[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego dłoń wciąż była zaciśnięta.Po półgodzinie Xiang powoli wyciągnął igłę.Był gotów.Gdy byli ze sobą po raz drugi - pierwszy raz do zbliżenia doszło podczas szalenie ekscytującego weekendu w Selangor, kiedy to Max Blackburn wdarł się w jej życie niczym trąba powietrzna i znalazł się w jej łóżku, nim zdołała uświadomić sobie, co robi, lub choćby zadać sobie pytanie, czy przypad­kiem nie powinna się trochę opamiętać - do rozmowy wkradło się zagadnienie etyki biznesu w ujęciu Marcusa Caine'a.Wła­ściwie to Max podjął ten temat.Przypomniała sobie, że było to podczas obiadu w tajskiej restauracji na Scotts Road.Skończyli już swoje dania i siedzieli przy drugiej butelce clareta; pół godziny później mieli się kochać szaleńczo w poko­ju Maxa w hotelu Hyatt.Pamiętała doskonale, że porozrzuca­ne bezładnie części garderoby, które zdarli z siebie, znaczyły ich drogę od drzwi do łóżka.Wcześniej jednak, jeszcze w re­stauracji, popijali wino i rozprawiali o jej pracodawcy.Krótko, to prawda.Bardzo krótko, ponieważ obojgu spieszno było do zajęcia bardziej ekscytującego niż rozmowa.Mimo wszystko jednak wymiana zdań trwała wystarczająco długo, by wyda­rzenia, które nastąpiły później, mogły przewrócić do góry no­gami cały jej świat.Jeśli nie liczyć krzątającej się na korytarzu sprzątaczki, Kirsten Chu była w biurze sama.Skończyła już pracę i sie­działa w zaciszu swojego gabinetu.Zdawała sobie doskonale sprawę, że wkrótce jej kariera zawodowa, a może nawet całe życie, legnie w gruzach.Być może kiedyś, w przyszłości - gdy będzie to już proste i oczywiste - zdoła przekonać samą siebie, że zrobiła to świadomie, z nakazu sumienia i wiedziona obu­rzeniem, nie akceptując roli narzędzia, którą wyznaczono jej w działaniach wykraczających daleko poza ramy określone przez prawo międzynarodowe.Kobieta z zasadami.Tak, ta myśl była nawet przyjemna.Upewniała ją, że postąpiła słusznie, gdy zastanawiała się nad tym podczas nielicznych momen­tów refleksji przerywających jej zauroczenie.Teraz jednak, w chwili prawdziwej szczerości, potrafiła podać jeden tylko, do­minujący nad pozostałymi motyw swojego postępowania.Ze wszystkich cholernych powodów najważniejsze były mi­łość i tęsknota za człowiekiem, o którym prawie nic nie wie­działa.Cholernie to romantyczne!Kirsten rzuciła okiem na zegarek: piąta trzydzieści, już nie­mal czas opuścić biuro.Za pół godziny spotka się z Maxem pod Hyattem.Wyjęła z CD-ROM-u dysk, który już wkrótce stanie się przyczyną jej zawodowej śmierci, i przez kilkanaście se­kund po prostu siedziała, kręcąc głową i wpatrując się w nie­bezpieczny krążek plastiku.Pamiętała rozmowę z restauracji tak dobrze, jakby odbyła się zaledwie wczoraj.Och, Max, Max, Max.Pytanie, które jej zadał, było nietak­towne i zapewne obruszyłaby się, gdyby padło z ust kogokol­wiek innego.Ale to był cały Blackburn, nieprawdaż? Potrafił z nią rozmawiać o sprawach, o których nikt inny by nie mógł, nie narażając się przy tym na jej gwałtowną reakcję.Cóż, od samego początku miał na nią ogromny wpływ.W jakiś sposób potrafił zmienić swój oczywisty brak taktu w obezwładniającą broń - może dlatego, że wiedział, iż działa to na jego korzyść, i ta świadomość sprawiała mu przyjemność.Wtedy, w restauracji, zapytał niespodziewanie, czy Kirsten ma wyrzuty sumienia w związku z “podstępnymi poczynania­mi korporacyjnymi” swojego pracodawcy.Zupełnie jakby było całkiem oczywiste, że jest coś złego w tym, jak Marcus Caine prowadzi swoje interesy.Niebo jest błękitne, morze ogromne, a Marcus Caine to pozbawiony skrupułów łotr.To elementarz, moja droga Kirsten.W pierwszej chwili nie wiedziała, co powiedzieć, więc popa­trzyła tylko na niego znad brzegu kieliszka, zastanawiając się, czy rzeczywiście oczekuje od niej jakichkolwiek słów.A Max po prostu czekał, dając do zrozumienia, że tak właśnie jest.- Uważam, że twoje pytanie narusza nasze zawieszenie bro­ni - powiedziała w końcu, mając wciąż nadzieję, że uniknie tego tematu.- Nieprawda.Sprawdziłem jego zasady i mówią wyraźnie, że to dopuszczalne - odparł i posłał jej jedno ze swoich pew­nych siebie, diabelnie ujmujących spojrzeń.- Nie krępuj się, możesz mi odpowiedzieć, nie ponosząc żadnego ryzyka.Nie rozumiała, dlaczego jego pytanie wprawiło ją w taki nie­pokój.Ani w tamtym momencie, ani przez kilka następnych chwil.Nie była jeszcze gotowa przyznać się - samej sobie, tym bardziej zaś Maxowi - że poruszył temat, który już od dłuższe­go czasu nie dawał jej spokoju.Że nieprawidłowości finanso­wych, jakie zauważała w Monolith Technologies - tak, niepra­widłowości, bo w ten właśnie sposób myślała wtedy o tym wszystkim, umniejszając zawsze znaczenie podejrzanych ma­teriałów, które przewijały się przez jej biurko - nie da się wy­jaśnić w jakiś zwyczajny sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •