[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do głowy by im nie przyszło, iż panna Przyleska pierwsze lata życia spędziła na łażeniu po drze­wach, wczesną młodość po części na ujeżdżaniu młodych koni, po części zaś na ćwiczeniach cyrko­wych, wyniesionych z jednego jedynego przedsta­wienia, jakie udało jej się obejrzeć i podbudowanych pomocą zaprzyjaźnionego wsiowego chłopaka.Nie­jaki Wałek kowala zachwycił się pomysłami jaśnie panienki i wziął w nich żywy udział.Wszystko wskazywało na to, że Wielki Diament lubił kowalstwo.a resztę na tańcu, skakaniu konno przez płoty oraz wszelkich wyczynach akrobatycznych, jakie jej wpadły pod rękę.Wybicie szyby i wejście przez ok­no do pokoju było dla niej drobiazgiem.Pozosta­wiona w wynajętym fiakrze pokojówka na szczęście tego nie widziała.Dwie ogromnie zdenerwowane osoby wewnątrz zdrętwiały.Sprawnością fizyczną jednakże dyspo­nowała nie tylko młoda arystokratka.Ściskający za­płakaną damę młodzieniec zareagował w jednym ułamku sekundy, mając drogę już otwartą, porzucił przedmiot uczuć i prysnął w odwrotną stronę.Przez moment Justyna miała ochotę gonić za nim, ale opamiętała się i zrezygnowała.Dwie młode dziew­czyny zostały same.Dwie dziewczyny, zainteresowane tą samą spra­wą, albo się z miejsca znienawidzą, albo równie szyb­ko dogadają.Zważywszy, iż rywalizacja o względy młodzieńca nie wchodziła w grę, nastąpiło to dru­gie.O tym, że otrucie odpadało, Justyna już wiedziała, aczkolwiek nikły cień wahania w niej pozostał.Obie z babką nabrały delikatnych podejrzeń, bo w końcu dzieło o sokołach tkwiło w bibliotece całe wieki, przez nikogo nie oglądane, i ślad trucizny, w którą nikt nie wierzył, mógł się po nim pałętać.Hrabia de Noirmont wycinał dziurę i sklejał kartki bez oblizy­wania, uszedł z życiem, ale kto wie.? Gdyby ob­lizywał.? Należało koniecznie stwierdzić, co tam nastąpiło u wicehrabiego de Pouzac i jaka była przy­czyna jego nagłego zejścia ze świata, nie mówiąc już o tym, że zaginięcie zawartości dzieła było wysoce intrygujące.Dając pierwszeństwo uczuciom, Justyna najpierw wysłuchała zwierzeń sercowych i wzięła udział w roz­ważaniu kwestii wierności odbiegłego w dal amanta, a potem dopiero przystąpiła do pytań na tematy zbrodnicze.Antoinette nie próbowała nawet opano­wać wyzwolonej dramatem szczerości, powtórzyła wszystko, co narzeczony jej wyznał.Sam był wzbu­rzony i pełen rozpaczy i całkiem nie wiedział, co zrobić.Otóż tak, istotnie, był przy tym.W śmierci wice­hrabiego Gastona wręcz uczestniczył osobiście, ale bez winy, bez winy.!Justyna chętnie zgodziła się z tym poglądem, mając świeżo w pamięci opinię jubilera.Z zapałem potwier­dziła wiarę w niewinność podejrzanego, co ukoiło nieco doznania Antoinette.Opowiedziała wreszcie porządnie i dokładnie całą historię.Pan Trepon, pomocnik jubilera, przybywszy z wy­grawerowaną bransoletą, zastał wicehrabiego przy lekturze jakiejś wielkiej księgi.Przeglądając ją, wice­hrabia siedział przy małym stoliczku pod oknem.W chwili kiedy pomocnik jubilera wszedł, wyjął z sakwojażyka przyniesiony klejnot i zamknął za sobą drzwi, klient na coś w tej księdze trafił i rzeczywiście zaczął wydawać okrzyki, kontrastowe w treści.— Wielkie nieba.!!! Ach.! Cóż to.?!!! Na moce piekielne.!!!Zarazem chciwie wydłubał to coś, wyłuskał spoś­ród kart, błysnęło mu w palcach.Ręce mu się trzęs­ły, upuścił lśniącą rzecz, która upadła na dywan.Zemocjonowany był tak, że nie wzywał służby dla podniesienia przedmiotu, tylko sam schylił się gwał­townie.Równocześnie pomocnik jubilera, który już zdążył podejść bliżej, odruchowo rzucił się z pomo­cą i barkiem trącił ozdobną kolumnę, stojącą między oknami.Kolumna zachwiała się, zdobiąca ją mar­murowa rzeźba zleciała na zbity pysk i elegancko trafiła pochylonego wicehrabiego w łeb.Pomocnik jubilera, usiłując temu gwałtownie prze­ciwdziałać, popchnął jeszcze stolik.Stolik przewrócił się i kantem blatu dogodził wicehrabiemu ostatecznie.Pomocnik jubilera potknął się o to wszystko, podparł rękami i lśniący przedmiot znalazł się w jego dłoni.W ułamku sekundy, nie patrząc i nie myśląc, wie­dział, co trzyma, chociaż sam swojej wiedzy nie uwie­rzył.Za to olśnił go następny błysk.Wicehrabia nie żyje, na Boga, przecież będzie na niego.! Może zo­stać, wyjaśniać, ale kto mu uwierzy.?! Poza tym, pchnął przecież to coś, co tam stało, bez pchnięcia nic by nie spadło, a jak, u licha, wytłumaczyć pozycję wicehrabiego, z głową prawie na podłodze.?! Wielcy panowie nie zwykli czołgać się po dywanach w poszu­kiwaniu pogubionych rzeczy, od tego jest służba! Pchnął zatem i nie ma siły, będzie na niego! Może i przypadkowo, ale jednak wicehrabiego zabił, a przy­czynę zabójstwa trzyma w ręku, klejnot, jaki nie ma prawa istnieć na świecie.Wszystko to eksplodowało w jego umyśle.Wstrząs przeżywszy podwójny, otumaniony okropną sytuacją, nie zastanawiał się dalej.Najzwyczajniej w świecie uciekł.Uciekłszy zaś, wciąż gnany więcej uczuciem niż rozumem, oparł się dopiero tu, u narzeczonej.Akurat z Gare du Nord odchodził pociąg.Po drodze zdołał się nieco opanować, uznał, że zrobił głupstwo, ale jest to głupstwo nie do odpracowania.Tę piekielną rzecz zabrał ze sobą, a jest to diament, prawdopodobnie największy na świecie, o którym chyba nikt nic nie wie.Cała zastana sytuacja wskazuje, że wicehrabia w starej książce dokonał odkrycia, po czym natych­miast padł trupem, zatem nadal o odkryciu nikt nie wie.Zatem co on ma zrobić, ujawnić kamień, i tym samym podsunąć wszystkim motyw zabójstwa, czy też ukryć go, przywłaszczyć sobie i uciekać przez całe lata.Bo przecież, jeśli przyłożą mu tego wicehrabie­go de Pouzac, będzie ścigany zażarcie nawet i bez diamentu.Przyjechał do Calais i wcale nie przyszedł do narze­czonej od razu.Skąd, błąkał się, jak głupi, gdzieś tam po wydmach, za miastem, bił się z myślami.Pojawił się dopiero dzisiaj, dopiero teraz, przed chwilą, wy­znał jej wszystko.Jeszcze się na nic nie zdecydował i chyba dlatego teraz też uciekł.Z zaskoczenia.Z paniki.Gdyby przez okno wlazł jakiś zbir, bandyta, niechby nawet trzech bandytów, dałby im do wiwatu, bo w ogóle to on jest strasznie silny i wręcz głupio odważny, ale na widok młodej, pięknej, wytwornej pani mu­siał zbaranieć do reszty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •