usłyszeli, jak huknęły drzwi.- Za ostro, Wilku - powiedział Vesemir.- O wiele za ostro.I nie należało tego robić w obecności Triss.Więzemocjonalna.- Nie mów mi o emocjach.Mam dość gadania o emocjach!- A dlaczego? - czarodziejka uśmiechnęła się drwiąco i zimno.- Dlaczego, Geralt? Ciri jest normalna.Odczuwa normalnie, przyjmuje emocje naturalnie, bierze je takimi, jakimi w istocie są.Ty, rzecz jasna, nierozumiesz tego i dziwisz się.Zaskakuje cię to i drażni.To, że ktoś może odczuwać normalną miłość,normalną nienawiść, normalny strach, ból i żal, normalną radość i normalny smutek.%7łe właśnie chłód,dystans i obojętność uważa za nienormalne.O tak, Geralt, ciebie to drażni, drażni do tego stopnia, żezaczynasz myśleć o podziemiach Kaer Morhen, o Laboratorium, o zakurzonych butlach, pełnychmutagennych trucizn.- Triss! - krzyknął Vesemir, patrząc na zbielałą nagle twarz Geralta.Ale czarodziejka nie dała sobieprzerwać, mówiła coraz szybciej, coraz głośniej.- Kogo ty chcesz oszukać, Geralt? Mnie? Ją? A może siebie samego? Może nie chcesz dopuścić do siebieprawdy, prawdy, którą zna każdy oprócz ciebie? Może nie chcesz zaakceptować faktu, że w tobie emocji iludzkich uczuć nie zabiły eliksiry i Trawy! Ty je w sobie zabiłeś! TY sam! Ale nie waż się zabijać ich w tymdziecku!- Milcz! - krzyknął, zrywając się z krzesła.- Milcz, Merigold!Odwrócił się, bezbronnie opuścił ręce.- Przepraszam - powiedział cicho.- Wybacz mi, Triss.Szybko ruszył ku schodom, ale czarodziejka zerwała się błyskawicznie, przypadła do niego, objęła.33 - Nie wyjdziesz sam - szepnęła.- Nie pozwolę, byś był sam.Nie w tej chwili.*****Od razu wiedzieli, dokąd pobiegła - wieczorem spadł drobny, mokry śnieg, zasłał podwórzec cienkim,nieskazitelnie białym kobiercem.Na nim zobaczyli ślady stóp.Ciri stała na samym szczycie zrujnowanego muru, nieruchoma jak posążek.Miecz trzymała powyżejprawego barku, z jelcem na wysokości oka.Palce lewej dłoni lekko dotykały głowicy.Na ich widok dziewczynka skoczyła, zawirowała w piruecie, lądując miękko w identycznej, leczodwróconej, zwierciadlanej pozycji.- Ciri - powiedział wiedzmin.- Zejdz, proszę.Wydawało się, że nie słyszy.Nie poruszyła się, nie drgnęła nawet.Triss widziała jednak, jak odblaskksiężyca rzucony przez klingę na jej twarz zalśnił srebrzyście na smugach łez.- Nikt mi nie odbierze miecza! - krzyknęła.- Nikt! Nawet ty!- Zejdz - powtórzył Geralt.Wyzywająco potrząsnęła głową, w następnej sekundzie skoczyła znowu.Luzna cegła z chrobotem osunęłasię spod jej stopy.Ciri zachwiała się, usiłowała złapać równowagę.Nie zdołała.Wiedzmin skoczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •