[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli Kongres nie.- Proszę pozwolić mnie zająć się Kongresem - przerwał mu Gordon.- Wy, panowie, musicie tylko wygrać tę wojnę.Do sali szpitalnej weszła córka Gordona, Celeste.Była sama.Gordon ucieszył się z jej przyjścia.Kiedy Celeste dostrzegła, że ojciec patrzy na nią, spuściła wzrok na podłogę.Podeszła do niego nieśmiało.- Cześć, tatusiu - odezwała się i pocałowała go.- Mama podwiozła cię z lotniska? - zapytał Gordon.Skinęła głową.- A gdzie ona się podziała?- Och, sam wiesz, musiała załatwić parę spraw - odpowiedziała Cele­ste.Wciąż nie patrzyła mu w oczy.- Chciała, żebyś sama do mnie przyszła - upewnił się Gordon.- Nie - wyszeptała.- To ja chciałam przyjść sama.- Kochanie - uśmiechnął się Gordon.- Chodzi o tę demonstrację w szkole? Nachyliła się i przytuliła do niego.- Tatusiu! Nie chciałam cię zranić!Gordon skrzywił się z bólu, gdy zacisnęła mu palce na ramieniu.- To nic, moja droga.Zapomnij o tym.- Ale to miało być coś w rodzaju studenckiej rocznicy.A gazety i tele­wizja skupiły się na mnie, jakbym była.Tatusiu, uciekłam stamtąd, kiedy tylko zaczęli wygadywać o tobie te wszystkie okropności! Dziennikarze przedstawili to tak, że wyglądało, jakbym brała w tym udział, ale to nie­prawda!Gordon starał się ze wszystkich sił uciszyć jej płacz.Elaine mówiła mu, jak bardzo Celeste zdenerwowała się tą historią.Gdy w końcu córce przesta­ły lecieć z oczu łzy, odezwał się:- Czy kiedykolwiek mówiłem ci, dlaczego prowadzimy tę wojnę? Celeste oderwała głowę od piersi Gordona, zdumiona i zaskoczona.- Nie musisz mi się tłumaczyć.- Owszem, muszę.Jesteś już prawie dorosła.Masz prawo pytać i oczeki­wać odpowiedzi.- Potrząsnęła głową, ale ojciec mówił dalej: - Celeste, powi­nienem się tłumaczyć każdemu w tym kraju.i będę to robił.Zrozum, to nor­malne, że jesteś przeciwna wojnie.Ja też jestem przeciwko wojnie.- każdej wojnie.Ale życie przynosi bardzo ograniczone możliwości wyboru.Czasami wszystkie ewentualności są niedobre, ale musisz jedną z nich wybrać.Możesz tylko żałować, że nie masz innego wyjścia.Cóż, życie nie jest wcale różowe.Możesz tylko podejmować najlepsze decyzje w danych okolicznościach.- Masz na myśli moją wycieczką do Cape Cod tydzień temu? - zapytała Celeste naiwnie.Gordon zdziwił się.- Nie.Mam na myśli wojnę.Co to za wycieczka do Cape Cod? Zachichotała nerwowo.- Och.Nic takiego.Pomyślałam, że może.no, wiesz.to była taka rada ojca dla dorastającej córki.Gordon zmieszał się.- Pojechałaś na weekend do Cape Cod?Zamachała dłońmi, jakby chciała odepchnąć wiszące w powietrzu słowa, i zaczęła mówić szybko, bez przerw, w które mógłby się wcisnąć Gordon:- Nie musimy teraz o tym rozmawiać.Powiedziałam o tym mamie.kiedy wróciłam.Jest już w porządku.A ty jak się czujesz?Gordon nie poruszał już tego tematu.Gawędzili przez chwilę o szkole.Celeste pytała, czy może przyprowadzać latem przyjaciół do Białego Domu.Narzekała, że tak mało ról ma do zagrania w szkolnych przedstawieniach, bo wystawiają właściwie tylko Czechowa, Ibsena i Wilde`a.Rozmawiali o wszystkim, tylko nie o wojnie.i o tym, czy na tej wycieczce do Cape Cod byli jacyś chłopcy.SZPITAL ST.MATTHEWS, FILADELFIA7 kwietnia, 13.00 GMT (08.00 czasu lokalnego)- Mamusiu - odezwała się Maszeńka po angielsku swoim cienkim gło­sikiem.- Możesz mi poczytać tę książkę?- Daj mi ją, kotku - odpowiedziała Olga Andrejewa.Masza podała jej książkę ponad oparciem łóżka, ale gips od biodra do stopy utrudniał jej ruchy i nie mogła dosięgnąć.Olga leżała w łóżku obok.Ostrzeżono ją, by nie nad­werężała szwów.Przyszło jej do głowy, by wcisnąć guzik i wezwać pielę­gniarkę, ale zdążyły już dać się personelowi we znaki, więc postanowiła nie absorbować ich tak drobną sprawą.Oksana leżała na rozkładanym łóżeczku naprzeciwko Maszy.Jak zwykle była bardzo cicha.- Gdzie jest tatuś? - zapytała Masza zawiedzionym tonem.- Nie wiem, kotku - odpowiedziała Olga po raz setny.W czasie nie­obecności Piotra dziewczynki były nieznośne.Właściwie to trzyletnia Masza zachowywała się okropnie.Oksana od czasu strzelaniny wypowiedziała wszystkiego może z dziesięć słów.- Dobrze się czujesz, kochanie? - zapyta­ła Olga sześciolatkę.- Gdie papai - wymamrotała, nie patrząc matce w oczy.- Nie mam pojęcia, kochanie - odpowiedziała Olga.Otworzyły się drzwi i wszedł policjant.Piotr często rozmawiał z ochra­niającymi ich ludźmi, ale policjanci rzadko wchodzili do środka.- Zostawiono to dla pani - odezwał się funkcjonariusz i podał jej nie zaadresowaną kopertę.Policjant wyszedł.Olga otworzyła przesyłkę.“Droga Olgo - zaczęła czytać list od Piotra [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  •